milla - ale się zacietrzewiłaś...
Mój doskonale wie, że go rozpuściłam i ma świadomość, że to się niedługo skończy. Wiesz, ja tez czułam się zawsze wyemancypowana jak cholera... ale ta głupota sama przechodzi.
Od 3 lat jesteśmy małżeństwem i on mnie ciągle utrzymuje i moje studia. Ja pracowałam tylko jakiś czas i to bardzo marnie zarabiałam. Mój mąż pracuje ogromnie ciężko i zawsze starałam się po prostu być potrzebna, ulżyć mu, ale zamiast docenienia tego, on się po prostu przyzwyczaił i ma chyba wrażenie, że tak już jest, ze mu się należy itd.
A tak w ogóle - to wiesz, skoro czuje się taka w pełni na równi z nim, to dlaczego zawsze jak jadę na zakupy to on płaci?? Przecież skora ja mogę powiedzieć: wiesz, ja to się dzisiaj źle czułam i nie ugotowałam, zrób sobie sam, masz dwie ręce i tym podobne pierdoły, to on może równie dobrze powiedzieć: Wiesz, ja się dzisiaj źle czuję, jestem zmęczony, nie będę już tak dużo pracował, a ty masz dwie ręce przecież to zarób sobie na ten dom - i chociaż mój nigdy by mi tak nie powiedział, to mogę się przecież nad tym zastanowić. Moim skromnym zdaniem w partnerstwie obie strony muszą sobie pomagać i się poświęcać. Dlaczego ja gotuję to, co on lubi? Bo jak potrzebuję łóżeczka, albo wózeczka, albo po prostu nowych portek to mój mąż mi to zapewnia. A nie oszukujmy się - gdzie kobieta dzisiaj może zarobić takie pieniądze, żeby opłacić rachunki i jeszcze żyć jak księżniczka???? Feminizm i emancypacja to moje drogie fikcja - bo tak nas ukształtowała natura! Biologia nami kieruje i taka jest prawda!!! Mój mąż chętnie by gotował i zajmował się Igorem, ale ja nigdy nie zarobię takich pieniędzy jak on i nie zapewnię nam takiego życia. Ważne jest tylko jedno w tej kwestii - abyśmy się wzajemnie szanowali - ja jego, za to że ciężko pracuje, a on mnie, za to, że staram się przychylić mu nieba. I na to tylko się skarżę. ja go doceniam, a on przeszedł nad tym do porządku dziennego i nie widzi moich starań, tylko jeszcze ma pretensje... i o to mi chodzi...
uff.... mam nadzieję że napisałam nie nazbyt chaotycznie i da się pojąć o co mi biega...