Wczoraj byliśmy nad morzem. Troszkę piździło, ale jak dla nas, to nawet lepiej, bo z małym musielibyśmy od upału szybko uciekać. A tak, wiaterek trochę nas owiał opalenizną no i to rześkie, morskie powietrze. Uwielbiam je :
Dziewczyny, mam pytanko, dotyczące..hmmm...dyscypliny maluchów. A ściślej mówiąc, tego, co im wolno, a czego nie. U mnie w domu sytuacja robi się bardzo napięta, dzisiaj nawet starłam się z łośkiem z tego powodu i widzę, że nadszedł czas, by szybko dojść do jakiegoś porozumienia. Otóż M. pozwala małemu na wiele i nie jest typem surowego ojca, jednak chce go wychowywać w pewnej karności :
Uważa, że dziecko powinno wiedzieć, że pewne rzeczy mu wolno, a innych nie. Ja niby się z tym zgadzam ( w teorii), ale chyba jestem za bardzo pobłażliwa :
Kładę nacisk na swobodę, która daje możliwość rozwoju. I tak, ja na przykład pozwalam Kornelowi zaglądać do wszystkich szuflad ( ale na to M. też pozwala, zostawiliśmy tam same rzeczy małowartościowe), pozwalam mu ściągać książki z regału (M. się wścieka i zarzuca mi, że ich nie szanuję), pozwalam dochodzić do sprzętu (M. się wścieka i nie pozwala), ale wg mnie naciskanie guzików nie powinno zakończyć się jego popsuciem, pozwalam Korniszonowi bawić się pilotem od tv i to jest nasza największa zmora, bo łoś się wścieka bardzo. Fakt, pilot jest już lekko potłuczony :
, ale kurcze to tylko głupi pilot!
Sama już nie wiem, kto ma rację. Z jednej strony rozumiem i nie chcę wychowywać małego na rozwydrzonego dzieciaka, ale nie takie są moje intencje. Zresztą potrafię być dla niego surowa i np. jak stroi fochy, albo jest złośliwy, to dostaje klapsa :
Chodzi mi o to, żeby go za bardzo nie ograniczać, żeby nie mówić ciągle "nie wolno". Mój mąż chce mu dawać dużo swobody, ale wyznaczyć pewne obszary, które mają być dla niego zakazane :
A jak jest u Was?
:
:
:
: