Gregorka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 11 Grudzień 2009
- Postów
- 347
Hej Dziewczyny!
Witam się po weekendowej nieobecności. Udało mi się nadrobić i cieszę, się, że jeszcze trzymamy się w dwupaczkach i nikt w weekend się nie rozpakował. Chociaż jak widzę, kilka z nas musi być już w blokach startowych: kama, dżamena, atabe (działaj z tymi wynikami, trzymam kciuki za poprawę), louise - grzecznie leż tak jak to robisz ostatnio, a vanilka - to już za chwilkę (ale fajnie).
kasik - cieszę się, że już w domku. Dużo zdrówka i sił dla Ciebie i Bartusia raz jeszcze!!!
My w weekend ostatni raz przed porodem wybraliśmy się z M do naszych rodziców. Przy okazji pogodziłam przyjemne z pożytecznym - w sobotę byłam na wieczorze panieńskim mojej psiapsółki. Co prawda tylko na części "domowej", bo do klubu to już nie chciałam ryzykować. Bardzo fajnie spędziłam czas, pobawiłam się wesoło (pomimo braku zażywania alkoholu). Najgorsze, że za tydzień jest wesele, a my, tzn. ja nie dam rady już się na nim pojawić. 200 km to może nie aż tak daleko, ale ze względu na moje puchnięcie, duże gabaryty, niewygodę siedzenia w jednej pozycji, brak sił i ochoty na tańce, nawet jedzenie? - niestety nie będziemy na tym weselu. Bardzo żałuję, bo to naprawdę moja bliska kumpela. Dziś muszę jej to oznajmić, że jednak nie przyjedziemy
Witam się po weekendowej nieobecności. Udało mi się nadrobić i cieszę, się, że jeszcze trzymamy się w dwupaczkach i nikt w weekend się nie rozpakował. Chociaż jak widzę, kilka z nas musi być już w blokach startowych: kama, dżamena, atabe (działaj z tymi wynikami, trzymam kciuki za poprawę), louise - grzecznie leż tak jak to robisz ostatnio, a vanilka - to już za chwilkę (ale fajnie).
kasik - cieszę się, że już w domku. Dużo zdrówka i sił dla Ciebie i Bartusia raz jeszcze!!!
My w weekend ostatni raz przed porodem wybraliśmy się z M do naszych rodziców. Przy okazji pogodziłam przyjemne z pożytecznym - w sobotę byłam na wieczorze panieńskim mojej psiapsółki. Co prawda tylko na części "domowej", bo do klubu to już nie chciałam ryzykować. Bardzo fajnie spędziłam czas, pobawiłam się wesoło (pomimo braku zażywania alkoholu). Najgorsze, że za tydzień jest wesele, a my, tzn. ja nie dam rady już się na nim pojawić. 200 km to może nie aż tak daleko, ale ze względu na moje puchnięcie, duże gabaryty, niewygodę siedzenia w jednej pozycji, brak sił i ochoty na tańce, nawet jedzenie? - niestety nie będziemy na tym weselu. Bardzo żałuję, bo to naprawdę moja bliska kumpela. Dziś muszę jej to oznajmić, że jednak nie przyjedziemy