aśka ja też mam problem z nałożeniem skarpetek - totalną akrobatką się stałam kiedy chciałam "starą przedciążową metodą na jednej nodze" założyć rajstopy - dobrze że koło wyrka na które pięknie się zwaliłam, tez ciężko mi coś już podnieść z podłogi, z auta wysiadam zapierając się za kierownicę i drzwi hehehe, sapię wzdycham... cały czas też byłam cholernie niezależną osobą - a teraz mam problem powoli by wyleźć z wanny i muszę prosić Dużego o pomoc... NO I CO Z TEGO??? pytam - przecież to nie na wieczność... też się wkurzam po cichutku jak Malwina mi przypierniczy w pęcherz że biegiem muszę z wyrka do łazienki w nocy by po nogach nie leciało i pobudki 3 razy w nocy bo przysunie to w wątrobę to w żeberka.... ale to są moje KOCHANE pobudki i mimo że czasami też się wścieknę... to za moment z rozczuleniem na ten mój wielorybi brzucholek spojrzę, pogłaszczę i kładę się spowrotem....
może moje nastawienie jest inne - może za długo czekałam by teraz narezkać - chociaż marudzę czasami przyznaję bez bicia - ale napiszę jeszcze raz - za nic na świecie nie oddałabym tych bólów pleców, tych pryszczy na twarzy, tego spoconego sapania - bo wiem że z tym wszystkim dostałam ten mały cud mój ukochany...
może moje nastawienie jest inne - może za długo czekałam by teraz narezkać - chociaż marudzę czasami przyznaję bez bicia - ale napiszę jeszcze raz - za nic na świecie nie oddałabym tych bólów pleców, tych pryszczy na twarzy, tego spoconego sapania - bo wiem że z tym wszystkim dostałam ten mały cud mój ukochany...