Witam kochane...
a ja w czwartek po KTG trafilam do szpitala
pojechalam rano w czwatrek by posprawdzac czy wszystko ok - bo od srody wieczorem mialam jakies skurcze... no i mojej ginki nie bylo, ale jakas polozna podlaczyla mi KTG no iw sumie myslalam, ze jest OK, tetno od 130 do 160 (w zaleznosci jak maluszek sie ruszal) no i skurcze minimalne 20-30... ale ta polozna przyszla odlaczyc mi KTG i chwilke posluchala... i wylapala, jakby serduszko na "chwile wypadalo" - takie puk, puk, puk,puuk, puk, puk - i powiedziala, ze moze zaciska w lapce pepowine, albo cos takiego i ze lepiej podjechac sprawdzic w szpitalu. Dla pewnosci kazala mi wejsc do gabinetu (do innej ginki) i wziac skierowanie. Tamta jak uslyszala o skurczach i zobaczyla, ze to 39,3 t.c. to zbadala mnie i stwierdzila, ze szyjka na maxa krotka i do tego KTG cos tam, wiec biegiem do szpitala. Az wyszla na korytarz do meza i powiedziala u zebym tylko nie wchodzila do domu na 4 pietro -chyba ze chce na 1 pietrze urodzic...
Ale ja weszlam, umylam sie jeszcze wzielismy torby i pojechlismy...
Tam od razu przyjeli mnie na oddzial, zrobili USG, KTG (ale nie tak dokladnie jak u mojej lekarki - tam nikt nie sluchal tylko wlaczyli i juz) i zbadano mnie...
Boze, ja nie wiem czemu, ale nigdy nic tak mnie nie bolalalo jak to badanie - 3 razy probowano wziernikiem (lekarz stwierdzil,ze mniejszych nie maja...) a gdy juz lzy mi lecialy i zaciskalam uda to w koncu zbadano mnie palcami, choc i tak bolalo bo juz cala bylam obolala... (potem jak robilam siusiu to pieklo jak cholera...) no i oceniono, ze na oddzial do obserwacji.
Zrobili mi jeszcze KTG wieczorem i to na tyle, oni niczego nie zauwazyli. Spotkalam moja polozna, wiec wyzalilam sie, wtedy jeszcze ona zrobila mi KTG i tez ocenila ze OK. A lekarze w ogole nie przejmowali sie, rzucili mnie na oddzial poloznicwtwa i trzymaliby do rozwiazania... a w pierwszej ciazy daja 7 dni tolerancji, wiec na pewno do 7.11.2007 nic by nie wywolywali. No i wczoraj rano jakas pipa podlaczyla mi tak KTG, ze 29% to zanik zapisu - az 2 razy wlaczyl sie alarm, bo maluszek przesunal sie i KTG nic nie zapisalo, a ona nawet nie uslyszala alarmu, sprzataczka wylaczyla... Na wizycie lekarz, nawet nie kazal tego KTG jej powtorzyc, bo chyba OK. Poszlam do ich pokoju i pytalam jakie maja plany, skoro do tej pory nikt nawet nie wsluchal sie w to KTG, a oni ze nie maja czsu i ze jest ok. Skomentowalam,ze nawet nie potrafia go podlaczyc, ze skoro na 30 min KTG 10 min to brak zapisu to chyba o nicgh swiadczy!!!
No to zadzwonilam do mojej ginki, kazala mi wyjsc na wlasne zadanie a na KTG chodzic do niej. No i tamta co dala mi skierowanie to troche spanikowala - bo skurcze i termin...
No i wczoraj sie wypisalam. Brrr.... Bylo okropnie... Dobrze, ze mam swoja polozna do porodu, bo chyba z tamtymi bym nie dala rady...