a mnie sie za zadnym z 3 razy nie udalo distac zzo. za pierwszym i za drugim razem anestezjolog jak wszedl tak wyszedl, bo akcja szla tak szybko, ze bylo juz za pozno. a teraz z Leosiem to w ogole byla blyskawica. ja naprawde szczerze podziwiam kobiety, ktore przezywaja wielogodzinny porod. mnie teraz tak na serio bolalo okolo 40-50min. a juz po drugim skurczu blagalam o znieczulenie. ale w oka mgnieniu bylo 8, doslownie za chwile 10 i parte. i caly czas mialam maske z gazem.
ogolnie polozna mialam idealna. ciesze sie, ze akurat na nia trafilam. w moim odczuciu zrobila wszystko co mogla najlepiej jak mogla. a bol? no nie da sie go przeskoxzyc podczas porodu. dobrze, ze to juz definitywnie moja ostatnia ciaza i porod.
Leos do jutra ma naswietlanie a rano zabieg na wedzidelko. poki co dostaje sztuczne mleczko. ja sie pompuje by stymulowac laktacje. poki co dostal kilka kropel siary. licze na to, ze po podcieciu wedzidelka zacznie ssac ladnie a i u mnie bedzie cis konkrerniejszwgo leciec. marze, zeby juz karmic piersia i wrocic do domku.