reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Kwietniówki 2010!!!

Cześć wszystkim
Jeden dzień mnie nie było i po prostu nie do nadrobienia. Coś tam poczytałam, ale pobieżnie.
Znowu mam anginę:wściekła/y: Mam już postanowienie na rok 2011 - usunąć na wiosnę migdałki. Od ponad 3 lat się wybieram i dotrzeć nie mogę. I co rusz antybiotyk.
Od przyszłego tygodnia częściowo wracam do pracy. I jestem taka rozdarta, bo Alicja jeszcze taka malutka. Wiem, że będę jeździć 2 razy w tygodniu na 4 godzinki i coś tam w domu robić, ale jednak już nie będę mogła jej poświęcić większości wolnych chwil. Z drugiej strony bardzo lubię moją pracę. Po macierzyńskim było wiadome, że wracam, ale to miało być dopiero w połowie października. Muszę się chyba oswoić z tą myślą.

Cisza dziewczyny jakaś dzisiaj tutaj:shocked2:

Jakiegoś doła dzisiaj podłapałam, ciągle myślę o tej biednej dziewczynie i jej córeczce:no:
Patrzyłam dzisiaj sobie na Helenkę jak ją karmiłam i normalnie łzy mi ciurkiem leciały:-( bo poczułam ogromny strach o nią o chłopców o męża:no:Dziwny strach przed śmiercią.
Nigdy nie zrozumiem dlaczego dobrzy ludzie odchodzą a źli żyją :wściekła/y:

To naprawdę straszne, że takie rzeczy się dzieją.
Byłam dzisiaj z Alicją u lekarza rehabilitanta. W tym samym budynku mieści się również przedszkole dla chorych dzieci. Jak przyszłyśmy przyjechał właśnie autobus, który rozwozi je do domów. I to naprawdę straszne. Takie biedne te dzieciaki i ich rodzice też. W takich momentach zawsze mam chwilę zwątpienia gdzie ten Bóg, czemu tak doświadcza ludzi. To naprawdę wielkie szczęście jak się ma zdrowego dzieciaczka.

znikam spać, bo ból gardła mnie dobija
 
reklama
Cisza dziewczyny jakaś dzisiaj tutaj:shocked2:

Jakiegoś doła dzisiaj podłapałam, ciągle myślę o tej biednej dziewczynie i jej córeczce:no:
Patrzyłam dzisiaj sobie na Helenkę jak ją karmiłam i normalnie łzy mi ciurkiem leciały:-( bo poczułam ogromny strach o nią o chłopców o męża:no:Dziwny strach przed śmiercią.
Nigdy nie zrozumiem dlaczego dobrzy ludzie odchodzą a źli żyją :wściekła/y:

tego sie nie da zrozumieć
8 lat temu zgineła moja najlepsza przyjaciółka, anioł nie dziewczyna i na jej pogrzebie ksiądz powiedział że za dobra była na ten świat i ja sobie tak tłumaczę jak ktoś bliski odchodzi i każdą taką niesprawiedliwą tragedię,

A mnie dzisiaj nawiedziła pani pielęgniarka rodzinno-środowiskowa :szok:
Ola ma 3 miechy a oni sobie przypomnieli:confused: no nic mniejsza z tym,tak ogólnie to wszystko w porządku, powiedziała że Ola duża jest i wygląda na 4 m-ce, (już kolejna osoba tak mówi kurde) że zadbana itp, no ale ostatnio pisałyście o tym dźwiganiu główki z pozycji leżącej do siadu no i ona powiedziła że dzieci powinny do 3,5 m-ca podnosic główkę jak je sie podciąga za rączki. No Ola oczywiście kloc i główą nidyrydy wieć pani się mnie zapytowywuje jak ją noszę? :confused: hmm trochę głupie pytanie bo zależy do czego i kiedy no ale pokazałam jej Oli ulubioną pozycję czyli prawie tak jak na odbeknięcie no i nie powinnam jej tak nosić bo ona wtedy główke odchyla do tyłu i będzie problem z tym podnoszeniem, więc nakazał nosić tyłem do siebie tak jakby Ola siedziala. No to od jutra zaczynamy ćwiczyć.

Ryż stygnie na balkonie l(ece zobaczyć czy go teściowa nie zjadła;-)) bo salatkę mam robić
 
hmm trochę głupie pytanie bo zależy do czego i kiedy no ale pokazałam jej Oli ulubioną pozycję czyli prawie tak jak na odbeknięcie no i nie powinnam jej tak nosić bo ona wtedy główke odchyla do tyłu i będzie problem z tym podnoszeniem, więc nakazał nosić tyłem do siebie tak jakby Ola siedziala. No to od jutra zaczynamy ćwiczyć.

