zielona maupa
Na skrzydłach melancholii
ja wole merengue, ten taniec to sam sex. Tylko salsa tanczona przez kubanczykow moze sie z nia rownac
Kiedyś miałam plan: kupię domek, taki niewielki, z ogródkiem. Tuż przy drzwiach posadzę bez. Ogródek będzie nieduży, w sam raz na palmę i huśtawkę ukrytą w gałązkach jaśminu...
Pewnego dnia wybrałam się do firmy deweloperskiej, mającej w swojej ofercie mniejsze lub większe domy. Ot, takie akurat dla bezdzietnej pary: trzy pokoje, dwie łazienki, kuchnia i pokój dzienny. W jednej z sypialni należałoby wyburzyć ścianę i połączyć ją z pokojem dziennym, żeby ten przestał przypominać, tak ułożeniem jak i rozmiarem, korytarz. Domek miał piękny, duży taras, który w razie potrzeby można zabudować, dzięki czemu powstanie kolejna sypialnia.
Brzmi interesująco, cena też była do zaakceptowania. Zaczęłam więc zadawać pytania. Chyba były one niezbyt wygodne, bo facecik z biura niebardzo chciał mi na nie odpowiadać. Zapytałam o typ izolacji. Dowiedziałam się, że izolacja nie jest potrzebna, bo pustaki, z których domy sa budowane mają cudowną właściwość chłodzącą latem. Niestety, jak się po chwili okazało, nie mają właściwości grzewczych zimą... Jako, że Ensenada to wciąż młody ląd aktywny sejsmicznie, a ponad to, to piach i skała, zapytałam o fundamenty. To pytanie wywołało ogromne zdziwienie u pracownika firmy. Po wielu pytaniach pomocniczych, facecik rozłożył ręce i przyznał się, że nie wie. Oczywiście zada pytanie specjalistom i natychmiast do mnie oddzwoni. Na ten telefon czekam do dziś...
Czas mijał... Ze względu na układy i układziki, a może przez ich brak, zamiast bogacić się – biednieliśmy. Na świat przyszła Wredzia, a perspektywa kupna własnego domu stała się bardzo odległa, właściwie nieosiągalna... Z upływem czasu zaczęły rosnąć moje wymagania w stosunku do tego, jaki nasz dom być powinien. Z żalem muszę przyznać, że zdecydowana większość meksykańskich domów nie spełnia moich oczekiwań, a cena tych, które je spełniają, przekracza moje najśmielsze oczekiwania.
Jak wygląda dom dla wyższej klasy średniej, czyli taki, który wynajmujemy, a na zakup którego nigdy nie będzie nas stać? Zacznę od fundamentów, bo najłatwiej je opisać ze względu na ich brak. Nic, zero, goła ziemia, a na niej dom. Izolacja od podłoża? Żadna. Goła ziemia, beton i kamienna posadzka. Standardowa działka, na której buduje sie tutejsze „rezydencje”, to 90m2 przy 130m2 konstrukcji. Kiedyś miałam okazję podziwiać dom – kuchania, dwie łazienki, pokój dzienny i 5 sypialni. Nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie fakt, ze trzy z pięciu sypialni, zbudowane były jedna na drugiej. Meksyk, to dziwny kraj. Ziemi tu dostatek, elektryczność poprowadzona jest nawet przez niektóre pustynie, niewiele jednak domów ma ogrody – buduje się te domy w górę... Tym oto sposobem bez problemu trafia się na niedorzeczne oferty najmu lub sprzedaży rezydencji o powierzchni 300 metrow kwadratowych wybudowanych na skrawku ziemi wielkości chusteczki do nosa. Wróćmy jednak do charakterystyki domu dla wyższej klasy średniej. Jak już wspomniałam izolacja od podłoża nie istnieje. Ściany mają 25cm grubości i również nie są w żaden sposób izolowane. Żeby zapewnić chłód latem – niewielkie okienka umieszcza się na wschodnich lub północnych ścianach, rzadziej okienka te wychodzą na zachód. O ile latem system ten działa w miarę dobrze, o tyle zimą przyczynia się do natychmiastowego wychładzania domu. Podwójne szyby to zdaniem tubylców wymysł szatana. Mieszkam w Meksyku od czterech lat i cudu takiego nie widziałam ani razu. Kilkakrotnie widziałam drewniane ramy okienne, choć jest to niebywała rzadkość, bowiem drewno to pożywka dla korników, termitów i innych plag, a poza tym gnije i to z pewnością kolejny wymysł szatana. Dlatego też ramy okienne wykonane są z żelaza, które rzecz jasna rdzewieje, przepuszcza kurz, gorąc i chłód, ale to bez znaczenia.
