Jezu dziewczyny ale mi sie koszmar śnil. Że poronilam. Ze pelno bylo wszędzie krwi i że się z Wami nie byłam w stanie pożegnać. Że posalam posta ppzegnalnrgo i co chwile go kasowalam. A potem ze ojciec mojej corki przyjechal do kamienicy w ktorej moi rodzice miedzkają, bo tam chcialam odetchnac pp tym wszystkim, i chcial potozmawiac a ja uciekalam i schowalam sie w spozywczym sklepie obokkamienocy rodzicow i razem z Laurą, żeby baran nas nie znalazł. Ale on znalazl i jeszcze pieprzyl że w moim stanie mam takich numerow nie robic. A potem ucieklam a ten biegl za mna i nagle niewiadomo skad znapazlam się w Poznanou(cud nad Wartą chyna.bo rodzice mirszkaja prawie 300km od Poznania) i wsiadlam w jakis tramwaj a debil za mną, bylam z Laurą. Wiec wybieglam z trwaju a ten wybiegl za mna. Zdazylysmy wskoczyc do tramwaju po przeciwnej stronie ale na.szczescie zanim sie zorientowal yramwaj ruszył i mu ucieklysmy. Rany ale sen....niby sny odzwierciedlaja nasze obawy czesto ale ten byl mocny że ja piernicze.....az sie balam oczy otworzyć.bo sie balam ze pierwsza czesc snu moze okazac sie prawdą. Druga czesc snu sobie tłumaczę jako oderwanie sie w koncu mentalnie od tej calej chorej relacji z ojcem corki ale skad w tym snie poronienie...czy to tylko wynik moich obaw?