reklama
zebrra
Potrójna mama :)
Dzięki Dziewczyny, co mogę powiedzieć, nie zniosłam tego dobrze, ale jak to się mówi "co nas nie zabije, to nas wzmocni"
Zeberrka,
Własnie czytałam ten post mojej mamie i obie byłyśmy w wielkim szoku, ze jak to tak moze byc z tymi lekarzami ... Pewnie nie masz już na to ochoty, bo cieszysz sie swoim malenstwem juz teraz, ale to az sie prosi o duza skargę na tego profesora i szpital
Moj poród ...
W niedzielę 22 lipca (1 dz po terminie ) domowymi sposobami zaczełam sie starac o wyjscie Igorka ... POniedzialek, chwilę po 3 rano obudziły mnie skurcze, tak ok co 5 min, do tego odszedł czop sluzowy. Wstałam i zaczelam dopakowywac torbę... Ok 4:30 obudziłam męża mowiac mu, ze rodzę :-) po 5 ruszylismy do szpitala
Ok 6 lezałam na porodowce, bylam pierwsza tego dnia, podłaczyli mnie do ktg ... skurcze byly regularne ale rozwarcie tylko na 1 cm ... tez nie moglam specjalnie lazic, a pozniej pozwolili mi jedynie stac jak na smyczy bo z tymi kablami od ktg
na poczatku skurcze byly do zniesienia, i poza faktem, ze to lozko porodowe bylo na tyle dziwne, ze z niego zjezdzalam ciagle, nie bylo by zle. Byl przy mnie maz i oddychalismy ...pozniej doszly skurcze zoladka i kilka razy zebralo mi sie na wymioty, w czym 1 raz rzeczywiscie nastapily ... nie wiem jak, ale jakos plynal ten czas od 1 cm do 7 ... a to koszmarne sprawdzanie rozwarcia okropnosc ... w tym czasie chcialam zzo, ale w tym szpitalu trzeba sie na to predzej umowic ... poza tym dołaczyl juz wczesniej wielki stres, bo w sumie przy tym posladkowym ulozeniu mialam miec cc a kochani lekarze, ze dzidzius jest maly (wg ich USG mial miec 2900 g a okazalo sie ze to jednak 3210 g), i ze moja miednica jest ok, wiec bede rodzic naturalnie ... to mnie dodatkowo dobilo i zwyczajnei wpadlam w panike. Moja mama i tesciowa pojechaly nawet do innego szpitala zapytac czy tam mnie przyjma i zrobia zabieg - bylam w stanie zaplacic i te 2 tysiace za to, byleby sie skonczylo ... tam nie bylo takiej mozliwosci, ale to juz bylo bez znaczenia bo porod byl juz dosc daleko posuniety ... pan polozny nieopatrznie wspominal, ze takie posladkowe sa trudniejsze i moga trwac do 18 h, co mnei oczywiscie nie podbudowalo ... tyle tego sie nawarstwilo, ze naprawde dziwie sie, ze nie zeszlam z fotela ... na zmiane czuwali przy mnie mąz, mama i tesciowa ... W koncu ktos z personelu powiedzial mamusiom, zeby moze pojechaly do centrum na kawke albo cos, bo byly dosc upierdliwe i wciaz wspominaly o cc Mamuski siedzialy dosc dluugo na korytarzu, ale w koncu nei wytrzymaly i wyszly ... a to za sprawa mojego donosnego glosu, ktorego nie oszczedzalam wijąc sie w skurczach ... pan polozny obiecywal mi dac jakis proch na znieczulenie i oczywiscie sie tego nie doczekalam, sprytne zagranie mowil tez, zebym nie krzyczala tylko oddychala, a ja swoje - oddychalam i krzyczalam na zmianę :-) najgorszy byl ten etap kiedy pojawila sie potrzeba parcia a nie mozna bylo przec bo za wczesnie... tu juz decybele rosly, podlaczyli mi oksytocynę ... nie wiem ile to trwalo , ale bylam szczesliwa kiedy juz moglam przeć . Przyszedl pan profesor, bo to porod zabiegowy byl i nadzorowal innego lekarza, ktory jakas metoda Brachta mial wyciagac mojego synusia... Moj maz caly czas byl przy mnie, choc to zapewnie najlepiej nie wygladalo ... Parcie to chyba najlatwiejsza czesc porodu ... chociaz moje cale cialo bylo juz odretwiale to jakos to przetrwalam ... oczywiscie nacieli mi krocze i to calkiem porzadnie ... niestety lekarz najpierw zle mi znieczulil krocze i do dzisiaj mam spuchnieta wargę sromową ... chyba byl troszke slaby z anatomii, ze mu sie cos pomylilo ... potem poprawil sie i nie czulam nic. Po kilku dobrych parciach maly juz byl z nami ... a maz najpierw ujrzal wydostajace sie jajeczka na zewnatrz potem jedno parcie, zeby wyszlo lozysko i niestety okazalo sie, ze chyba niekompletne, wiec mialam łyżeczkowanie ... na ten czas dali mi synusia na brzuszek ....nie wiem ile to trwalo, ale jeszcze nastapilo oczywiscie szycie ... to tez sie wlekło i wlekło a ja chcialam po prostu sie polozyc na normalnym lozku i zasnać ....
