reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Lipiec 2016

reklama
Zielona, zachowanie Twojego męża skandaliczne. Teraz najważniejsza powinna być dzidzia i jej bezpieczeństwo a goście jak normalni zrozumieją, że się źle czujesz i chcesz przełożyć spotkanie.


Chociaż powiem Wam, sama się zadziwilam. We czwartek wieczór wróciliśmy ze szpitala a wczoraj była impreza urodzinowa chrześniaka męża. Nie mieliśmy nic kupione, mąż wahał się czy jechać ale skoro ja chora to postanowił odpuścić. A tu w sobotę rano dzwoni jego siostra przekonana, że - uwaga - przyjedziemy wszyscy! I że taka ładna pogoda to Maciek po ogródku u nich pobiega! Normalnie mnie zatkało...


Julita, współczuję zgagi, ja miałam na dużo późniejszym etapie i też bardzo źle to wspominam. Budziłam się w nocy i spać nie mogłam od tego :(

Venicee, ty masz jutro wizytę, coś przegapilam?

DiNatale - witaj!
 
Mielismy miec wieczorem gosci, pisalam wczesniej. Ale wszystko bylo robione na ostania chwile, a ja mialam twardy brzuch od samego rana, jak kamien...
Nie bylam/ nie jestem w nastroju na gosci - wiekszosc dnia przelezalam, a m.nie pobyl ze mna ani chwili, rano na przytulanki tez nie mial ochoty, caly dzien byl malo przyjemny i nie okazal ani za grosz zrozumienia.

Potem doszlo do dzikiej awantury ( no, nie z mojej strony ), a mnie nawet trudno powtorzyc wszystko to, co uslyszalam :'(

Ostatnia wizyta tescia u nas byla jeszcze w trakcie stymulacji, czyli dawno, zle sie wtedy czulam i spedzilam caly wieczor w lozku, podczas gdy m.zabawial swojego ojca i jego zone.
Wtedy prosilam go o przenosiny ich wizyty, ale m. sie wtedy nie zgodzil, wiec wyszlo, jak wyszlo.

Akurat tescia i jego zone BARDZO lubie, to niezwykle ciepli i serdeczni ludzie, a poniewaz nie widzielismy sie od swiat, to wolalabym byc w formie, kiedy przyjda.

M.nie rozumie, ze mozna zle sie czuc, ze cos moze wypasc, ze czasem lepiej jest po prostu zadzwonic, przeprosic i przelozyc wizyte. Jestem pewna, ze okazaliby pelne zrozumienie.

Kiedy wstalam, bylo juz pozno i poprosilam, zeby przyszli godzine pozniej, czyli na 19-ta.
M.obral ziemniaki, przygotowal wszystko i w sumie obrane kartofle mogly spokojnie zaczekac sobie w garnku do jutra. Moglismy po prostu przelozyc to na jutro, oni zbyt zajeci na szczescie nie sa.

Ale po moim smsie zona tescia odpisala, czy moze wolelibysmy spotkac sie po prostu innego dnia. Odpisalam, ze moze i tak, ale porozmawiam najpierw z m.

Ale ten juz nie chcial rozmawiac, krzyczal, wsciekal i ciskal sie, ze "znowu cos", ze "mam natychmiast napisac, zeby przyszli na 19-ta" itd... Prosilam go, zeby sie wstrzymal z robieniem miesa, zeby usiadl na chwile i zeby to spokojnie omowic - "wszyscy mamy wolne, moze po prostu spotkamy sie jutro"?.. Ale on wpadl w szal, stlukl talerz, rzucal sztuccami i cala atmosfera prysnela...

Mnie sie juz calkowicie czegokolwiek odechcialo... Nie odpisywalam zonie tescia, wiec tesc w koncu sam zadzwonil do m.z pytaniem, czy maja przychodzic, czy nie. M.powiedzial, ze jestesmy cholernie pokloceni i ze nie... A potem wrocil z papierosa do domu i wrzeszczal, jak szalony, ze "nigdy mi tego nie wybaczy", ze "jak moge robic cos takiego PRZECIWKO niemu ( wtf ?! )", ze "mam spadac", ze "jestem psychiczna" ( chyba ze dwadziescia razy to dzis uslyszalam ), ze "mam sobie znalezc adwokata", ze "niszcze mu zycie", ze "jestem brzydka i glupia" ( acha, na pewno ), "porabana", ze jestem "kretynka" i jestem "zlym czlowiekiem", ze jestem "obrzydliwa i ohydna i TAK MU STRASZNIE WSTYD przeze mnie", ze "mam nigdy nie kontaktowac sie z jego rodzina" itd.itd.itd...

