reklama
Martuska
Fanka Lipcowa mama 05'
- Dołączył(a)
- 18 Maj 2005
- Postów
- 3 338
Porod Martuski: Opisuje troche pozno, ale moze ktos jeszcze skozysta :
17 lipca w niedziele, po wczesniejszym dniu poprzedzonym spadkiem nastroju, o 7 rano dostalam pierwszych skurczy. Nie bolaly bardzo, ale na wszelki wypadek zaczelam je liczyc. Rozpietosc byla 12-4 minut wiec mozna by rzec, ze w miare regularne. Skurcze szly od krzyza delikatnie w obreb brzucha, maly ruszla sie od czasu do czasu. Po godzinie obudzilam meza i tak juz dodrzemalismy do 10-tej, troche spiac troche nie. Ja bylam spokojnie podekscytowana. Uparlam sie, ze mimo tych skurczow pojdziemy do kosciola na 11-sta. Nasilily sie troche, niektore byly naprawde mocne, ale wszystko do zniesienia z usmiechem na twarzy Okolo 13-stej kiedy bole byly tak w rozstepie 6-3 minuty zadzwonilam do szpitala i poinformowalam o sytuacji. Powiedziano mi, ze mam sie stawic dopiero jak skurcze beda conajmniej przez godzine w odstepie nie wiecej jak co 5 minut. Tlumaczyli to tym, ze skoro to moje pierwsze malenstwo to moze to jeszcze nei byc porod tylko falszywy alarm 8) Dodatkowow pytali sie jak radze sobie z bolem. Kiedy uslyszeli ze ok, to juz mieli pewnosc, ze to jeszcze nie to. I tak zaczelam liczenie i co godzina juz sie konczyla to pojawial sie skurcz po 6 minutach i liczenie od poczatku. W koncu zrezygnowalam z liczenia. Bole stawaly sie troche ciezsze, ale do wytrzymania. Zjedlismy z mezem obiadek, zrobili kanapki do szpitala, dopakowali torbe i o 18-stej zadzwonilam jeszcze raz. jeszcze probowali mnie wytrzymac, ale powiedzieli, ze moge przyjechac w kazdej chwili najwyzej mnie po badaniu odesla do domu. W domku podczas calego dnia od poczatku skurczy zrobilam 4 kupy, wcale nie jakies bardzo luzne, ot normlane. Po 19-stej zdecydowalismy sie pojechac, bole juz byly dosyc mocne i ale czestostliwosc pozostawala w granicach 5-3 minuty i skurcz trwal okolo 45-50 sek. Juz niebylo mi bardzo do smiechu. Bylam starsznie ciekawa rozwarcia, bo wiedzialam, ze to mi cos powie o etapie porodu.
Oczywiscie w szpitalu mnie zostawili. Zostalam podlaczona na ktg, ktore wyszlo bardzo dobrze. Niestety musialam przelezec podlaczona te 30 minut i to bylo nefajne, bo ruch pomalagl mi rozladowac bol. Jak zostalamodlaczona od ktg to polecialam do ubikacji, bowiem wydawalo mi sie, ze chce kupke po raz kolejny tego dnia. Niestety ku moim staraniom nic nie udalo sie zrobic. Polozna powiedziala,ze to moze byc glowka juz powoli napierajac, z czym oczywiscie sie nei zgodzilam, boprzeciez wiem jak to jest jak sie chce kupe : Swoja droga mialam troche obsesje, zeby nie porpbic sie w trakcie.
Maz byl ze mna caly czas i dzielnie udziela mi wsparcia. Kanapki zjadl bnarzdo szybko, raz wyszedl na papierosa. O 20-stej polozna zbadala rozwarcie ktore okazalo sie byc na 5,5 cm a glowka nisko (stad to ta ochota wykupkania). Kolejne badanie mialo byc po 4 godzinach (takie tu w U.K maja zasady). Troche bylam zla, bo chcialm czesciej wiedziec jak rozwrcie postepuje no i mialam nadzieje, ze urodze do tej 24-tej.
Podczas tych 4 godzin oczekiwania przeniesiono nas na inna sale doporodow rodzinnych, ladniejsza, obszerniejsza.
