reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Lipiec 2010

eijf u nas jest poduszka puchowa 0,5 kg, raczej płaskawa, ale nie az tak płaska jak tradycyjne poduszki z kompletów dziecięcych. Używamy od dawna, Gosia miała chyba z pół roczku i strasznie wierzgała w stronę wezgłowia łóżeczka, na nic były ochraniacze, bo rano budziła się z wygiętą szyją. W podusię głowka się zapadała, więc to pomogło.

skrzat mi też bez wózka ciężko, ale teraz już cześć spacerów musi być na nóżkach. Jednak na zakupy prawie zawsze biore wózek i nawet jak jest początkowy bunt, to szybko sie uspokaja i akceptuje sytuację:tak:




A my dzisiaj byliśmy na basenie - rodzinnie, ale jak przyszło do wyjścia, to mój M wyskoczył na chwilę na basen pływacki i go wcięło... więc szatnię zaliczyłam sama z małą... i było trochę ciężko:zawstydzona/y:
nie wiem czy to ja słabo zorganizowana, czy po prostu nieprzyzwyczajona, ale mam na rękach gołe dziecko owinięte w ręcznik, torbę z jej rzeczami, jeszcze z szafki wyciągnęłam drugą torbę i wieszak z kurtkami i myślałamm, że świra dostanę, zanim znalazłam wolną kabinę, zdążyłam zgubić klapka małej (na szczęście jakaś dobra dusza przyszła przynieść) a w szatni- ubieram małą, gimnastykuję się, żeby jej nie zmoczyć własnym mokrym strojem i zeby nie robiła nurka pod kabiną, żeby nie kłąsć rzeczy mokrych na suche, żeby nie sciągała klapek, za mało rak, za mało miejsca... uff... jakoś się udało, idziemy suszyć głowę, nasze rzeczy byle jak rzucone na ławkę... no i wreszcie zjawia się zadowolony z siebie tatuś:dry:...no to chociaż wiem, jak to będzie jak pójdę sama...

Tak na przyszłość, lepiej zabrać jedną większą torbę i to taką, żeby miała luzu na ciuchy ściągnięte z grzbietu, kilka foliowych woreczków na te wszystkie mokre buciki, stroje, zabawki. Wydawało mi sie, że mam tych siateczek kilka, ale jak przyszło co do czego, okazało sie za mało. Dobrze miec dmuchane kółko (było), ale przyda sie też jakiś kubeczek do przelewania wody (pożyczaliśmy). No i oprócz ręcznika, żeby mieć szlafroczek (my nie mieliśmy).


a jak wam idzie na basenie?
jakieś rady?



tak w ogóle to dzisiaj było w planie zoo, ale rano trochę padało, za to teraz się rozpogadza... może po drzemce jeszcze to zoo zaliczymy?
 
Ostatnia edycja:
reklama
Nef-ta poduszka to sie pewnie dopiero pojawi przy zmianie lozka.Poki co nie pamietam juz kiedy ostatnio zbudzila sie w nocy wiec chyba spi sie jej ok poki co.
Ja wozka raczej juz nie uzywam ale to dlatego ze jezdzimy rowerem.Wszedzie na nogach nie dalaby rady.
Co do basenu to bylismy na wakacjach ale to chyba co innego.Tu u nas byla w ubueglym tyg pierwszy raz (jutro nastepny).Nie znam szczegolow bo byla z tata ale dali rade.Jedyne co ja mu dalam to steoj,pieluche,recznik.Miala tez klapki i skrzydelka ktore woli od kola.Miala chyba gumowa pilke ze soba (ale na wakacjach kubki swietnie sie sprawdzaly).Wiem ze byla zadowolona i zjezdzala ze slizgawki do wody.Jutro chyba pojde zobaczyc.Z nia w sumie na ogol problemow nie ma w sensie ze ucieka czy nie chce sie ubierac.Jak sie czemus ze smiechem sprzeciwia to stoje zi patrze na nia az sie opamieta;)

Mala zakocgana w kroliku poki co.Musial z nia spac a rano jak moj ja wyciagal z lozka to slyszalam ze krolik tez ma isc na dol i dawala mu "high five"
 
U nas poduszka od urodzenia. Bardzo płaska, ale jest.
Teraz muszę jej jakiegoś przykrycia na lato poszukać, bo koc za krótki mam, a pod kołdrą za gorąco.