Każdy dom ma dach. Te meksykańskie domy również. Niestety sufit pokoju jest jednocześnie dachem domu i oczywiście bez żadnej izolacji, zwyczajnie beton i już. Dzieki temu latem w pokojach „na pięterku” jest gorąco jak w saunie, za to zimą zimno jak w zamrażalniku. Stare domy mają piękne duże okna, grube ściany i dach przykryty dachówką. Niestety obecnie nikt juz nie stawia na jakość. Pisałam o podłodze, o oknach, o dachu i nawet wspomniałam o ścianach... To o czym nie napisałam, to sposób w jaki te ściany się buduje i jak się je łączy. Jak wiadomo domy mają ścianę północną, wschodnią, południową i zachodnią, ewentualnie północno-wschodnią, wschodnio-południową itd... Ściany te łączyć powinny się ze sobą. Tutaj buduje się same ściany, a jak już są gotowe, przestrzenie pomiędzy nimi wylewa się betonem... Tak samo postępuje się ze ścianami działowymi...
Wspomniałam o braku izolacji. Oczywi ście brakuje również ogrzewania. I czego jeszcze nie ma, poza kominem, który przy braku ogrzewania jest zbędny? Nie istnieje system wentylacji inny niż pootwierane okna. Nie ma też czegoś tak dla bialych twarz oczywistego, jak progi. Nie ma i już. Tubylców nie przeraża ani kurz, ani chłód, ani deszcz, który przez szpary pod drzwiamy dostaje sie do domu. Zupelnie niedawno poprosiłam stolarza, żeby wykonał próg w drzwiach wejsciowych. Ten popatrzył na mnie dziwnie i stwierdził, ze jak on to zrobi, to drzwi sie nie będą zamykać. Kiedy mu wytłumaczyłam bardziej dobitnie, że to cudo znajduje sie wewnątrz, ten stwierdził, że on nic takiego do drzwi nie może przymocować. Wzięłam kartkę i narysowałam o co chodzi – bo może mój hiszpański nie jest wystarczająco dobry. Stolarz się uśmiechnął, powiedział, że dobrze, że zrobi... Od miesiąca czekam na kontakt w sprawie progu. Przez nieszczelne drzwi i okna do domu dostaja się różne żyjątka. My mamy kilka rodzin świerszczy, które skaczą sobie gdzie tylko chcą i cykają...
Kiedyś miałam plan: kupię domek, taki niewielki, z ogródkiem. Tuż przy drzwiach posadzę bez. Ogródek będzie nieduży, w sam raz na palmę i huśtawkę ukrytą w gałązkach jaśminu...
Pewnego dnia wybrałam się do firmy deweloperskiej, mającej w swojej ofercie mniejsze lub większe domy. Ot, takie akurat dla bezdzietnej pary: trzy pokoje, dwie łazienki, kuchnia i pokój dzienny. W jednej z sypialni należałoby wyburzyć ścianę i połączyć ją z pokojem dziennym, żeby ten przestał przypominać, tak ułożeniem jak i rozmiarem, korytarz. Domek miał piękny, duży taras, który w razie potrzeby można zabudować, dzięki czemu powstanie kolejna sypialnia.
Brzmi interesująco, cena też była do zaakceptowania. Zaczęłam więc zadawać pytania. Chyba były one niezbyt wygodne, bo facecik z biura niebardzo chciał mi na nie odpowiadać. Zapytałam o typ izolacji. Dowiedziałam się, że izolacja nie jest potrzebna, bo pustaki, z których domy sa budowane mają cudowną właściwość chłodzącą latem. Niestety, jak się po chwili okazało, nie mają właściwości grzewczych zimą... Jako, że Ensenada to wciąż młody ląd aktywny sejsmicznie, a ponad to, to piach i skała, zapytałam o fundamenty. To pytanie wywołało ogromne zdziwienie u pracownika firmy. Po wielu pytaniach pomocniczych, facecik rozłożył ręce i przyznał się, że nie wie. Oczywiście zada pytanie specjalistom i natychmiast do mnie oddzwoni. Na ten telefon czekam do dziś...
Czas mijał... Ze względu na układy i układziki, a może przez ich brak, zamiast bogacić się – biednieliśmy. Na świat przyszła Wredzia, a perspektywa kupna własnego domu stała się bardzo odległa, właściwie nieosiągalna... Z upływem czasu zaczęły rosnąć moje wymagania w stosunku do tego, jaki nasz dom być powinien. Z żalem muszę przyznać, że zdecydowana większość meksykańskich domów nie spełnia moich oczekiwań, a cena tych, które je spełniają, przekracza moje najśmielsze oczekiwania.