Tak wiec o 17:25 przyszedl na swiat Igor, a ja jeszcze przez jakies 2 h lezalam na porodowce .... m.in. dlatego, ze nie bylo jeszcze miejsca w sali pologowej ;-) to jeszcze nic, bo kolezanka rodzaca obok czekala sobie az 4 h na to, zeby ja zabrali do pokoju.
To bylo dla mnie ciezkie przezycie i rzeczywiscie jak juz go urodzilam to nie myslalam o tym, ze jeszcze sekunde wczesniej tyle cierpialam ... mimo tego raczej nei zdecyduje sie na porod bez znieczulenia w przyszlosci... ciesze sie, ze mam to juz za sobą ...
teraz zmagam się z połogiem ...
ja tez nei bede czytac tego w celu sprawdzenia bo sie zmeczylam, ide teraz robic cwiczenia na 5ty dzien pologu i Igor zaraz sie pewnie obudzi na jedzonko :-)
Własnie czytałam ten post mojej mamie i obie byłyśmy w wielkim szoku, ze jak to tak moze byc z tymi lekarzami ... Pewnie nie masz już na to ochoty, bo cieszysz sie swoim malenstwem juz teraz, ale to az sie prosi o duza skargę na tego profesora i szpital
Moj poród ...
W niedzielę 22 lipca (1 dz po terminie ) domowymi sposobami zaczełam sie starac o wyjscie Igorka ... POniedzialek, chwilę po 3 rano obudziły mnie skurcze, tak ok co 5 min, do tego odszedł czop sluzowy. Wstałam i zaczelam dopakowywac torbę... Ok 4:30 obudziłam męża mowiac mu, ze rodzę :-) po 5 ruszylismy do szpitala
Ok 6 lezałam na porodowce, bylam pierwsza tego dnia, podłaczyli mnie do ktg ... skurcze byly regularne ale rozwarcie tylko na 1 cm ... tez nie moglam specjalnie lazic, a pozniej pozwolili mi jedynie stac jak na smyczy bo z tymi kablami od ktg
na poczatku skurcze byly do zniesienia, i poza faktem, ze to lozko porodowe bylo na tyle dziwne, ze z niego zjezdzalam ciagle, nie bylo by zle. Byl przy mnie maz i oddychalismy ...pozniej doszly skurcze zoladka i kilka razy zebralo mi sie na wymioty, w czym 1 raz rzeczywiscie nastapily ... nie wiem jak, ale jakos plynal ten czas od 1 cm do 7 ... a to koszmarne sprawdzanie rozwarcia okropnosc ... w tym czasie chcialam zzo, ale w tym szpitalu trzeba sie na to predzej umowic ... poza tym dołaczyl juz wczesniej wielki stres, bo w sumie przy tym posladkowym ulozeniu mialam miec cc a kochani lekarze, ze dzidzius jest maly (wg ich USG mial miec 2900 g a okazalo sie ze to jednak 3210 g), i ze moja miednica jest ok, wiec bede rodzic naturalnie ... to mnie dodatkowo dobilo i zwyczajnei wpadlam w panike. Moja mama i tesciowa pojechaly nawet do innego szpitala zapytac czy tam mnie przyjma i zrobia zabieg - bylam w stanie zaplacic i te 2 tysiace za to, byleby sie skonczylo ... tam nie bylo takiej mozliwosci, ale to juz bylo bez znaczenia bo porod byl juz dosc daleko posuniety ... pan polozny nieopatrznie wspominal, ze takie posladkowe sa trudniejsze i moga trwac do 18 h, co mnei oczywiscie nie podbudowalo ... tyle tego sie nawarstwilo, ze naprawde dziwie sie, ze nie zeszlam z fotela ... na zmiane czuwali przy mnie mąz, mama i tesciowa ... W koncu ktos z personelu powiedzial mamusiom, zeby moze pojechaly do centrum na kawke albo cos, bo byly dosc upierdliwe i wciaz wspominaly o cc Mamuski siedzialy dosc dluugo na korytarzu, ale w koncu nei wytrzymaly i wyszly ... a to za sprawa mojego donosnego glosu, ktorego nie oszczedzalam wijąc sie w skurczach ... pan polozny obiecywal mi dac jakis proch na znieczulenie i oczywiscie sie tego nie