My dziś byliśmy na pogotowiu. Od tygodnia ma biegunkę, a właściwie to chyba bardziej rozwolnienie...W każdym razie po 5 kup dziennie, a w jednej była krew i śluz. Jak podawałam smectę, to ilość ta sama, ale już normalna konsystencja. a potem znów taka rzadsza, a dziś doszła jakaś dziwna wysypka na plecach...

I w sumie nie wiadomo co to. Lekarka obstawia mleko (ja też) bo od 2 tyg 2 razy dziennie jadła płatki na mleku krowim (na mm nie chciała), ale może coś jeszcze się rozwinąć...Mam podawać Zyrtec (lek antyhistaminowy), Kreon (Zaburzenia trawienia tłuszczów, białek i węglowodanów, wywołane niedostateczną zewnątrzwydzielniczą czynnością trzustki. )i Diclofor (probiotyk).

A Smectę po każdym luźniejszym stolcu, ale nie koniecznie...
No i 0 mleka...ani jogurtu, ani kaszy, ani śmietany do zupy.

Nie ma pojęcia co jej podawać na śniadanie i kolację bo ona nie je kanapek, ani mięska duszonego itd. Tylko właśnie jadła kasze, płatki i zupę- z mięsem albo bez, zależy jak je podeszło..
I ostatnio w kółko pomidorowa.
Ewentualnie suche bułki i makaron-bez niczego...
Dziś były tylko 3 kupki więc może przejdzie?

wózka też nie używamy chyba, że jak jedzie do babci autobusem to wtedy w wózku.
ale musimy lekką parasolkę kupić, tak żeby się jakoś do pociągu zabrać jak będziemy jechać do mojego domu rodzinnego...

Nie wyobrażam sobie 6 h z Zuzią w pociągu...
 
joaszka-chyba lepiej w pociagu niz w autobusie czy samochodzie?tzn nie wiem jaki to pociag ale w pociagu jaki pamietam jest przynajmniej wiecej miejsca,mozna pochodzi jak sie chce wiec powinno byc ok?Kurcze ja juz chyba wszystkie srodki komunikacji z mala zaliczylam od autobus,samochod,statek,samolot,rower ha ha i powiem ci ze czlowiem przewaznie niepotrzebnie sie przejmuje.
jesli chodzi o kupki...Mnie mowiono ze po jakiejs infekcji wirusowej to moze potrwac ale samo przechodzi.Organizm musi powydalac swinstwa.Moja miala tak raz ale nic na to nie daja i rzeczywiscie przeszlo kiedy powiedzieli ze przejdzie (z tym ze krwi nie miala.jedynie sluz).Najwazniejsze by pila i sikala.
jesli chodzi o jedzenie to trzymam buzie na klodke bo krzyczec bedziesz;)
a kiedy to w podroz sie wybieracie?
 
Eijf, Ty chyba zapomniałaś jak kolej w PL wygląda...

Mama z bratem ostatnio jechali prawie pół drogi na stojąco, a jak wysiadali to się ledwo przez ten tłum na korytarzu przecisnęli. a pierwsza klasa kosztuje podwójnie.
szkoda mi 500 zł prawie na same bilety...

a o co Ci chodzi z jedzeniem?

Co ja niby ma poradzić, że ona je tak jak je?
 
Joaszka, nabiał to się w ogole w biegunkach wyłącza. A jak jeszcze moze byc przyczyną biegunki, to tym bardziej!

Kurcze, szkoda, ze ona tego modyfikowanego nie chce. Moze jakies o innym smaku by dalo rade?

Ja bym przeczekala na suchej bulkce (doskonala na biegunki) i makaronie. A warzyw zandych nie jada? typu gotowana marchewka (tez dobra na biegunki?)

U nas, mimo stwierdzonej alergii, daję Poli ser bialy, zolty i jogurt (w niewielkich ilosciach) i jest dobrze. Ale ciagle MM jeszcze jest.

Natomiast po mleku, na ktorym niania robila nalesniki, miala straszną biegunkę i w ogole straszną noc, z bolami brzucha. WIęc na razie zwyklego mleka nie planuję


A pytanie z innej beczki- polecacie jakies lozeczko turystyczne? moze cos bedziemy kupowac na te wakacje (albo na urodziny zamowimy), a zupelnie nie wiem, na co zwrocic uwagę
 
joaszka-fakt,dawno koleja nie jechalam w PL.Ostatni raz chyba...z 8 lat temu?No ale nie sadze ze kiedys lepsze to bylo?Jako dziecko podrozowalismy z rodzicami (z Wroclawia do warszawy) bardzo czesto.Ja podroze pociagiem bardzo milo wspominam:) Czasy byc moze sie zmienily?Choc i mnie cos swta ze tez scisk byl ale na ogol podrozowalismy wygodnie z miejscowkami.Nie wiem,moze nie mam racji.jesli jest tragedia to moze warto doplacic?
Co do jedzenia to wez to z przymrozeniem oka potraktuj.Byc moze sie nie znam bo nie mam problemu z jedzeniem malej, ale ostatnio dyskutowalysmy na ten temat ze znajoma.jej bratanek niby nie chce jesc nic poza parowkami i chlebem w jajku i to glownie dostaje.Zadnych owocow,zadnych warzyw ,nic!No i my obie nie mozemy tego zrozumiec.Przeciez wystarczy dziecku nie dac tego czego wola?Maluch cos tam polubil,cos tam zna to wola ale to my jestesmy rodzicami i mozemy decydowac za niego.Jak zglodnieje to jestem przekonana ze zje.nie jestem za wmuszaniem w dzieciaka jedzenia ktore nie lubi ale nie jestem tez za podporzadkowaniem sie dwulatkowi.Moja tez nie jest glupia i wie gdzie sa ciastka.Idzie pod szafke i wola a gdy chce dac cos innego to mowi ze nie bo ona ciastko chce.A ja daje ciastko raz na dzien i do widzenia.Nie chcesz alternatywy to nie,twoja strata.Nie chce jesc czegos tam na obiad to tez ok ale nie bede skakala i dawala tylko tego co ona poznala i zaakceptowala.Z doswiadczenia wiem ze czesto jest tak ze jak zglodnieje to zje.moze nie wszystko co damy ale jedzenia mozna sie nauczyc.

my tu o kolei a ja wlasnie czytam ze katastrofa u nas byla..
 
Ostatnia edycja:
Niestety Eijf, ale ja nie potrafię podejść do sprawy w stylu- nie chcesz to nie jedz...U niej za długo to trwa i przegładzanie na nic się zdaje, bo i tak nie zje tego co jej podam. Próbowałam nie raz i w efekcie kończyło się tak, że do kolacji nie zjadła nic...a dziecko mi głodne chodzić nie będzie.Więc z 2 złego wolę niech je i 2 razy dziennie pomidorową czy ta sam makaron.
Wiesz, przy starszym dziecku to może i byłoby łatwiej, ale to jest dziecko które rośnie i musi otrzymywać odpowiednie składniki w odpowiedniej ilości, a jedząc w kółko to samo...

Zaznaczam, że nie daję jej ciastek, nie piej soków, nie podtykam jej przegryzek, więc teoretycznie gdy jest głodna to jeść powinna. Ale o ile np. pomidorową zjadła całą miskę i dokładkę, tak innej zupy nie rusza ( a wcześniej jadła).


Podaję jej i owoce i warzywa, i o ile z owoców zje banana, jabłko to warzyw nie ruszy (tylko to co w zupie). A owoc to nie posiłek, więc nie zastąpię jej śniadań bananami i jabłkami...

Niestety, ale rodzic którego dziecko je wszystko nie zrozumie troski rodzica "niejadka". Ja kiedyś też miałam podejście w stylu- nie chcesz, nie jedz, ale kiedy to dotyczy mojego dziecka, to już nie tak łatwo powiedzieć...

Co do podróży-owszem komfort komfortem, ale nie stać mnie aby płacić ok. 400 zł za same bilety.

co 200 zł to nie 400. a jeszcze tydzień trzeba przeżyć i opłacić domek (bo chcemy domek nad jeziorem, u rodziców nie ma warunków, a poza tym wiadomo-wakacje w mieście to nie to samo co nad wodą).
 
reklama
joaszka-to tylko takie moje przemyslenia choc i w praktyce to widzialam.Bylam opiekunka dziewczynki,aniolka.No to najgrzeczniejsze dziecko jakie widzialam bylo ale z jedzeniem koszmar i mala przez kilka tygodni chodzila spac bez kolacji...(w dzien oczywiscie jadla).Od razu dodaje ze jej mama tyranem nie byla,wrecz przeciwnie.O jak ta mala nauczyla sie jesc.Ja moze nie bylabym az tak rygorystyczna by przez kilka tygodni pozwalac na to by nie jedla glownego posilku ale jak mi moja raz na ruski rok czegos jesc nie chce to mowie ok,nie chcesz to nie ale nie dostanie innego bo nie po to w garach stalam.Dziecko nie umrze od tego jak nie zje raz czy dwa.
Nie jest tak ze moja mala je wszystko.Czasem wmiecie co sie jej da jak np makaron z mieskiem ,groszkiem i marchewka a czasem wybierze sobie ze bedzie jesc tylko powiedzmy ziemniaczki...Czasem jak jest glodna i czeka na posilek to staram sie dac najpierw warzywa a dopiero potem to co lubi bardziej i to tez sie sprawdza.
Kazda mama ma prawo postepowac jak uwaza za sluszne ale ja wiem ze nie zdecydowalabym sie na podawanie kazdego niemal dnia ugotowanego makaronu z serem (znam taka mame) czy parowek wlasnie tylko dlatego ze dziecko czegos innego nie lubi.No to polubi.Naprawde wolalabym nie dac posilku ale to ja.
Czasem dzieci maja takie zagrania wcale nie dlatego ze cos im nie smakuje.(znajoma opowiadala o bratanku ze wie dlaczego on tak robi ale nie bede sie rozpisywala).Jej wlasna corka niby nie lubi gotowanych ziemniakow.Nie jada ich w domu.Ostatnio byla u mnie.Zrobilam rybe,ziemniaki (niesolone ,takie suche z odrobina masla dalam) i marchewke.Zjadla wszystkie ziemniaczki i innego dnia rowniez.No i zrozumiesz taka?
Ja jak bylam mala w domu jesc nie chcialam ale moja zdesperowana mama zanosila to samo do sasiadki i tam jadlam i sobie zupke chwalilam....Jak one z nami pogrywaja to ja bym tez pogrywala.
Bardzo mnie w ogole cieszy ze ta moja znajoma ktora zajmuje sie moja mala ma podobne sposoby i gadzamy sie co do wychowania.Rowniez jesli chodzi o karmienie.

Joaszka-a jesli chodzi o podroz.No coz, nie ma chyba wyjscia jak sie przemeczyc...Najwazniejsze zeby urlop byl udany!Ja tez nie wyobrazalam sobie 10 godzinnego lotu ale na duchu podtrzymywalo mnie to co mielismy zobaczyc !
 
Ostatnia edycja:
Do góry