Venicee, kochana!! Jejku, ile Ty przeszłaś! Ściskam Cię mocno! Nie dziwię się już teraz Twoim teraźniejszym myślą. Że na trójeczce chcieliście zakończyć. Tyle stresu. Z tą opieką w szpitalu to różnie bywa, chociaż tam gdzie ja rodziłam było ok. W tym szpitalu na oddziale położniczym jako pielęgniarka pracowała przez wiele, wiele lat moja mama i choć już personel w zasadzie się zmienił to i tak sentyment pozostał i lubię tam wracać. Pamiętam jak po cc (raz miałam w kręgosłup - z Mikim, raz ogólne - Nikosiem) nie mogłam sięgnąć po sztućce, tak bolało, a tak chciało mi się jeść, wiesz jak to po jakimś czasie po cc. Podała mi salowa, a mnie się płakać chciało i rację masz, że wtedy człowiekowi tak potrzebna pomoc, dobre słowo, że niby wiesz, że Ty silna jesteś, że dasz sobie zawsze radę, ale niestety są sytuacje, że bez pomocy ludzi nie jesteśmy w stanie przebrnąć dalej... Wzruszyłam się Twoją opowieścią. Autentycznie! Ucałuj tego swojego Mikołajka. Dużo przeszliście. Buziaki!
Spadam na targ. Potem muszę ogarnąć chatę.
Kurde, chciałabym schudnąć ze 3 kg, ale to chyba nie jest zbyt mądre. Co mam robić, żeby nie tyć?!?!? Tyle walczyłam o to, żeby schudnąć i było już tak dobrze. A już teraz mam 5 na plusie, od wakacji, buuuu!! Żeby chociaż nie tyć!