Ryż stygnie na balkonie l(ece zobaczyć czy go teściowa nie zjadła;-)) bo salatkę mam robić

a ja dzisiaj zaliczyłam rehabilitanta i babka mi powiedziała, że mam w ogóle młodej nie pionizować. Będę próbować, ale łatwo nie będzie, bo ona w innych pozycjach zwykle w płacz, zostaje nam jedynie na ręce na brzuchu. Se muskle wyrobię;-)
 
Ja tez co klikam na bb widze te info o tej Patrycji to lzy do oczu mi naplywaja. Weszlam na ksiege kondolencyjna, ale nawet nie doczytalam.... tak pieknie i wzruszajaco niektore osoby pisza, ze wylam jak bobr.
Takie to niesprawiedliwe.
Taka straszna glupota - ktos na autostradzie sie zatrzymal, a ich rodzina znalazla sie w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie... i juz nic nigdy nie bedzie takie samo, bo zgasl najwiekszy promyk tej rodziny - mama i zona....

Strasznie mi zal meza - ktory pewnie do konca zycia bedzie sie za to wszystko obwinial, i chlopcow, ktorzy nie spedza swego dziecinstwa w ramionach mamy...


Wczoraj moj Ł mi o tym czytal.
I oczywiscie znow nasluchalam sie o moich fanaberiach zwiazanych z chodzeniem na basen z Pola, bo skoro podczas chrztu mozna dziecko utopic .....
 
Jeju jak tu ponuro się zrobiło...śmierć Patrycji i jej nienarodzonej córeczki jest tragedią której nie potrafię wyrazić, ani zrozumieć...to jest niesprawiedliwe...tak bardzo niesprawiedliwe...
a to co co zrobił ksiądz to....no zagotowałam się! co za ******!!!!!!!!!

Dobra, uciekam pod prysznic...dziecię mnie wykończyło, bo zasnąć nie mogła i półtora godziny się w łóżeczku kotłowała zanim wreszcie padła...a teraz padam ja...
Dobranoc :)
 
Wiecie co, ja chyba musze po porade do psychologa sie udac.

Cale zycie musialam byc twarda, bo to, bo tamto, bo sramto.
Jakis czas temu umarl moj polski pies. Bylam przy jego narodzinach, pomagalam mu oddychac, walczylam o jego zycie a pozniej o to, by mogl zostac w domu. Pierwsza reakcja: lepiej dla psiaka, nie meczy sie... I jeszcze pocieszalam rodzicow. Dwa dni pozniej opowiedzialam mojemu mezowi o psiaku. I nie moglam przestac plakac.

Teraz weszlam na watek kondolencyjny. O tyle o ile wczoraj pomyslalam, ze to tragedia, ale zycie musi toczyc sie dalej; dzis dotarl do mnie wymiar tragedii. Niby bezposrednio mnie nie dotyka, ale jestem w stanie wyobrazic sobie bol. I jest we mnie jakas taka zlosc, moze irracjonalna ale jest i w dodatku ogromna.

I ta historia z utopionym dzieciaczkiem...

Rodzi sie we mnie jakas wscieklosc wynikajaca z bezradnosci.

Wiekszosc emocji uzewnetrzniam po jakims czasie, pewnie to mechanizm obronny.
 
Wiecie co, ja chyba musze po porade do psychologa sie udac.

Cale zycie musialam byc twarda, bo to, bo tamto, bo sramto.
Jakis czas temu umarl moj polski pies. Bylam przy jego narodzinach, pomagalam mu oddychac, walczylam o jego zycie a pozniej o to, by mogl zostac w domu. Pierwsza reakcja: lepiej dla psiaka, nie meczy sie... I jeszcze pocieszalam rodzicow. Dwa dni pozniej opowiedzialam mojemu mezowi o psiaku. I nie moglam przestac plakac.

Teraz weszlam na watek kondolencyjny. O tyle o ile wczoraj pomyslalam, ze to tragedia, ale zycie musi toczyc sie dalej; dzis dotarl do mnie wymiar tragedii. Niby bezposrednio mnie nie dotyka, ale jestem w stanie wyobrazic sobie bol. I jest we mnie jakas taka zlosc, moze irracjonalna ale jest i w dodatku ogromna.

I ta historia z utopionym dzieciaczkiem...

Rodzi sie we mnie jakas wscieklosc wynikajaca z bezradnosci.

Wiekszosc emocji uzewnetrzniam po jakims czasie, pewnie to mechanizm obronny.

Wcale nie musisz iśc do psychologa, a jeśli tak, to zabierz mnie ze sobą. Mam zupełnie tak samo. Na co dzień trzreba być twardą, bo ciągle trzeba o coś walczyć, ciągle kogoś wspierać. Nie ma czasu na użalanie się nad sobą. Ale przychodzi czasem taki moment, w którym człowiek na chwilę się zatrzyma i poddaje się destrukcyjnym refleksjom. Czasem spowodowany jest błahostką, czasem wystarczy wspomnienie, albo zwyczajnie smutna książka czy wiadomość. W sumie może te chwile słabości nie są takie złe? Bo ileż można walczyć bez przerwy? Ile to wszystko w nas musi się nawarstwiać?? Takie katharsis jest potrzebne. Przynajmniej mi.
 
Wiecie co, ja chyba musze po porade do psychologa sie udac.

Cale zycie musialam byc twarda, bo to, bo tamto, bo sramto.
Jakis czas temu umarl moj polski pies. Bylam przy jego narodzinach, pomagalam mu oddychac, walczylam o jego zycie a pozniej o to, by mogl zostac w domu. Pierwsza reakcja: lepiej dla psiaka, nie meczy sie... I jeszcze pocieszalam rodzicow. Dwa dni pozniej opowiedzialam mojemu mezowi o psiaku. I nie moglam przestac plakac.

Teraz weszlam na watek kondolencyjny. O tyle o ile wczoraj pomyslalam, ze to tragedia, ale zycie musi toczyc sie dalej; dzis dotarl do mnie wymiar tragedii. Niby bezposrednio mnie nie dotyka, ale jestem w stanie wyobrazic sobie bol. I jest we mnie jakas taka zlosc, moze irracjonalna ale jest i w dodatku ogromna.

I ta historia z utopionym dzieciaczkiem...

Rodzi sie we mnie jakas wscieklosc wynikajaca z bezradnosci.

Wiekszosc emocji uzewnetrzniam po jakims czasie, pewnie to mechanizm obronny.

Wcale nie musisz iśc do psychologa, a jeśli tak, to zabierz mnie ze sobą. Mam zupełnie tak samo. Na co dzień trzreba być twardą, bo ciągle trzeba o coś walczyć, ciągle kogoś wspierać. Nie ma czasu na użalanie się nad sobą. Ale przychodzi czasem taki moment, w którym człowiek na chwilę się zatrzyma i poddaje się destrukcyjnym refleksjom. Czasem spowodowany jest błahostką, czasem wystarczy wspomnienie, albo zwyczajnie smutna książka czy wiadomość. W sumie może te chwile słabości nie są takie złe? Bo ileż można walczyć bez przerwy? Ile to wszystko w nas musi się nawarstwiać?? Takie katharsis jest potrzebne. Przynajmniej mi.
jakbym o sobie czytała..........
 
reklama
Wiecie co, ja chyba musze po porade do psychologa sie udac.

Cale zycie musialam byc twarda, bo to, bo tamto, bo sramto.
Jakis czas temu umarl moj polski pies. Bylam przy jego narodzinach, pomagalam mu oddychac, walczylam o jego zycie a pozniej o to, by mogl zostac w domu. Pierwsza reakcja: lepiej dla psiaka, nie meczy sie... I jeszcze pocieszalam rodzicow. Dwa dni pozniej opowiedzialam mojemu mezowi o psiaku. I nie moglam przestac plakac.

Teraz weszlam na watek kondolencyjny. O tyle o ile wczoraj pomyslalam, ze to tragedia, ale zycie musi toczyc sie dalej; dzis dotarl do mnie wymiar tragedii. Niby bezposrednio mnie nie dotyka, ale jestem w stanie wyobrazic sobie bol. I jest we mnie jakas taka zlosc, moze irracjonalna ale jest i w dodatku ogromna.

I ta historia z utopionym dzieciaczkiem...

Rodzi sie we mnie jakas wscieklosc wynikajaca z bezradnosci.

Wiekszosc emocji uzewnetrzniam po jakims czasie, pewnie to mechanizm obronny.

Czuję dokładnie to co piszesz.Ogromną wściekłość i bezradność:wściekła/y:
Najbardziej wkurza mnie jak ktoś mi mówi takie jest życie i idzie dalej nawet przez chwilę sie nie zastanowi,bo po co , jego to nie dotyczy:no:
 
Do góry