Polozna pytala o mojplan porodu, wiec zdalismy jej relacje, ze nei chce poki cozadnego znieczulenia (ku jej wielkiemu niedowiezeniu i zaskoczeniu) ze chce karmic od razu (co bylo dlaniej normalne), ze bardzo chce zebym chronila moje krocze i jeszce jedno zczenie, chcialm rodzic w wybranej pozycji i nie miec zastrzyku pomagajacego urodzic sie lozysku.
Po 24-tej kiedy rozwarcie bylo na 9 cm zaczelammiec co drugi skurcz bol party, ktory kazano mi powstrzymywac. W zasadze bylam gotowa, ale skurcze nie byly w odstepie co minute i to przedluzalo cala sprawe. Dotrwallismy do 2:00 Polozna przebila mi pecherz plodowy i polaly sie cieplutkie wody . Pozycje mialam kleczaco-kucaca z tylkiem wypietym na polozna, oparta o wezglowie lozka ramionami, tak, ze moglam odpoczywac na klatce piersiowej miedzy skurczami. 2:05 Zaczelam przec z pomoca gardla (nie krzyczalam tylko takpomagalam sobie jak bym miala pieprz w gardle ) po 10 minutach o 2:15 przyszedl na swiat Alexander.
Az krzyknelam ze sczescia iedy polozna mi go wyciagla. Nie przecieto mnie, ale naderwala mi sie warga i delikatnie i w srodku mialam kilka szwow.
Porod wspominam bardzo dobrze dzieki mojemu mezowi, ktory byl niezawodny!!!!
17 lipca w niedziele, po wczesniejszym dniu poprzedzonym spadkiem nastroju, o 7 rano dostalam pierwszych skurczy. Nie bolaly bardzo, ale na wszelki wypadek zaczelam je liczyc. Rozpietosc byla 12-4 minut wiec mozna by rzec, ze w miare regularne. Skurcze szly od krzyza delikatnie w obreb brzucha, maly ruszla sie od czasu do czasu. Po godzinie obudzilam meza i tak juz dodrzemalismy do 10-tej, troche spiac troche nie. Ja bylam spokojnie podekscytowana. Uparlam sie, ze mimo tych skurczow pojdziemy do kosciola na 11-sta. Nasilily sie troche, niektore byly naprawde mocne, ale wszystko do zniesienia z usmiechem na twarzy Okolo 13-stej kiedy bole byly tak w rozstepie 6-3 minuty zadzwonilam do szpitala i poinformowalam o sytuacji. Powiedziano mi, ze mam sie stawic dopiero jak skurcze beda conajmniej przez godzine w odstepie nie wiecej jak co 5 minut. Tlumaczyli to tym, ze skoro to moje pierwsze malenstwo to moze to jeszcze nei byc porod tylko falszywy alarm 8) Dodatkowow pytali sie jak radze sobie z bolem. Kiedy uslyszeli ze ok, to juz mieli pewnosc, ze to jeszcze nie to. I tak zaczelam liczenie i co godzina juz sie konczyla to pojawial sie skurcz po 6 minutach i liczenie od poczatku. W koncu zrezygnowalam z liczenia. Bole stawaly sie troche ciezsze, ale do wytrzymania. Zjedlismy z mezem obiadek, zrobili kanapki do szpitala, dopakowali torbe i o 18-stej zadzwonilam jeszcze raz. jeszcze probowali mnie wytrzymac, ale powiedzieli, ze moge przyjechac w kazdej chwili najwyzej mnie po badaniu odesla do domu. W domku podczas calego dnia od poczatku skurczy zrobilam 4 kupy, wcale nie jakies bardzo luzne, ot normlane. Po 19-stej zdecydowalismy sie pojechac, bole juz byly dosyc mocne i ale czestostliwosc pozostawala w granicach 5-3 minuty i skurcz trwal okolo 45-50 sek. Juz niebylo mi bardzo do smiechu. Bylam starsznie ciekawa rozwarcia, bo wiedzialam, ze to mi cos powie o etapie porodu.