doczekalam, sprytne zagranie mowil tez, zebym nie krzyczala tylko oddychala, a ja swoje - oddychalam i krzyczalam na zmianę :-) najgorszy byl ten etap kiedy pojawila sie potrzeba parcia a nie mozna bylo przec bo za wczesnie... tu juz decybele rosly, podlaczyli mi oksytocynę ... nie wiem ile to trwalo , ale bylam szczesliwa kiedy juz moglam przeć . Przyszedl pan profesor, bo to porod zabiegowy byl i nadzorowal innego lekarza, ktory jakas metoda Brachta mial wyciagac mojego synusia... Moj maz caly czas byl przy mnie, choc to zapewnie najlepiej nie wygladalo ... Parcie to chyba najlatwiejsza czesc porodu ... chociaz moje cale cialo bylo juz odretwiale to jakos to przetrwalam ... oczywiscie nacieli mi krocze i to calkiem porzadnie ... niestety lekarz najpierw zle mi znieczulil krocze i do dzisiaj mam spuchnieta wargę sromową ... chyba byl troszke slaby z anatomii, ze mu sie cos pomylilo ... potem poprawil sie i nie czulam nic. Po kilku dobrych parciach maly juz byl z nami ... a maz najpierw ujrzal wydostajace sie jajeczka na zewnatrz potem jedno parcie, zeby wyszlo lozysko i niestety okazalo sie, ze chyba niekompletne, wiec mialam łyżeczkowanie ... na ten czas dali mi synusia na brzuszek ....nie wiem ile to trwalo, ale jeszcze nastapilo oczywiscie szycie ... to tez sie wlekło i wlekło a ja chcialam po prostu sie polozyc na normalnym lozku i zasnać ....
Tak wiec o 17:25 przyszedl na swiat Igor, a ja jeszcze przez jakies 2 h lezalam na porodowce .... m.in. dlatego, ze nie bylo jeszcze miejsca w sali pologowej ;-) to jeszcze nic, bo kolezanka rodzaca obok czekala sobie az 4 h na to, zeby ja zabrali do pokoju.
To bylo dla mnie ciezkie przezycie i rzeczywiscie jak juz go urodzilam to nie myslalam o tym, ze jeszcze sekunde wczesniej tyle cierpialam ... mimo tego raczej nei zdecyduje sie na porod bez znieczulenia w przyszlosci... ciesze sie, ze mam to juz za sobą ...
teraz zmagam się z połogiem ...
ja tez nei bede czytac tego w celu sprawdzenia bo sie zmeczylam, ide teraz robic cwiczenia na 5ty dzien pologu i Igor zaraz sie pewnie obudzi na jedzonko :-)
To i ja opiszę jak to u nas było
Do szpitala pojechalismy trochę po 12 w nocy. Ja nie chciałam jechać bo bałam się, ze to fałszywy alarm a do Wojtka musielismy załatwic opiekę. Ruszałam sie lezłam ale skurcze cały czas co 3 min, No to telefon do kumpeli żeby brała taksówke bo my jedziemy na porodówkę. Okazała się , ze 4 cm rozwaracia i skurcze dochodzące do 100 . I całe szczęście bo inaczej by mnie odesłali ( nie przyjmowali do porodów w tym dniu z powodu przepełnienia). Cały personel na prawde bardzo miły, zyczliwy i wyrozumiały. Rodzilismy razem z Filipem. na porodówkę weszłam ok 1;00 w nocy. Nie kazali leżeć, mogłam sobie chodzić i robić co tam mi wygodnie. No to chodziłam bo wtedy mnij bolało. wszystko szło gałdko i nawet całkiem przyjemnie do momentu jak przy pirwszych partych okazało się, ze Julka źle się wstawiła w kanał rodny. Poród przyjmował taki młody lekarz i podejrzewam, ze nie zaywałzył przy badaniu, ze główka ma ustawienie potyliczne. I Julka zaklinowała sie w przejściu. na poczatku nie połapałam sie, ze cos nie tak. Ale jak przybiegł drugi lekarz i trzy połozne to zrobiło się juz nerwowo. Słyszałam co mówią chociaz chyda nie do końca rozumiałam co jest nie tak. Zeby się mała nie udusiła ponacinali mnie okropnie, ale Julka dzieki temu szybko wyskoczyła na świat. Była całkiem sina i dostała 8 pkt, ( 0 za kolor skóry), ale juz po 5 min miała 10 pkt. Filip przecinał pępowinę a Julka sobie pokrzykiwała. Jak juz ja wszystcy obejrzeli dostałam ja w ramiona i wycałowałam. na sali poporodowej dostała cyca i tak ciagnęła jakby nic innego wczesniej nie robiła. Przez to zaklinowanie Julka ma całkiem spory krwiak podskórny na głowie ale powinien w ciągu 3 tygodni się wchłonąć
Do szpitala pojechalismy trochę po 12 w nocy. Ja nie chciałam jechać bo bałam się, ze to fałszywy alarm a do Wojtka musielismy załatwic opiekę. Ruszałam sie lezłam ale skurcze cały czas co 3 min, No to telefon do kumpeli żeby brała taksówke bo my jedziemy na porodówkę. Okazała się , ze 4 cm rozwaracia i skurcze dochodzące do 100 . I całe szczęście bo inaczej by mnie odesłali ( nie przyjmowali do porodów w tym dniu z powodu przepełnienia). Cały personel na prawde bardzo miły, zyczliwy i wyrozumiały. Rodzilismy razem z Filipem. na porodówkę weszłam ok 1;00 w nocy. Nie kazali leżeć, mogłam sobie chodzić i robić co tam mi wygodnie. No to chodziłam bo wtedy mnij bolało. wszystko szło gałdko i nawet całkiem przyjemnie do momentu jak przy pirwszych partych okazało się, ze Julka źle się wstawiła w kanał rodny. Poród przyjmował taki młody lekarz i podejrzewam, ze nie zaywałzył przy badaniu, ze główka ma ustawienie potyliczne. I Julka zaklinowała sie w przejściu. na poczatku nie połapałam sie, ze cos nie tak. Ale jak przybiegł drugi lekarz i trzy połozne to zrobiło się juz nerwowo. Słyszałam co mówią chociaz chyda nie do końca rozumiałam co jest nie tak. Zeby się mała nie udusiła ponacinali mnie okropnie, ale Julka dzieki temu szybko wyskoczyła na świat. Była całkiem sina i dostała 8 pkt, ( 0 za kolor skóry), ale juz po 5 min miała 10 pkt. Filip przecinał pępowinę a Julka sobie pokrzykiwała. Jak juz ja wszystcy obejrzeli dostałam ja w ramiona i wycałowałam. na sali poporodowej dostała cyca i tak ciagnęła jakby nic innego wczesniej nie robiła. Przez to zaklinowanie Julka ma całkiem spory krwiak podskórny na głowie ale powinien w ciągu 3 tygodni się wchłonąć
Wszystkim Lipcówkom serdeczne gratulacje! Troszkę Was podczytuję i wspominam.;-)
Niektóre z Was przeszły prawdziwe horrory! Zebrra, a w którym szpitalu rodziłaś, bo widzę w opisie że jesteś z Warszawy.
Niektóre z Was przeszły prawdziwe horrory! Zebrra, a w którym szpitalu rodziłaś, bo widzę w opisie że jesteś z Warszawy.
zebrra
Potrójna mama :)
Dzagud dzięki za gratulacje w imieniu Lipcówek
Rodziłam na Karowej, generalnie, jak można się domyślić, nie polecam!!! Chociaż żeby być w pełni obiektywną, to opieka na patologii jest naprawdę super, jesli przyjeźdza się do samego porodu, to też jest bardzo dobrze (przynajmniej tyle wiem z opowiadań), najgorzej jeśli z patologii trafiasz na porodówkę, wtedy zaczyna się koszmar....
Rodziłam na Karowej, generalnie, jak można się domyślić, nie polecam!!! Chociaż żeby być w pełni obiektywną, to opieka na patologii jest naprawdę super, jesli przyjeźdza się do samego porodu, to też jest bardzo dobrze (przynajmniej tyle wiem z opowiadań), najgorzej jeśli z patologii trafiasz na porodówkę, wtedy zaczyna się koszmar....
anka26_x_07
Mama Laury :)
Dziekujemy za gratulacje.
Swietnie spisuja sie Nasi Faceci uwielbiam moment kiedy przecinaja pempowine
Swietnie spisuja sie Nasi Faceci uwielbiam moment kiedy przecinaja pempowine
anka26_x_07
Mama Laury :)
Dzis 9 dzien po porodzie, weszlam na wage 68,4kg jak narazie jestem zadowolona bo waga przed porodem 83kg byla przerazajaca:-(
reklama
Patina26
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 10 Listopad 2006
- Postów
- 1 141
no to ja wreszcie też opiszę mój poród...
bolało strasznie ale nie wykluczam że będe miala jescze dzieci;-)
więc w czwartek 12.07 rano ok 4 obudziły mnie lekkie skurcze jak na @ wystapujące o dziwo co 7 minut zaczełam liczy c zzegarkiem i przez dwie godziny były regularne i coraz mocnijsze poszłam pod prysznic obudziłam męża i ok 8 pojechaliśmy do szpitala .
Przyjecie na porodówke i aczeły się badania które wykazały rozwarcie na 1cm
podlaczyli ktg ktore nie wykazywalo żadnych skurczy ktore ja ciagle regularnie czulam...
zrobili lewatywe mężowi kazali jechać do domu bo narazie predko nie urodze...
po trzech godzinach badanie wykazało rozwarcie na 1,5 cm...i powiedzieli ze nie ma postepu porodu a ze dwa dni przed terminem nie będa podłaczac kroplowki, przenieśli na patologie i tam kazali leżec....
ok 16 przyszła lekarka zeby zobaczyc co tam u mnie i jak powiedziałam ze dalej skurcze mam zbadała mnie i powiedziala ze głowa jest bardzo nisko rozwarcie na 2 cm i że akcja posuwa sie do przodu choc bardzo powoli zrobila masaz szyjkiAŁA
wyciągła czop i powiedziala ze za godzine przeniosa mnie na porodówke
o 17 30 wyladowałam na porodowce gdzie dalej akcja szła powoli ale od 19 30 się zaczeło podlaczyli kroplowke dali dwa zastrzyki połozna dalej masowała mi szyjkę i jakos oszło do tych chyba 9 gdzie zaczeły się bóle parte i po trzech może czterech skurczach wyskoczył nasz synuś i wtedy wszystko już było piekne
tak że może szybko to poszło bo w sumie nie do wytrzymania było tylko od podlaczenia kroplowki do konca porodu ale jak to wszystkie mowimy jak się mały urodził zapomnialam o całym bólu i już na drugi dzien planowałam nastepne dziecko....
tak że wszystkim żeycze takiego porodu jak ja a teraz juz lece bo mały coś marudzi....
bolało strasznie ale nie wykluczam że będe miala jescze dzieci;-)
więc w czwartek 12.07 rano ok 4 obudziły mnie lekkie skurcze jak na @ wystapujące o dziwo co 7 minut zaczełam liczy c zzegarkiem i przez dwie godziny były regularne i coraz mocnijsze poszłam pod prysznic obudziłam męża i ok 8 pojechaliśmy do szpitala .
Przyjecie na porodówke i aczeły się badania które wykazały rozwarcie na 1cm
podlaczyli ktg ktore nie wykazywalo żadnych skurczy ktore ja ciagle regularnie czulam...
zrobili lewatywe mężowi kazali jechać do domu bo narazie predko nie urodze...
po trzech godzinach badanie wykazało rozwarcie na 1,5 cm...i powiedzieli ze nie ma postepu porodu a ze dwa dni przed terminem nie będa podłaczac kroplowki, przenieśli na patologie i tam kazali leżec....
ok 16 przyszła lekarka zeby zobaczyc co tam u mnie i jak powiedziałam ze dalej skurcze mam zbadała mnie i powiedziala ze głowa jest bardzo nisko rozwarcie na 2 cm i że akcja posuwa sie do przodu choc bardzo powoli zrobila masaz szyjkiAŁA
wyciągła czop i powiedziala ze za godzine przeniosa mnie na porodówke
o 17 30 wyladowałam na porodowce gdzie dalej akcja szła powoli ale od 19 30 się zaczeło podlaczyli kroplowke dali dwa zastrzyki połozna dalej masowała mi szyjkę i jakos oszło do tych chyba 9 gdzie zaczeły się bóle parte i po trzech może czterech skurczach wyskoczył nasz synuś i wtedy wszystko już było piekne
tak że może szybko to poszło bo w sumie nie do wytrzymania było tylko od podlaczenia kroplowki do konca porodu ale jak to wszystkie mowimy jak się mały urodził zapomnialam o całym bólu i już na drugi dzien planowałam nastepne dziecko....
tak że wszystkim żeycze takiego porodu jak ja a teraz juz lece bo mały coś marudzi....
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 6
- Wyświetleń
- 943
- Odpowiedzi
- 3
- Wyświetleń
- 404
Podziel się: