A to moje love story - męża spotkałam na bilardzie, jak poszlam z kolezanka pograc sobie zamiast byc na lekcjach. Ona znala go z harcerstwa byl z kolego z klasy(juz nie pamietam, czy tez na wagarach). Najśmieszniejsze bylo to ze akurat w ten dzien mowilam jej, ze nie chce poznawac zadnych chlopakow, bo w tym czasie umawialam sie juz az z trzema naraz i miałam przez to cieżkie zycie
. No i niestety Marcin stal sie tym czwartym.
. Na kolejny dzien umowilismy sie wszyscy na piwo w pabie, nie obylo sie tam bez moich popisow wypicia duszkiem kufla piwa (to tylko taka wspominka ;D) no i jak wracalismy rozdzielilismy sie i z jednego konca miasta na drugi Marcin mnie odprowadzil do domu. Pierwszy raz mi sie tak fajnie rozmawialo z osobnikiem plci przeciwnej i w zdumieniu co to? były kolejne spotkania. Z tamtymi juz po tym pierwszym pabowskim spotkaniu skonczylam, nie mieli szans
(w całowaniu tez - dwu godzinny pocałunek w parku - ale miałam potem czerwone - az granatowe usta -hi,hi)
I jaki morał z mojego love story - nie wiem - moze, ze wagary sa cool