Ufff noc raczej przespana, tylko od czasu sprawdzałam czy nic mnie nie boli i czy nie mam skurczy. Równo tydzień temu trafiłam po raz pierwszy do szpitala...Plan jest taki, żeby trzymać się z daleka jak długo się da
Dzisiaj przyjeżdża do mnie moja mama i dotrzyma mi towarzystwa aż do piątku
Dużo jestem sama, mąż dużo pracuje, a nie mam jeszcze siły/odwagi żeby wychodzić z domu...
Co do Waszej dyskusji o lekarzach, humorach, to ja nawet, gdy traciłam Synka dalej im za wszystko dziękowałam, nie awanturowałam się. W rezultacie obecnie, mimo, że minęło 8 miesięcy to mnie pielęgniarki i położne z oddziału patologi ciąży pamiętały. Nawet te najbardziej niedostępne, z tzw. fochem na twarzy były dla mnie całkiem miłe ku zaskoczeniu pozostałych koleżanek z sali. Także ja sobie na humory nie pozwalam, szczególnie w pracy. A z ludźmi z problemami/wypaleniem zawodowym radzę sobie inaczej - dalej pokazując im jak można podchodzić do drugiego człowieka. Przez ten pobyt teraz nikt mnie nie uraził, nie wyładował na mnie swoich frustracji. W nocy z piątku na sobotę mąż mógł ze mną być w szpitalu aż do samego rana. A to kompletnie wbrew przepisom...