Oczywiscie w szpitalu mnie zostawili. Zostalam podlaczona na ktg, ktore wyszlo bardzo dobrze. Niestety musialam przelezec podlaczona te 30 minut i to bylo nefajne, bo ruch pomalagl mi rozladowac bol. Jak zostalamodlaczona od ktg to polecialam do ubikacji, bowiem wydawalo mi sie, ze chce kupke po raz kolejny tego dnia. Niestety ku moim staraniom nic nie udalo sie zrobic. Polozna powiedziala,ze to moze byc glowka juz powoli napierajac, z czym oczywiscie sie nei zgodzilam, boprzeciez wiem jak to jest jak sie chce kupe : Swoja droga mialam troche obsesje, zeby nie porpbic sie w trakcie.
Maz byl ze mna caly czas i dzielnie udziela mi wsparcia. Kanapki zjadl bnarzdo szybko, raz wyszedl na papierosa. O 20-stej polozna zbadala rozwarcie ktore okazalo sie byc na 5,5 cm a glowka nisko (stad to ta ochota wykupkania). Kolejne badanie mialo byc po 4 godzinach (takie tu w U.K maja zasady). Troche bylam zla, bo chcialm czesciej wiedziec jak rozwrcie postepuje no i mialam nadzieje, ze urodze do tej 24-tej.
Podczas tych 4 godzin oczekiwania przeniesiono nas na inna sale doporodow rodzinnych, ladniejsza, obszerniejsza.
Polozna pytala o mojplan porodu, wiec zdalismy jej relacje, ze nei chce poki cozadnego znieczulenia (ku jej wielkiemu niedowiezeniu i zaskoczeniu) ze chce karmic od razu (co bylo dlaniej normalne), ze bardzo chce zebym chronila moje krocze i jeszce jedno zczenie, chcialm rodzic w wybranej pozycji i nie miec zastrzyku pomagajacego urodzic sie lozysku.
Po 24-tej kiedy rozwarcie bylo na 9 cm zaczelammiec co drugi skurcz bol party, ktory kazano mi powstrzymywac. W zasadze bylam gotowa, ale skurcze nie byly w odstepie co minute i to przedluzalo cala sprawe. Dotrwallismy do 2:00 Polozna przebila mi pecherz plodowy i polaly sie cieplutkie wody . Pozycje mialam kleczaco-kucaca z tylkiem wypietym na polozna, oparta o wezglowie lozka ramionami, tak, ze moglam odpoczywac na klatce piersiowej miedzy skurczami. 2:05 Zaczelam przec z pomoca gardla (nie krzyczalam tylko takpomagalam sobie jak bym miala pieprz w gardle ) po 10 minutach o 2:15 przyszedl na swiat Alexander.
Az krzyknelam ze sczescia iedy polozna mi go wyciagla. Nie przecieto mnie, ale naderwala mi sie warga i delikatnie i w srodku mialam kilka szwow.
Porod wspominam bardzo dobrze dzieki mojemu mezowi, ktory byl niezawodny!!!!
kolorowa_kredka
Fan(ka)
- Dołączył(a)
- 24 Kwiecień 2005
- Postów
- 5 341
nianiu witamy spowrotem fajnie że już jesteście z nami !!
martuśka no to sobie poczytałam hmm a kiedy mnie to spotka.......
martuśka no to sobie poczytałam hmm a kiedy mnie to spotka.......
Urodziłam o 9 rano dopiero!!! Myslałam, ze umre bo nie miałam znieczulenia. Było naprawde ciezko i bardzo bardzo mnie bolało. Ledwo co przezyłam. Teraz juz tego nie pamietam ale było naprawde ostro. Pupa nnie tylko ciągnie ale co tam.
Dzis jakis niespokjny był biedaczek. Skończyło sie woda z glukoza. I śpi juz dwie godziny. Tusia ile dajesz tej wody i jak czesto bo z tego co pamietem ty dawałas swojej majeczce. Mój Maks ma bardzo mocny odruch ssania i ciagle chce jesc a potem na to wyglada ze go boli brzuszek. Musze wiec go przeajac.
Ciesze sie ze ci sie podoba Tusia.
Ciesze sie ze ci sie podoba Tusia.
reklama
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 2
- Wyświetleń
- 3 tys
Podziel się: