Dla mnie to co mówisz jest nielogiczne...
Po poronieniu L4 mi się należy, na złe samopoczucie w ciąży nie (tzn na zmęczenie nie, na coś innego może uznasz że tak), bo jak się źle czuje w ciąży to mam wymagać od pracodawcy zwolnienie z obowiązku wykonywania pracy (na jakiej podstawie? To nie jego warunki są uciążliwe a moje samopoczucie jest złe).
Rozumiem że sama miałaś wskazania związane z nerkami i pracodawca zwolnił Cię z obowiązku świadczenia pracy, masz migreny w ciąży, ok rozumiem. Ale migreny w pracy nie są powodem dla którego pracodawca musiałby dostosować dla mnie miejsce pracy, to po prostu złe samopoczucie spotęgowane ciążą na które dostałabym L4. Z jednej strony uważasz że osoby chorujące na choroby przewlekłe jakoś nie dostają wiecznego L4 i muszą pracować, a z drugiej sama nie pracujesz mając migreny w ciąży
takiego przywileju nie mają chyba Twoi koledzy i koleżanki z pracy cierpiący z powodu migren. Czy jak oni braliby L4 to byłoby ok? A jak w ciąży biorę L4 na migreny to już nie ok?
Nie rozumiem tej logiki, dla mnie ona sprowadza się do tego co pisałam wcześniej: ocenianie i decydowanie czy co kto zrobił jest słuszne ze swojego punktu widzenia. Dla mnie to jest właśnie definicja bycia "narrow minded" jak już tu zostało wspomniane.
Nie rozumiem też po co dodałaś ten komentarz że po poronieniach nie brałaś L4. Co on wniósł? Odniósł się znowu do Twojej szlachetnej postawy wobec społeczeństwa że nie wyłudzasz? Potem odpisałaś że jednak się należy w takiej sytuacji - no dziękuję za pozytywną ocenę
tylko co ten komentarz miał wnieść?
Na prawdę pisze to bez złośliwości