Duzo tego bylo, nie wszystkie obelgi bylam w stanie zapamietac :-(

Rozumiem, ze sie postaral i chcial dobrze wypasc, ale zrobilby to jutro, pojutrze - i byloby rownie dobrze! Dla niego to kwestia honoru. A skoro tak, to trzezwo myslac, zaproponowalam, zeby zaprosil ich na wieczorna kawe i ciasto ( u nas sie pije kawe poznym wieczorem ), skoro juz tak sie postaral.. Ale w zamian za to dostalam stek kolejnych wyzwisk pod moim adresem.. Choc chcialam tylko dobrze :-( Na nic moje lzy i daremne prosby, choc sie, glupia prosilam i prosilam :( Nawet zaprosilam zone tescia i tescia, napisala, ze "moga chetnie, ale lepiej wpadna w inny dzien"... A ja odpowiedzialam, ze jesli nie przyjda, to bede miala dzikie awantury przez cale ferie... M.sie dowiedzial, ze do niej napisalam, ze Milo byloby, zeby "mimo wszystko wpadli na kawe" i wpadl w dziki szal.. Zapienil sie, polamal swoje sluchawki i kazal nattchmiast zejsc z oczu wrzeszczac, jak opetany :'(

I za co to wszystko? Chcialam jedynie przelozyc wizyte gosci... :'( Malemu w brzuchu tez sie to BARDZO nie podoba. Kopie i daje mocno o sobie znac.

Rozumiem, ze w zlosci sie mowi rozne rzeczy, ze czasem trudno sie pohamowac, ale m.nie ma kompletnie zadnych hamulcow :'(

Wyplakalam swoje, nie wiem, co ze soba zrobic i gdzie sie podziac :( Gdyby nie fakt, ze nie bede sama w tym stanie nigdzie jechac, to jutro z rana juz bylabym w drodze do Polski :'(

Zielona bardzo Ci wspolczuje i juz sie nie zamartwiaj, nie zrobilas nic zlego!!! Masz prawo gorzej sie czuc i byc np oslabiona a Twoj maz ma obowiazek to rozumiec i akceptowac tym bardziej ze nie czekaliscie na wizyte prezydenta tylko Tescia i zony, ktorzy jak mowisz sa fajni i dla nich to nie problem... Mysle ze najgorsze co mozesz w tej sytuacji zrobic to przepraszac meza czy probowac to lagodzic. Nie zrobilas NIC przez co zaslugiwalabys na to zeby byc tak obrazana, mowie Ci to jako kobieta i jako psycholog ktorym jestem:) jesli teraz zaczniesz przepraszac czy lagodzic to on pomysli ze wszystko jest ok, a epitety ktorymi Cie obrzucil to jakies totalne przegiecie, wiadomo ze w klotni mozna powiedziec rozne przykre rzeczy typu nawet "jestes glupia" albo "sp****" ale mysle ze on juz wyjatkowo przegial. To jest fundamentalny brak szacunku i on powinien tego szacunku nabrac. Olej, zyj swoim zyciem jutro,pojutrze, sam pojdzie po rozum do glowy.
 
Malinko, ludzie normalni i w ogole nie byloby problemu.

Dla mnie tez to zachowanie jest skrajnie skandaliczne, co zreszta mu powiedzialam. Przegial na ostro.
Tylko co moge zrobic ?
Zaakceptowac, albo pojsc w swoja strone :(

Giulia, on nie przeprosi. Serio, on nigdy nie przeprasza. Chyba, zeby mu sie usunal grunt spod nog - zniknelabym, to pewnie by zmiekl. Grozby i prosby juz nie dzialaja.

Nie zamierzam przepraszac. Chcialam lagodzic, to dostalam kolejna wiazanke.
Mam ochote wyniesc sie na zawsze. On nie zasluguje na zycie z nami.

Ide sie polozyc. Najwyzsza pora. I tak nie uslysze dzisiaj zadnego cieplego slowa, niczego rozsadnego z niego tez nie wydobede, bo tylko sie drze. Przykro mi :(

PS. Venicee, tak sobie mysle, ze "najlepszym", to cos takiego nie powinno sie jednak zdarzyc. Albo nie sa tymi "najlepszymi". Chodzi o nieprzekraczanie granic... :(
 
Ostatnia edycja:
zielona jak to czytałam to aż mnie nerw złapał na twojego męża. jak można ? mam nadzieje ze się opamięta i przyjdzie na kolanach cie przepraszac. my też niedawno mieliśmy okres kłótni ale nigdy nie usłyszałam takich słów z jego strony. tak nie powinno być. szacunek przedewszystkim i do ciebie i do dzieciątka.
a ja oczywiście nie mogę spać. znowu miałam głupie sny...wiedziałam że są takie w ciąży ale żeby aż tak?
 
