czesc Laski, wlasnie wrocilam za szpitala. Wczoraj potknelam sie i przewrocilam:-( na prostej drodze oczywiscie, w drodze do pracy
Przestraszylam sie jak cholera bo brzuchowi tez sie dostalo i ryczalam chyba za 2 godz. Poszlam od razu do szpitala, nie do pracy oczywiscie, bo Mlody sie wogole nie ruszal, mimo wypitych 2 kubkow zimnej wody, a ja juz oczywiscie najgorsze mysli. Po jakichs 30 min w poczekalni podpieli mnie pod KTG na prawie godz i na szczescie wzkazywalo, ze srukczow brak, serce bije, tylko troche skacze tetno od 100 do 170, ale Synus nadal sie nie ruszal:-( Dali mi 1sza dawke na pluca, tak na wszelki wypadek, zrobili szybkie USG i wyslali na obserwacje na oddzial. Tam jeszcze raz KTG i juz kilka ruchow poczulam. Znowu sie poryczalam- tym razem ze szczescia.
W miedzyczasie okazalo sie, ze upadajac uderzylam sie w glowe i mam guza wielkosci jajka na czole koloru blizej nieokreslonego, wiec jak juz ustalili ze dziecku nic powaznego nie jest (nie mialam zadnych skurczow, boli, ani krwawienia) to mnie wyslali do innego szpitala (bo ten jest tylko polozniczy) na spr czy nie mam jakichs krwiakow itd, bo glowa wygladala nieciekawie, chociaz nie bolala wogole, ale mowili, ze moze nie bolec z szoku i strachu o Malego wiec wola spr. Tam na ostrym dyzurze w kolejce ok 90-100 osob i czas oczekiwania na lekarza 6-8 godz
(tak nam na rejestracji pow). Ale po godz zlitowali sie bo w ciazy jestem i przyjma mnie wczesniej. Zrobili jakies badania i stw ze wszystko ok i faktycznie tylko wyglada paskudnie i nie beda robic rezonansu czy jako to sie tam nazywa i moge wracac do polozniczego.
Potem do wieczora jeszcze 3 KTG, juz lepiej bylo, chociaz nadal troche tetno skakalo, ale juz nie tak bardzo. Pow, ze rano bedzie dokladne USG (no chyba ze w miedzyczasie cos sie zacznie dziac) i jak bedzie ok, to ide do domu. Nic sie nie dzialo, dostalam 2ga dawka sterydow (strasznie boli ten zastrzyk, ale czego sie nie robi) wiec rano USG- tym razem dokladne. Na szczescie wszystko ok i z Synkiem i lozeskiem i szyjka
. Musialam czekac do 13 na 3cia dawke starydow, zeby juz kuracje skonczyc i wypisali mnie.
Nie zycze nikomu takich przezyc!
jeszcze bonus Wam napisze w nocy wkurzylam sie jak cholera- sala 7 osobowa, 6 lasek "prawie" rodzacych i ja. Ok 22 mysle-ide spac, ale nie ma tak latwo - pipa jedna ma wlaczony tel i non stop ktos do niej dzw, pisze albo ona do kogos dzwoni. Ok 22,30 skonczyla (po kilku naszych sugestiach, zeby moze jednak na korytarz wyjdzie). Ok 22,50 jedna laska zaczyna rodzic, wiec zbadali ja, podali znieczulenie i wzieli na porodowke. Bylo ok 23,30 jak skonczyli (bo jeszcze posciel zmienic itd). No i sie zaczelo - byla z nami jakas dziewczyna innego wyznania niz katolickie, nie wiem jakiego - nie moja sprawa. ALE dostala boli krzyzowych, najwyrazniej bardzo mocnych, bo krzyczala co chwile z bolo, ale nie miala rozwarcia, wiec na porodowke jej zabrac nie mogli (albo nie chciali, nie wiem). Tylko problem taki, ze ona nie przyjmie ZADNEGO znieczulenia, ani oxy, bo jej religia zabrania!! Na sile jej podac nic nie mogli, bo monitorowali dziecko i z nim bylo wszsytko ok, wiec zagrozenia zycia brak, przynajmniej tak polozna pow. Meczyla sie tak do 2 nad ranem i nas wszystkie przy okazji, bo o spaniu mogly zapomniec 3 sale, czyli jakies 20 dziewczyn
w koncu zgodzila sie na jakies cos, chyba oxy, bo zabrali ja na porodowke. Wsciekla bylam jak nie wiem co
Super, ze laska ma zasady ale kuzwa, nie jest sama! Jak juz ja wywiezli, polozna przeprosila za cala sytuacje, powiedziala o tym wyznaniu i braku zagrozenia zycia i ze to dlatego tak wyszlo. Przyniosla nam herbate i ciastka i zyczyla szybkiego zasniecia.
No to zasnelam, ale tylko do 3 z kawalkiem, bo przyjechala nowa dziewczyna. KTG, jakies badania, zeszlo sie, ale zasnelam znowu. Jakos ok 5 te nowa zabrali na porodowke, ale oczywiscie obudzilam sie, jak ja zabietali. Potem do 6 mialam czas na spanie, bo o 6 sprawdzania cisnienia i temp mam i tetna dzieciaczkow. W koncu zasnelam jeszcze raz i obudzil mnie dopiero mily pan przynoszacy mi sniadanie przed 8, bo nie wiedzial, czy wole platki na mleku czy tosty z dzemem czy i to i to:-) wiec ile spalam? cos kolo 4 godz dzielonych na 3 podejscia
no wyspalam sie za wszystkie czasy, ale nie mam co narzekac, przespalam sie po przyjsciu do domku, ale tym laskom co dzis mialy miec porod wywolywany, to szczerze wspolczuje!! mam nadz,ze ja bede rodzic tak jak ta dziewczyna, co w nocy przyjechala - 2 godz na oddziale i na porodowke, a nie meczyc sie nie wiadomo ile w szpitalu
Alez sie rozpisalam!! teraz ide czytac co mnie ominelo przez te kilkadziesiat godzin.