wczoraj pojechalismy do parku,one wariuja,ja z tesciowa obiema sie zajmowalysmy,ale gdzies chcialy wejsc i skupily uwage wszystkich...to byly ulamki sekundy...Karol trzymal wozek z Hania i cos mu sie zaplątało,chcial odplatac i puscil wozek....a bylismy na takim kopcu...tylko zdazylam sie odwrocic (jak wszyscy) i zobaczyc jak wozek z Hania zjezdza i wywraca sie na nią
STAN PRZEDZAWAŁOWY przezylam
dobrze ze to niska gorka byla,ale wylozona korą....Hania ma buzie podrapana,spuchnieta i przecieta warge.....no porazka
strasznie to przezyla,w nocy musialo jej sie to snic bo pare razy momentalnie tak zaczynala plakac ze wstawalismy i ją tulilismy :-(
jak sobie pomysle ze jakis odlamek kory mogl sie jej np.w oko wbic....
nie dosc ze biedna jeszcze chora to jeszcze ałka teraz ma,ach
ja sama kaszel mam jak gruzlik,rozrywa mi cala klatke piersiowa,a gardlo to jedna wielka rana,wiec moj nastroj jest taki sredni
pozatym wsio ok