Zielona współczuję takiej przykrej sytuacji. Mężczyzna który ma rodzinę dziecko w drodze zachowuje się jak nastolatek nie szanując nikogo to przesada.
Ja bym strzeliła focha zebrała swoje rzeczy i wróciła do Polski bez żadnego słowa gdzie kiedy i jak. Dała bym mu nauczkę.

My z mężem swój kryzys przeszliśmy jak staraliśmy się o dziecko bez skutku różne słowa padały kiedy przyszło apogeum. Postanowiłam się rozstać wtedy. On się wyprowadził... I powiedziałam ze jeśli to małżeństwo będzie miało przetrwać to przetrwa i próbę czasu i rozłąke. I tak było po miesiącu czasu czy nawet więcej miałam już dość samotności i braku męża. Od tamtego czasu to miewamy tylko sprzeczki typu "dlaczego w łazience klapa nie opuszczona " teraz tym bardziej mąż uważa na słowa i na to co robi żebym się nie denerwowala.


Szkoda mi Ciebie bo ostatnio kiepsko się czujesz a mąż Ci nie pomaga a wręcz przeciwnie. W takiej atmosferę ciężko żyć...
Jeśli jest tak często z byle powodu to warto zadać sobie pytanie czy aby na pewno warto skazać się na takie życie...

Przytulam Cię.


Wracając....to wczoraj przeszły mi wszelkie bóle brzucha więzadeł... upławy zniknęły krwotoki z nosa tez... aż zaczynam się teraz martwić czy wszystko ok...
Ah byle do piątku i do polowkowego w poniedziałek....

f2w3kw7ijzzr6lqp.png
 
Malinko, ludzie normalni i w ogole nie byloby problemu.

Dla mnie tez to zachowanie jest skrajnie skandaliczne, co zreszta mu powiedzialam. Przegial na ostro.
Tylko co moge zrobic ?
Zaakceptowac, albo pojsc w swoja strone :(

Giulia, on nie przeprosi. Serio, on nigdy nie przeprasza. Chyba, zeby mu sie usunal grunt spod nog - zniknelabym, to pewnie by zmiekl. Grozby i prosby juz nie dzialaja.

Nie zamierzam przepraszac. Chcialam lagodzic, to dostalam kolejna wiazanke.
Mam ochote wyniesc sie na zawsze. On nie zasluguje na zycie z nami.

Ide sie polozyc. Najwyzsza pora. I tak nie uslysze dzisiaj zadnego cieplego slowa, niczego rozsadnego z niego tez nie wydobede, bo tylko sie drze. Przykro mi :(

PS. Venicee, tak sobie mysle, ze "najlepszym", to cos takiego nie powinno sie jednak zdarzyc. Albo nie sa tymi "najlepszymi". Chodzi o nieprzekraczanie granic... :(

Zielona, z poprzednie ciąży pamiętam głównie kłótnie. Nigdy nie były takie siarczyste i częste jak właśnie wtedy. Ja nie radziłam sobie z hormonami i emocjami i mój M też nie, a nie była to szczeniacka wpadka tylko dziecko wystarane długo po ślubie i już na swoim. Więc teoretycznie nie zostało nic, tylko się cieszyć. A było kiepsko.
Nie mam zamiaru tłumaczyć Twojego męża, ale może też trochę go to przerasta. Twoje emocje, słabe samopoczucie, lęki, brak dobrej opieki lekarskiej itd..
I zgadzam się z Venicee, nie ma dobrych małżeństw bez kłótni, ja w takie przynajmniej nie wierzę, bo to znaczy że ktoś ciągle tłumi emocje..
Ale w sumie po raz kolejny radzę wizytę w Polsce, chociaż na chwilę...

