reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Lipcowe Mamy 2007 :))

Aśka wow-ale mądre słowa-to jest partnerstwo-a zarazem taka wymiana ty mi tu kasę na zakupy, ja ci dobry obiadek:laugh2::laugh2: ale ja to znam takie jest życie po prostu:tak: Ważne że mimo kłótni itp kochamy się nawzajem i jeden za drugim poszedłby w ogień.
Te problemy które tu już były poruszane...(porozwalane skarpetki, czy nie zrobiony obiad to życie...codzienność-i fajnie o tym pisać.Jedna drugiej radzi.
 
reklama
rany ja znowu jem...:rolleyes: naleśniki właśnie..już wiem czemu najwięcej się tyje pod koniec ciąży...bo kobieta myśli ee już mało czasu zostało i pewnie dużo nie przytyje i żre..hehehe taki psikus..

Posprzątałam łazienkę, chyba umyje jeszcze okno w pokoiku..
 
Ankami, wklejam linki dla Ciebie i dziewczyn, które mają ochotę na małą próbkę Cro :-).
To jest jeden z moich ulubionych kawałków:
http://www.youtube.com/watch?v=THLotNUXld4

A to taki bardziej zaangażowany:
http://www.youtube.com/watch?v=VI96a6cTQg8&mode=related&search=

Asiu,
to w ogóle nie jest kwestia emancypacji! Sama nie wiem, czy bardziej mnie bawi, czy też irytuje nazywanie dążenia do partnerstwa "feminizmem". Szacunek należy mieć nie tylko do partnera, ale także do samej siebie. Jeśli to właśnie uważasz za "głupotę, która sama przechodzi", to na tyle różnimy się pojęciami, że pewnie nigdy się w tej materii nie zrozumiemy.
Ta różnica wynika pewnie i z tego, że - jak piszesz - nigdy normalnie nie pracowałaś. Rozumiem, że zawsze miałaś po prostu więcej czasu czy też byłaś mniej zmęczona od męża. Tak jak pisałam w tym poprzednim poście: w tej sytuacji to naturalne, że ta mniej zaangażowana w normalne dorosłe życie osoba więcej zajmuje się domem.
A tak w ogóle - to wiesz, skoro czuje się taka w pełni na równi z nim, to dlaczego zawsze jak jadę na zakupy to on płaci??
Skoro godzisz się na taką rolę, to OK - Twój wybór. Ja tego nie rozumiem.
A nie oszukujmy się - gdzie kobieta dzisiaj może zarobić takie pieniądze, żeby opłacić rachunki i jeszcze żyć jak księżniczka????
To już wygląda tak, jakby małżeństwo było transakcją wiązaną, takim aktem kupna-sprzedaży. Jeśli Ci to odpowiada, w porządku. Ja się nie godzę na takie pojmowanie związku i jest mi z tym bardzo dobrze.
 
Muszę na razie spadać, ale późnym wieczorem postaram się do Was zajrzeć. Jeśli ktoś chce posłuchać tych wklejonych przeze mnie kawałków, to życzę przyjemności! :-)
 
milla - mam wrażenie, że rozumiesz o czym pisze, tylko świadomie przekręcasz tę oczywistą interpretację. Mnie chodziło o Twoją wypowiedź typu: Masz dwie ręce to sobie zrób - to dla mnie nie jest takie oczywiste. To właśnie z mojej wypowiedzi wynika, że los sam układa to, że ktoś obiera taką a nie inna rolę. Ja bym zabiła babkę która ogląda cały dzień seriale, a po powrocie męża z pracy czuje się wielką feministką i mówi: masz ręce - sam sobie zrób. Przecież to śmieszne... A Twoje słowa: Jak ci taka rola pasuje to ok....:-D:-D:-D!! Jak bym słyszała Szczukę... taka rola?? Tzn. jaka??
A pojęcie transakcja wiązana to gdzie w mojej wypowiedzi wyczytałaś??:-D:-D Przecież to zupełnie nie o to chodzi!! Nie ustalaliśmy na zaręczynach że on będzie mi przynosił pieniążki w zamian za usługi domowe...:biggrin2::biggrin2::biggrin2:!!
To życie nas tak ukształtowało. A gdy znajdzie się praca dla polonisty to ja z niej skorzystam i wtedy obowiązki domowe podzielą się na nas dwoje, a i koszty utrzymania domu. I wtedy tez nie będziemy spisywać umowy kto ile daje i kto ile robi..:-):laugh2:
 
mila bo ty pracujesz-i dlatego jest to niezrozumiałe dla Ciebie.
Ja byłam nie raz zmęczona i to bardzo codziennymi obowiązkami ale za to nikt mnie nie karał ani nie dopierdzielał.
Jarek też płaci jak jedziemy na zakupy-on trzyma pieniądze.w portfelu lub na koncie i on ma kartę od bankomatu swoją prywatną.jak na coś potrzebuje to mówie że chciałam kupić to czy tamto...wiem że to głupie bo to małżeństwo a nie czasy gdy było się dzieckiem i prosiło mamę o kieszonkowe.
Powiem Ci że nie raz się awanturowałam o kasę że mam ją dostawać całą bo jesteśmy rodziną itp...ale kurczę on sobie chyba mnie tak wychował że wcale teraz nie zwracam na to uwagi-może jest to spowodowane tym że wcześniej często mi odmawiał..a odkąd jest firma i lepsze zarobki dostaje na swoje widzi mi się i to bez gadania:laugh2:

Nie podobają mi się słowa " ta mniej zaangażowana w normalne dorosłe życie osoba"
czym jest dorosłe życie? płacenie rachunków, wypełnianie zasranych pitów, i harowanie po 12 godzin na godne życie?-dla mnie to właśnie jest niezrozumiałe..np moja szwagierka: bardzo dorosła 30 lat ,stan cywilny panna, wykszt wyższe super praca po czasami właśnie 12 godzin ale mega zarobki-nie jeden by pozazdrościł....wiesz ona nie ma dzieci,męża ani nawet narzeczonego..chłopaka...i myślę że wiele by oddała aby mieść rodzinę i być tą formą mało zaradną życiowo-czyli kurą domową...ale mieć do kogo otworzyć buzię, dla kogo wyprać czy pojechać na rodzinny piknik czy wczasy...

To są moje spostrzeżenia ja siedzę w domu, sprzątam, gotuje, itp-i wcale nie jest mi źle-nie że jestem mało ambitna-ale ja to sobie jeszcze odbije jak odchowam dzieci-zajmę się czymś co lubię i na czym będę mogła zarobić.
Dopiero buduje "fundament" na którym będzie opierał się dalszy rozwój rodziny...i naszych relacji. I nie mam nic do kobiet pracujących-podziwiam je że mają "zdrowie latać do pracy a potem zająć się domem-mi by zabrakło dnia...ciągle bym była podenerwowana i zmęczona.
 
Widzę, że dyskusja wrze, więc i ja się wypowiem…

Aśka rany jak przeczytałam Twojego posta, to aż się we mnie zagotowało, czy Twój mąż nie ma rąk??? Czy po prostu nie umie się nimi posługiwać?? Jestem w totalnym szoku…

Mój zdecydowanie nie jest w takim razie rozpieszczony, docenia każdy obiad, a jeśli go nie ma, nie robi żadnych awantur i nie zadaje tysiąca pytań, po prostu idzie do kuchni i robi sobie to na co ma ochotę…

Tu zgadzam się zdecydowanie z Bazylią i Milą, mam takie samo podejście…

Marika pisze:
Mila racja, ale widzisz w większości przypadków tu nie żony są winne lecz ich mamy..które nauczyły do codziennych mięsnych rarytasów...
no, ale biorąc go sobie na męża wiedziałaś chyba jakie ma podejście do tematu, prawda?

Aśka widzę, że doskonale potrafisz wytłumaczyć sytuację z gotowaniem i sprzątaniem, więc nie bardzo rozumiem narzekania… Mówisz, że nigdy nie zarobisz takich pieniędzy jak on, z takim podejściem na 100%… Ja zarabiam więcej niż mój mąż, ale to niczego nie zmienia, nie startuję w konkurencji kto więcej przyniesie kasy, tylko staram się normalnie żyć.. za zakupy płacimy tak jak nam wygodniej raz on raz ja, nie spieramy się o pieniądze i nikt nikomu nie musi nic udowadniać… zasmuciłaś mnie bardzo…
 
wiecie co ten temat może być bardzo długi-i inaczej postrzegany przez każdą z nas, tak jak pisze Asia nikt w narzeczeństwie się nie umawiał ty pracujesz ja piorę..i to co pisze że to życie pokazało bez gadania...bo taka prawda, jestem w domu mam cały boży dzień, i wybaczcie nie wyobrażam sobie sytuacji że przychodzi Jarek wieczorem umordowany robotą i zaczyna myć naczynia czy odkurzać...jak się źle czuje to gary nóg nie dostaną poczekają...
Pomagamy sobie nawzajem..np.jak Ola zapłacze w nocy to on wstaje i idzie ją pogłaskać czy przykryć bo wie że zanim słoń monika się wygramoli to zastanie nas świt hehehehe.
tyle z moich ust na ten temat.
 
Aśka, mam wrażenie, że sama sobie zaprzeczasz. Tzn. z jednej strony masz pretensje do męża, przykro Ci że tak się zachowuje, a za moment przyznajesz mu do tego niekwestionowane prawo, tłumacząc tym, że ciężko pracuje itp. "Transakcja wiązana" wyniknęła Mili z Twojej własnej wypowiedzi, Twojego przyzwolenia na sytuację: mąż płaci za Twoje rachunki, to może wymagać od Ciebie, abyś spełniała jego zachcianki, chociażby obiadowe.
A uwagi o tym, że gdzie kobieta może znaleźć taką pracę, aby się utrzymać.. no cóż, wygląda na to, że bez facetów bidulki umarłybyśmy z głodu i chłodu! To właśnie rola, na którą sama się godzisz, gdy piszesz, że "życie" i "los sam to tak układa". Ja, podobnie jak Mila, uważam, że wręcz przeciwnie, to ja sobie układam swoje życie, według własnych przekonań i zgodnie ze swoim światopoglądem, dobrze mi z tym i podobnie jak Mila Twojego podejścia nie rozumiem i się z nim nie zgadzam.
 
reklama
Do góry