reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Lek przed poronieniem w domu

To się niestety nie zmieni dopóki kobiety nic z tym nie robią i w milczeniu się na to godzą 😢 tylko łatwo z boku to powiedzieć, a trudniej w trakcie sytuacji odpowiednio zareagować 😢
Ja byłam w rozsypce. W życiu by mi nie przyszło do głowy że ktoś może mnie tak potraktować w takiej sytuacji. Teraz bym się zachowała inaczej, ale mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała...
 
reklama
Absolutnie rozumiem to poczucie "jestem w ciąży, ale w niej nie jestem." Ja chciałam jak najszybciej już w niej nie być. Chciałam, żeby "to" ze mnie wyciągnięto i żebym jak najszybciej mogła się starać o dziecko, hmm... o takie "prawdziwe dziecko", jak córka, którą już miałam. Dla mnie moja poroniona ciąża na etapie bety 333.4 była ciałem obcym, które chciałam jak najszybciej usunąć. Mnie wypuścili, niemal wyrzucili ze szpitala nie mówiąc dokładnie co się stało, niespełna dobę po przyjęciu. Kazali czekać, powiedzieli, że będę krwawić jak przy okresie, a jak się skończy, to mam oznaczyć betę. I nara. Kiedy ginekologowi wydającemu opinię przed wypisem chciałam się zapytać czy moja reakcja psychiczna jest normalna, to nie dał mi dokończyć, zamknął mnie słowami "tak, to się często zdarza". Byłam więc w tej ciąży, nieciąży jakieś dwa tygodnie i się zaczęło. Jakby mocniejszy okres, bardziej bolesny. Poszłam na USG tydzień później, wszystko czyste. Bez łyżeczkowania. Czy wolałabym poronić tak jak poroniłam? Jasne. Fizycznie kompletnie nie czułam żadnej różnicy niż tego co mam podczas okresu, psychicznie wolałabym, żeby mi ktoś powiedział, co się stało, jaka była przyczyna tego zatrzymania albo chociaż powiedział dlaczego ciąże się zatrzymują. Wszystkiego dowiedziałam się sama, dopiero jakiś czas po poronieniu, w zasadzie w połowie drugiej ciąży. Ale i tak chciałabym być w domu. Nienawidzę lekarzy, pielęgniarek, położnych, szpitali, przychodni i w ogóle wszystkiego co ma związek ze służbą zdrowia. Cieszę się, że miałam te krwawienia w domu i mogłam zachowywać się jakby to był tylko okres. W szpitalu byłabym niedoinformowana tak samo jak w domu, ale do tego otoczona obcymi, jedząca, śpiąca i ciągana po badaniach na rozkaz jak w wojsku, a przede wszystkim w szpitalu, który wcisnął mnie już raz w traumę. Miałam wielką nadzieję, że uda mi się uniknąć kontaktu z lekarzami w tym czasie, bo miałam już dość pokazywania intymnych części ciała ludziom, którzy za nic mają i mnie i tę ciążę i inne kobiety ze stratami.
 
Hej dziewczyny,
Bardzo współczuję wam strat. Mam pytanie odnośnie poronień. Czy w takiej ciąży występują normalne objawy ciąży? Czy wy byłyście świadome że coś się nie tak dzieje? Przed pójściem do lekarza oczywiście. Jestem w pierwszej ciąży, na samym początku, i jasne że mam złe myśli co jakiś czas, chociaż mocno wierzę że będzie ok, ponieważ nic mi się złego nie dzieje. Ale… Czy to się wie? Czuje? Czy przestałyście mieć nagle objawy? Nie wiem po prostu, może szukam i pytam na siłę, bo fiksuje mimo że jest ok…
Jeśli pytanie jest niestosowne albo nie powinnam go zadać, chętnie przyjmę krytyke.

Z góry dziękuję i pozdrawiam was wszystkie. Jesteście wojowniczkami.

Pokrzywa

W moim przypadku była to 3 ciąża. Miałam w niej najsilniejsze objawy (np. w pierwszej ciąży z synem nie miałam żadnych). Jedyne co mogłabym uznać za zły objaw to plamienia plus bóle jajnika. Na początku wyglądało na "zwykłe" poronienie i po nim - wszystko mi przeszło, jakbym nie była w ciąży. Jedynym markerem była wtedy już źle rosnąca beta (raz przyrost 100%, raz 5%). No i oczywiście na USG cienkie endometrium oraz brak pęcherzyk w macicy.

Ale 1.5 roku po niej zaszłam z tego samego jajnika (nie został usunięty) w prawidłową ciąże, też z chłopcem. Miałam i bóle jajnika i okropne objawy, plamienia - a dzisiaj stuknął na 34tc więc nie zawsze nieprawidłowości świadczą o tym, że ciąża nie będzie donoszona
 
Hej dziewczyny,
Bardzo współczuję wam strat. Mam pytanie odnośnie poronień. Czy w takiej ciąży występują normalne objawy ciąży? Czy wy byłyście świadome że coś się nie tak dzieje? Przed pójściem do lekarza oczywiście. Jestem w pierwszej ciąży, na samym początku, i jasne że mam złe myśli co jakiś czas, chociaż mocno wierzę że będzie ok, ponieważ nic mi się złego nie dzieje. Ale… Czy to się wie? Czuje? Czy przestałyście mieć nagle objawy? Nie wiem po prostu, może szukam i pytam na siłę, bo fiksuje mimo że jest ok…
Jeśli pytanie jest niestosowne albo nie powinnam go zadać, chętnie przyjmę krytyke.

Z góry dziękuję i pozdrawiam was wszystkie. Jesteście wojowniczkami.

Pokrzywa
A ja miałam złe przeczucia. Strasznie bałam się wizyty na której okazało się, że serduszko nie bije.

To jeszcze cytując Twój wpis dodam, że ni wiem skąd jest @Alinkapralinka ale jak ma więcej niż 1 szpital do wyboru to zorientować się na jakiś grupach gdzie można przejść przez cały ten proces w szacunku.
Ja tak zrobiłam i nie wybrałam wcale najbliższego szpitala - bo opinie jeżeli chodzi o poronienia były tragiczne. Ja akurat miałam ciąże pozamaciczną więc ciut inaczej, ale przez cały pobyt w szpitalu - 8 dni czułam się naprawdę dobrze zaopiekowania, miałam dostęp do psychologa, do leków itp. Wszyscy byli turbo pomocni.

Nie miałam ich lekarza prowadzącego bo nie zdążyłam go mieć
Uwierz mi, że teraz też bym tak zrobiła... ale niestety nigdy nie ma pewności. Naprawdę w mojej głowie się to nie mieściło. Tu niestety była kwestia lekarki, która została ledwo dobudzona przez pielęgniarkę. Kilka dni później pojechałam do tego samego szpitala i zostałam potraktowana bardzo dobrze przez dwóch innych lekarzy. Gdyby zdarzyła się tylko ta druga sytuacja, każdemu bym poleciła ten szpital.
 
Hej dziewczyny,
Bardzo współczuję wam strat. Mam pytanie odnośnie poronień. Czy w takiej ciąży występują normalne objawy ciąży? Czy wy byłyście świadome że coś się nie tak dzieje? Przed pójściem do lekarza oczywiście. Jestem w pierwszej ciąży, na samym początku, i jasne że mam złe myśli co jakiś czas, chociaż mocno wierzę że będzie ok, ponieważ nic mi się złego nie dzieje. Ale… Czy to się wie? Czuje? Czy przestałyście mieć nagle objawy? Nie wiem po prostu, może szukam i pytam na siłę, bo fiksuje mimo że jest ok…
Jeśli pytanie jest niestosowne albo nie powinnam go zadać, chętnie przyjmę krytyke.

Z góry dziękuję i pozdrawiam was wszystkie. Jesteście wojowniczkami.

Pokrzywa
Przy pierwszym poronieniu właściwie wiedziałam od razu, że coś jest nie tak. Przestały mnie boleć piersi i bardzo delikatnie plamiłam. Byłam na duphastonie, więc lekarz uspokajał że plamienia ustaną. Ale ja czułam, że nie jest dobrze i kilka dni później na USG okazało się że w tym dniu kiedy poczułam że coś jest nie tak, dziecko przestało się rozwijać. Ale tamtą ciąża od początku źle rokowała, za późno pojawił się zarodek, był za mały, no generalnie spodziewałam się że może się nie udać. Natomiast przy drugim poronieniu wszystko było super, byłam obstawiona lekami a i tak nagle i całkiem niespodziewanie zaczęłam źle się czuć i bardzo silnie krwawić. Nie ma reguły niestety na takie rzeczy.
 
Całkiem niedawno przeżywałam dwa poronienia. Pierwsze poszło samo w domu po kilku dniach od potwierdzenia u lekarza że nic z tego, drugi raz miałam zabieg w szpitalu. Z perspektywy czasu czekanie na rozpoczęcie się tego poronienia w domu było największym koszmarem jaki do tej pory miałam. Sama świadomość noszenia w sobie martwego dziecka albo czegoś co lada chwila umrze było okropne. Natomiast w szpitalu zabieg jest relatywnie szybko i w pełnej narkozie. Budzisz się i już wiesz że jest po wszystkim. Nie wiem co jest lepsze. Ale na pewno w razie bardzo złego samopoczucia trzeba lecieć na szpital.
Pytacie o to czy da się to przewidzieć. Obie utracone ciąże przebiegały identycznie jak pierwsza z której urodziłam zdrowe dziecko. W moim wypadku ciąże są totalnie bez objawowe. Nie mam żadnych bóli mdłości boleści piersi żebym na tej podstawie mogła uznać, że się nagle objawy zatrzymały. Nie zdarzyło się nic co by mi miało zapalić czerwoną lampkę że tym razem coś jest nie tak. Przy pierwszej stracie szłam na wizytę w 7 TC żeby potwierdzić ciążę i zobaczyć serduszko. Niestety wtedy okazało się że ciąża się totalnie nie rozwija. Drugi przypadek w podobnym momencie poszłam do lekarza potwierdzić ciążę. Wszystko było ok biło serduszko a 11 dni później z delikatnym plamieniem poszłam do szpitala będąc pewna że dostanę duphaston i pójdę do domu. Wtedy dowiedziałam się że serce dziecka zatrzymało się praktycznie zaraz po tej wizycie na której je widziałam wcześniej. Tak więc jak widzicie nie ma reguły. W zdrowej ciąży plamiłam regularnie do 20 TC i urodziłam bez problemu donoszone dziecko. Po tych dwóch poronieniach zrobiłam badania i wiem co było prawdopodobną przyczyną tych strat.
 
W moim przypadku jest to pierwsza ciąża i ja kompletnie nie wiedziałam czego się spodziewać. Bolały i niestety wciąż bolą.piersi i chyba hormony dawały znać, bo płakałam z byle powodu, nawet jeszcze nie wiedząc, że jestem w ciąży. Ja nie miałam nawet czasu się cieszyć ani zorientować, że coś jest nie tak, bo bardzo szybko trafiłam do ginekologa. Ona stwierdziła, że na tym etapie ciąży powinien już być pęcherzyk, a tam nic. Pojawił się za tydzień, zaczął rosnąć, ale nieadekwatnie do tygodnia. Zarodek się nie rozwinął. Pojechałam na kontrolę numer 2 i dosłownie poleciała mi kropla krwi, gdy rozbieralam się do badania. Pani zrobiła.usg i powiedziała, że wg niej jest to początek poronienia i jej słowa "ale widzi Pani, on jeszcze walczył, bo pojawil się pęcherzyk". Potem drugi lekarz, który dał odrobinę nadziei, bo postanowiłam to skonsultować, ale ostatecznie odebrał mi ja w czwartek,.mówiąc, że w pekcherzyku nic się już nie pojawi. @olka11135 jestem z Poznania, więc zaraz poczytam gdzie najlepiej się wybrać. Mam nadzieję, że coś znajdę.
 