Jak wygląda dom dla wyższej klasy średniej, czyli taki, który wynajmujemy, a na zakup którego nigdy nie będzie nas stać? Zacznę od fundamentów, bo najłatwiej je opisać ze względu na ich brak. Nic, zero, goła ziemia, a na niej dom. Izolacja od podłoża? Żadna. Goła ziemia, beton i kamienna posadzka. Standardowa działka, na której buduje sie tutejsze „rezydencje”, to 90m2 przy 130m2 konstrukcji. Kiedyś miałam okazję podziwiać dom – kuchania, dwie łazienki, pokój dzienny i 5 sypialni. Nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie fakt, ze trzy z pięciu sypialni, zbudowane były jedna na drugiej. Meksyk, to dziwny kraj. Ziemi tu dostatek, elektryczność poprowadzona jest nawet przez niektóre pustynie, niewiele jednak domów ma ogrody – buduje się te domy w górę... Tym oto sposobem bez problemu trafia się na niedorzeczne oferty najmu lub sprzedaży rezydencji o powierzchni 300 metrow kwadratowych wybudowanych na skrawku ziemi wielkości chusteczki do nosa. Wróćmy jednak do charakterystyki domu dla wyższej klasy średniej. Jak już wspomniałam izolacja od podłoża nie istnieje. Ściany mają 25cm grubości i również nie są w żaden sposób izolowane. Żeby zapewnić chłód latem – niewielkie okienka umieszcza się na wschodnich lub północnych ścianach, rzadziej okienka te wychodzą na zachód. O ile latem system ten działa w miarę dobrze, o tyle zimą przyczynia się do natychmiastowego wychładzania domu. Podwójne szyby to zdaniem tubylców wymysł szatana. Mieszkam w Meksyku od czterech lat i cudu takiego nie widziałam ani razu. Kilkakrotnie widziałam drewniane ramy okienne, choć jest to niebywała rzadkość, bowiem drewno to pożywka dla korników, termitów i innych plag, a poza tym gnije i to z pewnością kolejny wymysł szatana. Dlatego też ramy okienne wykonane są z żelaza, które rzecz jasna rdzewieje, przepuszcza kurz, gorąc i chłód, ale to bez znaczenia.
Każdy dom ma dach. Te meksykańskie domy również. Niestety sufit pokoju jest jednocześnie dachem domu i oczywiście bez żadnej izolacji, zwyczajnie beton i już. Dzieki temu latem w pokojach „na pięterku” jest gorąco jak w saunie, za to zimą zimno jak w zamrażalniku. Stare domy mają piękne duże okna, grube ściany i dach przykryty dachówką. Niestety obecnie nikt juz nie stawia na jakość. Pisałam o podłodze, o oknach, o dachu i nawet wspomniałam o ścianach... To o czym nie napisałam, to sposób w jaki te ściany się buduje i jak się je łączy. Jak wiadomo domy mają ścianę północną, wschodnią, południową i zachodnią, ewentualnie północno-wschodnią, wschodnio-południową itd... Ściany te łączyć powinny się ze sobą. Tutaj buduje się same ściany, a jak już są gotowe, przestrzenie pomiędzy nimi wylewa się betonem... Tak samo postępuje się ze ścianami działowymi...
Wspomniałam o braku izolacji. Oczywi ście brakuje również ogrzewania. I czego jeszcze nie ma, poza kominem, który przy braku ogrzewania jest zbędny? Nie istnieje system wentylacji inny niż pootwierane okna. Nie ma też czegoś tak dla bialych twarz oczywistego, jak progi. Nie ma i już. Tubylców nie przeraża ani kurz, ani chłód, ani deszcz, który przez szpary pod drzwiamy dostaje sie do domu. Zupelnie niedawno poprosiłam stolarza, żeby wykonał próg w drzwiach wejsciowych. Ten popatrzył na mnie dziwnie i stwierdził, ze jak on to zrobi, to drzwi sie nie będą zamykać. Kiedy mu wytłumaczyłam bardziej dobitnie, że to cudo znajduje sie wewnątrz, ten stwierdził, że on nic takiego do drzwi nie może przymocować. Wzięłam kartkę i narysowałam o co chodzi – bo może mój hiszpański nie jest wystarczająco dobry. Stolarz się uśmiechnął, powiedział, że dobrze, że zrobi... Od miesiąca czekam na kontakt w sprawie progu. Przez nieszczelne drzwi i okna do domu dostaja się różne żyjątka. My mamy kilka rodzin świerszczy, które skaczą sobie gdzie tylko chcą i cykają...