Venicee, kciuki za wizytę &&&&&
 
@Zielona_stokrotka - bardzo przykro czytać takie słowa, niestety, mój M. to podobny charakter do twojego, ale nauczył się już przepraszać. Choć zaznaczam - nie zawsze. Mój M. nie radzi sobie kompletnie z nerwami, najmniejszy problem, a on juz się drze.
Wiesz co mi wczoraj 7letnia córka powiedziała?? Namiętnie bawią się Gwiezdne Wojny, przybierają różne role. Mnie przydzieliły Mistrza Jodę....! :D Bo jestem taka spokojna jak on. Nerwy bardzo mi szkodzą, więc musiałam się nauczyć nie denerwować.
A to ja jetem cholerykiem....nawet i charakter potrafi się zmienić....
Stres i nerwy to główne "powody" chorób. Wszelakich. Ja jestem po operacji kręgosłupa, nigdy już nie będę zdrowa i nigdy wielu rzeczy nie będę mogła zrobić. Wg mojego M. to świetna wymówka..... Na początku stycznia miałam takie ataki bólu, że nie byłam stanie chodzić, stać, leżeć. A M. nie raczył zająć się dziewczynkami, tylko na mnie wrzeszczał.
Wiesz, w Japoni mówią, że im bardziej jesteś zdenerwowany, tym ciszej powinieneś mówić.

Ja nie daję się podpuścić. Nie daję po sobie poznać, że mnie zabolały jego słowa. Czasem, gdy jest już spokojny każę mu powtorzyć to, co mi powiedział. Pytam czy chciałby to żeby to samo usłyszały jego córki, co konkretnie mu się nie podoba i jak to naprawić. Często gram na emocjach - że jesteśmy rodziną, że na świecie jest wystarczająco dużo zła i złości, żeby sobie to fundować w domu, że chciałabym, abysmy byli dla siebie wsparciem, przyjaciółmi. Nie robię "wycieczek osobistych". Wykorzystuję teksty typu "nie jestem idealna i nigdy nie będę".
Bardzo dużo mnie to wszystko kosztuje, to ja jestem sterem i okrętem w tym domu, ja trzymam wszystko w ryzach i ja jestem silna.
A on się dziwi dlaczego dzieci są płaczliwe. Gdy byłam z Milenką w ciąży - druga, nieplanowana - on długo nie mógł się z tym pogodzić. nie mógł tego zaakceptować. Udawał, że mnie nie ma, że nie widzi rosnącego brzucha, nie pomagał mi w niczym. Krzyczał coraz więcej. Gdy Milunia się urodziła, od pierwszego dnia, na podniesiony głos, hałas reagowała odruchem moro i histerycznym płaczem. Tak jest do dziś. Dlatego nie pozwalam sobie na luksus denerwowania się i złości.

Trzymam za Ciebie kciuki. Nie mogłabyś do kogoś jechać, na kilka dni, może do teścia? Do koleżanki? Jeśli masz odłożone parę groszy, może hotel?? Niech się trochę wystraszy, że mógłby Was stracić....
 
KKasiulka widzę ze każda ma za sobą jakaś historie... ale Ty obrałas jakaś taktykę która widać w jakiś sposób się sprawdza.

W naszym małżeństwie to ja jestem ta Wrzeszczaca a mąż spokojny. Częściej ja prowokuje niż on ale dużo przeszliśmy i stwierdziliśmy ze za mało czasu spędzamy razem żeby ten czas spędzić w kłótni. Chociaż jak wszędzie zdarzają się sprzeczki i spory. Dla mnie niema idealnych związków a jeśli takie istnieją na pozór coś ukrywają za ścianą.

Jesteśmy różnymi ludźmi z różnymi charakterami temperamentem to naturalne ze musimy jakoś się wpasowac w siebie. Ale nie rozumiem jak można tak na wtykac kobiecie swojego życia matce swoich dzieci która pod sercem nosi cześć tego mężczyzny ze jest taka i owaka... zwłaszcza że nerwy nie są wskazane w takim stanie... ah

Walentynki nie wesołe.
My nic nie robiliśmy bo małz wrócił po całym tyg przeziębiony. Większość dnia przespal. Mówie do niego ze nie kupiłam Mu nic bo po 10 latach związku pomysłu mi brak. To powiedział ze on niczego nie oczekiwał bo ja i dzieci jesteśmy jego najlepsza Walentynka... aż mi się głupio zrobiło bo śmiałam się z niego ze był w sklepie po papierosy a mi czekolady nie kupiły na Walentynki. Walentynki to jeden dzień a ile razy kupil mi ja bez okazji to nie zliczę...także święto świętem...ale każdy inny dzień się liczy...



f2w3kw7ijzzr6lqp.png
 
reklama
Witam
zielona przykre to co piszesz

my wczoraj też jakoś specjalnie nie obchodziliśmy Walentynek rano pojechaliśmy w góry nawet nie sądziłam że godzina jazdy samochodem i taka różnica w pogodzie u nas wiosna a tam zima w pełni
później chcieliśmy gdzieś na obiad zjechać ale gdzie pojechaliśmy to same rezerwacje skończyło się na kurczaku z rożna ;)
Majka zachwycona nartami za tydzień też chce jechać
 
Do góry