Całkiem niedawno przeżywałam dwa poronienia. Pierwsze poszło samo w domu po kilku dniach od potwierdzenia u lekarza że nic z tego, drugi raz miałam zabieg w szpitalu. Z perspektywy czasu czekanie na rozpoczęcie się tego poronienia w domu było największym koszmarem jaki do tej pory miałam. Sama świadomość noszenia w sobie martwego dziecka albo czegoś co lada chwila umrze było okropne. Natomiast w szpitalu zabieg jest relatywnie szybko i w pełnej narkozie. Budzisz się i już wiesz że jest po wszystkim. Nie wiem co jest lepsze. Ale na pewno w razie bardzo złego samopoczucia trzeba lecieć na szpital.
Pytacie o to czy da się to przewidzieć. Obie utracone ciąże przebiegały identycznie jak pierwsza z której urodziłam zdrowe dziecko. W moim wypadku ciąże są totalnie bez objawowe. Nie mam żadnych bóli mdłości boleści piersi żebym na tej podstawie mogła uznać, że się nagle objawy zatrzymały. Nie zdarzyło się nic co by mi miało zapalić czerwoną lampkę że tym razem coś jest nie tak. Przy pierwszej stracie szłam na wizytę w 7 TC żeby potwierdzić ciążę i zobaczyć serduszko. Niestety wtedy okazało się że ciąża się totalnie nie rozwija. Drugi przypadek w podobnym momencie poszłam do lekarza potwierdzić ciążę. Wszystko było ok biło serduszko a 11 dni później z delikatnym plamieniem poszłam do szpitala będąc pewna że dostanę duphaston i pójdę do domu. Wtedy dowiedziałam się że serce dziecka zatrzymało się praktycznie zaraz po tej wizycie na której je widziałam wcześniej. Tak więc jak widzicie nie ma reguły. W zdrowej ciąży plamiłam regularnie do 20 TC i urodziłam bez problemu donoszone dziecko. Po tych dwóch poronieniach zrobiłam badania i wiem co było prawdopodobną przyczyną tych strat.
No właśnie to oczywiście w takiej sytuacji chciałby widzieć każdy. Co jest przyczyną tych strat 🥺 mi ginekolog powiedział, że nie mam w to wchodzić i próbować dalej, że pierwszy raz to poprostu może się zdarzyć, błąd genetyczny i tyle.
 
reklama
Ja poroniłam w 14 tygodniu, krwawienie w domu przez kilka dni, lekarz przekonywał, że nic się nie dzieje, aż pewnego dnia zaczęły mi odchodzić wody... W szpitalu podali mi leki i cały dzień i cała noc nic się nie działo, siedziałam jak na szpilkach, nie chciałam tego przechodzić, plus to, że był to czas covidu i nie pozwalali mi się zobaczyć z mężem, stał pod oknem szpitala żeby mnie wspierać chociaż tak. Zabrali mnie na łyżeczkowanie i w trakcie siadania na fotel poroniłam... Na szczęście już nic nie widziałam, chociaż położna zadała mi pytanie: czy chce go Pani zobaczyć?
Nigdy nie usłyszałam gorszego pytania... Jak mogła bym chcieć? Ale chyba muszą zapytać, nie wiem... Łyżeczkowanie i tak musieli mi zrobić żeby mnie oczyścić.
Jedź do szpitala, nie czekaj, nie chcesz przechodzić tego w domu.
Mam nadzieję, że Ci pomogą ❤️
 
Do góry