Dzień dobry wszystkim
Chciałam się przyłączyć do wątku, bo też mam termin na luty 2011
Na forum weszłam kilka dni temu, ale najpierw postanowiłam przeczytać cały wątek i właśnie skończyłam.
Ciąża planowana, ostatnia miesiączka 4 maja, w ciążę zaszłam 23 maja, po czym powiedziałam do męża "no to właśnie zrobiliśmy dzidziusia" i okazało się, że mam rację. Położna wyliczyła mi termin na 8 lutego, ale lekarzowi powiedziałam, że to nieprawda, bo w ciążę zaszłam później niż 2 tygodnie po okresie i z usg wyliczył mi termin na 13 lutego.
O ciąży dowiedziałam się z testu 9 czerwca, cztery dni po swoim ślubie, a 10 czerwca pobiegłam do lekarza, żeby to potwierdzić, bo nie wierzyłam, że mogło się udać za pierwszym razem. (Zaczęliśmy się starać o dziecko miesiąc przed ślubem, bo stwierdziliśmy, że trochę to pewnie potrwa, tym bardziej, że dwudziestu lat już nie mamy.)
10 czerwca na usg zobaczyłam 2mm pęcherzyk, a 8 lipca już bardziej do człowieka podobną dzidźkę.
Mdłości już zaliczone, przez ostatnie tygodnie było jak na wiecznym kacu-gigancie. W czwartek wyczytałam gdzieś , że witamina b6 pomaga i wypiłam magnez z witaminą b6 wieczorem, a rano mdłości nie było. Może to tylko zbieg okoliczności, ale na wszelki wypadek codziennie wieczorem wypijam szklaneczkę
Z ciążą na razie podobno wszystko jest ok, wyniki badań też mam ok i mam nadzieję, że tak zostanie do końca. Jakieś pół roku przygotowywałam się do niej w sensie zrobienia porządku ze złymi wynikami (m.in. tarczyca i poziom żelaza) i prowadzenia zdrowszego trybu życia (alkohol piłam ostatnio w sylwestra
)
No to takim trochę przydługim wstępem się przywitałam.
PS. Szczególnie się cieszę, że spotkałam tu Gosię, z którą na studiach dzieliłyśmy pokój