dziuula u nas ataki histerii były kiedyś po kilka dziennie, teściowa odwracała jej uwagę czymś innym, Marek olewał, a ja tłumaczyłam i moja metoda chyba wygrała. Julka teraz niezmiernie rzadko się wkurza żeby płakać i histeryzować dłużej niż kilka minut.
Patra, przykro mi z powodu tej dziewczyny, która straciła maleństwo:-( A Kacperek pewnie nie będzie mieć ospy, nie martw się na zapas:-)
Aniu, mi kiedyś lekarka na wizycie prywatnej powiedziała, że jesli nie chcemy żeby dziecku przepisano antybiotyk bez zastanowienia, to lepiej zrobić rano badanie krwi, po obiedzie odebrać wyniki i wtedy z nimi iść do lekarza. Morfologia pokaże czy to wirus czy nie, wtedy wiadomo jakie leczenie wybrać.
A u mnie okropnie się dzień zaczął. Julka wczoraj była bardzo marudna, mieliśmy gości (koleżanka w ciąży z synkiem) i Jula serio marudziła, nawet się bawić z nim nie chciała. O 19 się okazało że ma 38.9 C więc koleżanka zmyła się jak poparzona, a mi głupio, że mogła Julka ją i małego czymś zarazić. Poza tym po nurofenie spadła tempka ale w nocy po 24 znów skoczyła, a rano było ponownie 38.3 C.
Do tego wczoraj teściowa mnie wkur... i dziś rano chciałam z nią pogadać spokojnie itp. Ale się nie dało. ulka mi co dzień mówi co robi, gdzie była itp. Ugotowałam szczawiową, czułam ze ta pinda zrobi wszystko , zeby Julka jej nie zjadła. Nie myliłam się. Mała mi powiedziała, że babcia ją wzięła na spacer pokazać karetke, ale była tylko policja (mieszkamy niedaleko wylotu z miasta, za tablicą był wypadek, a ta dewotka jedna poszła popatrzeć i dziecku pokazać co się stało
) i że poszła do babci i dziadka i babcia jej dała zupe i mowiła "NO CHAPAJ CHAPAJ (tak gada do dziecka ze ma jeść) A JA NIE CHCIAŁAM JEŚĆ BO NIE BYŁAM GŁODNA" Więc od razu wiadomo o co kaman. Rano spytałam o spacer, powiedziała że łaziły po osiedlu, mowie a karetki była jej mama pokazać? ona że nie, mowie i czego mama kłamie, Jula mi wszystko powiedziała. Głupio jej się zrobiło. Spytałam dlaczego dokarmia Julke, że potem szczawiowej nie zjadła. A ona że nie dokarmia przecież, mowie znów żeby nie kłamała, bo dziecko mi powiedzieło ze kazała jej mama chapać zupe ! Znów zonka złapała, myslała ze Julka to taka głupia istota jak ona sama
to wyrzuciła mi ze celowo zrobiła jej zupke inna zeby tylko szczawiowej nie zjadła. Powiedziałam jej co na ten temat myślę, do tego wspomnialam ze mała ma gorączkę i nigdzie nie wychodzą. WIecie co powiedziała? TO NA PEWNO OD SZCZAWIOWEJ
Boże patrzysz i nie grzmisz ! A i jeszcze wkurzyła mnie tym, że odkręca jej grzejnik w pokoju jak kładzie ją spać choć ewidentnie tego zabroniłam. Julka przy alergii na roztocza ma mieć ok 18st zeby sie to cholerstwo nie rozmnażało, a jak ta jej włączy grzejnik, ubierze w piżamę do spania i nakryje po same uszy to dziecko wstaje mokre i sie zaczyna drapać a wieczorem patrze a tu nowe skupiska wysypki. No żesz kur... I weź tu człowieku staraj się pomóc dziecku. A ta pinda się durno smiać zaczęła że dziecko chce chyba zamrozić i ze pewnie przez to ciągłe wietrzenie ma gorączkę. To że ona w domu wietrzy raz na dzien i śmierdzi u nich to nie znaczy ze ja mam mieć tak samo. Powiedziałam jej że jeśli Julki alergia przeistoczy się w astmę to będzie po części jej wina, bo mi nie pomaga w ograniczeniu alergenu. Na spacer wychodzi tylko dwa bloki dalej zeby do siebie ją zabrać, ze skupiska roztoczy do kolejnego. Do parku nie pojdzie bo wg niej nie zdąży wrócić na obiad, a ma do parku jakieś 25min drogi spacerkiem. Okno zamiast raz na godzinę na kilka min otworzyć, to otwiera i wychodzi z domu do siebie, a jak wraca po 2h to wymrożony pokój i chata, to włącza grzejniki debilka. Nie ogarniam jej, mam jej dość i modlę się żeby mnie było stać na przedszkole, bo inaczej wyląduję w wariatkowie. Zwłaszcza, że Marek jej uwagi nie zwróci, bo to jego matka, a jak ja zwracam to wychodzę na tą złą.
No to się wygadałam
p.s. mąż zgubił obrączkę, to już drugi raz w ciągu 6 lat małżeństwa
:-
no: