Może tez i być tak, ze on poprostu boi się co może być za kilka lat i żeby Ciebie nie obciążyc dlatego tak mówi… dzisiaj nawet tak z mężem rozmawialiśmy o poinformowaniu rodziny, pomimo ze w obydwóch ciążach mówiliśmy rodzinie najpóźniej jak się dało, tak teraz również nie wyobrażamy sobie inaczej, ale przodującym argumentem jest to ze jeżeli jednak się nie uda będziemy mogli przeżyć to sami, nikt nie będzie dzwonił, nam współczuł itd… pisze to bo chce Ci uświadomić ze jednak czy nowotwór, czy poronienie, czy cokolwiek traumatycznego pozostawia gdzies w naszej psychice ślad, w sercu ranę i sieje niepokój na przyszłość… mąż napewno Was mocno kocha, i zapewne wynika to z jego miłości do Was. Ale sprobuj moze porozmawiać z nim czy naprawdę już odpuścił powiększanie rodziny i z czego wynika taka decyzja. Zasugeruj delikatnie czy nie jest to spowodowane strachem przed przyszłością… moze potrzebna będzie Wam jakaś pomoc psychologiczna… jakaś terapia. U mnie w rodzinie, 21 lat temu zachorowała na białaczkę moja siostrzenica, miała wtedy 9mcy… wtedy liczyło się dla naszej rodziny aby przeżyć kolejny dzień. Siostra miała oprócz niej 2 starsze córki. Szwagier musiał pracować, siostra z najmłodsza 24/7 w szpitalu, a 3 letnia i 5 letnia to trochę u jakiejś cioci, to u koleżanki, to u babci… w tamtych czasach nikt nie myślał o pomocy psychologicznej dla nich wszystkich… uwierz ze skutki są dramatyczne. Te dziewczyny nie nadają się do życia… nie potrafią żyć. Nie potrafią mieć domu. A moja siostra… chyba jakiś taki matczyny instynkt w niej umarł. Ma swoje życie na drugim końcu Polski…