Mysza1984
lalllalalala ;-)
No tak... napisałam, że jest super i wszystko się zdupiło. Przepraszam za słowa, ale targają mną takie emocje... Udało nam się dzisiaj za darmo przebukować bilety i wracamy dopiero 8-go. Nie powiedzieliśmy nic rodzicom, bo chcieliśmy, żeby 7-go mieli niespodziankę. I do godziny pierwszej w nocy obecnego czasu bardzo się cieszyłam, ale teraz siedzę na kanapie i nie mogę spać, bo z nerwów i ze strachu nie potrafię poskładać myśli... ja bym chciała w ogóle przestać myśleć...
Ninka już spała, rodzice też się położyli, a M został na dole w salonie i oglądał film. Nagle słyszę, jakieś krzyki, wybiegam z łóżka tata biegnie na dół z taką wścieklizną, zobaczyłam z góry tylko M więc bałam się, że tata biegnie, żeby mu coś zrobić (nie wiem, myślałam, że może lunatykuje...) zaczęłam krzyczeć "tato, tato|. Zbiegłam na dół, a tam M się szamota z jakimś gostkiem. Nie wiedziałam o co chodzi i skąd się ten ktoś wziął w naszym domu. Zaczęli się przepychać, tata się jeszcze dołączył. Mama tylko zobaczyła co się dzieje i poszła do Niny. Ja z tych nerwów nie wiedziałam co robić. Koleś wszedł przez okno z łazienki, bo M jeszcze siedział, a w łazience się pali, więc było uchylone. Z ulicy jednak tego nie widać, więc koleś ewidentnie "był w pracy". Chciał zwiać przodem, ale złamał klucz w zamku, a M go dopadł, więc chciał uciekać do góry. Dobrze, że tata zbiegał na dół, bo nie wiem, co by się tam działo. Jak pomyślę, że Ninka tam była, to aż mnie wzdryga. Zadzwoniłam pod 112, ale przekierowali mnie na jakieś 995. Nie wiem co to za numer. Wykręcałam, ale nie ma takiego i jakimś cudem ktoś zadzwonił. To była policja. Coś tam im powiedziałam moim wspaniałym angielskim. Jak przyjechali tata i M trzymali kolesia w wiatrołapie. M się darł po nim, bo ten zaczął jakieś teksty, że on biegał i pomylił domy. I gada głupoty. Tatę kopnął w piszczel i cały mu napuchł, M dostał z pięści w twarz i koleś ugryzł go w rękę. Jak chciał biec do góry M dostał wścieku, bo chyba myślał tylko o Nince. Zaczął kolesia dusić... Ten się osunął na ziemię i trochę uspokoił, zaczął przepraszać. Ale ja myślałam, że go zabiję. Przyjechała policja... Jutro rano będą spisywać zeznania... Mają załatwić polskiego tłumacza. Koleś mial w kieszeniach jakieś zegarki, czyli już gdzieś był przed nami... Cała się trzęsę. Nie mogę zasnąć. Wiem, że dla kogoś może to być głupie, ale musiałam wejść i wyrzucić to z siebie... Mama się położyła. Ja z M i tatą siedzimy na dole "na straży|. Jutro ja się położę a mama zajmie się małą. Teraz żałuję, że przebukowałam bilety. Boję się, że koleś nie był sam... Zresztą się odgrażał...
Boże jakbym chciała, żeby już było rano.
Ninka już spała, rodzice też się położyli, a M został na dole w salonie i oglądał film. Nagle słyszę, jakieś krzyki, wybiegam z łóżka tata biegnie na dół z taką wścieklizną, zobaczyłam z góry tylko M więc bałam się, że tata biegnie, żeby mu coś zrobić (nie wiem, myślałam, że może lunatykuje...) zaczęłam krzyczeć "tato, tato|. Zbiegłam na dół, a tam M się szamota z jakimś gostkiem. Nie wiedziałam o co chodzi i skąd się ten ktoś wziął w naszym domu. Zaczęli się przepychać, tata się jeszcze dołączył. Mama tylko zobaczyła co się dzieje i poszła do Niny. Ja z tych nerwów nie wiedziałam co robić. Koleś wszedł przez okno z łazienki, bo M jeszcze siedział, a w łazience się pali, więc było uchylone. Z ulicy jednak tego nie widać, więc koleś ewidentnie "był w pracy". Chciał zwiać przodem, ale złamał klucz w zamku, a M go dopadł, więc chciał uciekać do góry. Dobrze, że tata zbiegał na dół, bo nie wiem, co by się tam działo. Jak pomyślę, że Ninka tam była, to aż mnie wzdryga. Zadzwoniłam pod 112, ale przekierowali mnie na jakieś 995. Nie wiem co to za numer. Wykręcałam, ale nie ma takiego i jakimś cudem ktoś zadzwonił. To była policja. Coś tam im powiedziałam moim wspaniałym angielskim. Jak przyjechali tata i M trzymali kolesia w wiatrołapie. M się darł po nim, bo ten zaczął jakieś teksty, że on biegał i pomylił domy. I gada głupoty. Tatę kopnął w piszczel i cały mu napuchł, M dostał z pięści w twarz i koleś ugryzł go w rękę. Jak chciał biec do góry M dostał wścieku, bo chyba myślał tylko o Nince. Zaczął kolesia dusić... Ten się osunął na ziemię i trochę uspokoił, zaczął przepraszać. Ale ja myślałam, że go zabiję. Przyjechała policja... Jutro rano będą spisywać zeznania... Mają załatwić polskiego tłumacza. Koleś mial w kieszeniach jakieś zegarki, czyli już gdzieś był przed nami... Cała się trzęsę. Nie mogę zasnąć. Wiem, że dla kogoś może to być głupie, ale musiałam wejść i wyrzucić to z siebie... Mama się położyła. Ja z M i tatą siedzimy na dole "na straży|. Jutro ja się położę a mama zajmie się małą. Teraz żałuję, że przebukowałam bilety. Boję się, że koleś nie był sam... Zresztą się odgrażał...
Boże jakbym chciała, żeby już było rano.