Hej kochane!
Zaglądam do was codziennie,ale odpisać codziennie jakoś nie daję rady. Mimo,że pogoda do dooopy to staram się z małą na spacerki maszerować. Maja w weekend zaczęła się uśmiechać i ostatnio tak pięknie się zaczęła do nas uśmiechać jak do niej mówimy, ale na w pełni świadome uśmiechy chyba przyjdzie jeszcze czas.
My dziś na kontroli bioderek byłyśmy i ja po lekarzach ostatnio jeżdżę,ale o tym na odpowiednich wątkach.
Dziewczyny dziś przeżyłam coś strasznego. Byłam z małą w przychodni,a później pojechałyśmy do castoramy po kwiatka i jakiś upominek dla mojej mamy. Malutką wzięłam w nosidełku, który później do wózka przypięłąm. Jak wróciłyśmy, to popakowałam zakupy, malutką włożyłam do auta,a kluczyki aby mi nie przeszkadzały rzuciłam na siedzenie kierowcy. Zapięłam małą, zamknęłam drzwi i poszłam do drzwi od strony kierowcy. Nie mam pojęcia jak to się stało,ale chyba gdy trzymałam kluczyki w ręce razem z nosidełkiem przycisnął się guzik zamykający auto.
Wyobrażacie sobie, zatrzasnęłam dzieckow samochodzie. Pierwszym odruchem było wezwanie kogoś do wybicia szyby. Zaczepiłam szybko przechodzącą panią, zadzwoniłam szybko do męża który był w pracy (bo mój tel został w aucie). Mąż powiedział,że natychmiast przyjedzie z kluczykami.
Malutka zbudziła się w aucie, zaczęła strasznie płakać, ja razem z nią, prawie waliłam głową o maskę. Do tego bujałam auto aby ją uspokoić. Ludzie patrzyli się na mnie dziwnie. Pan który przechodził pomógł mi trochę i uspokajał. Maja usnęła, po chwili przyjechał mąż.
Dziewczyny jak ją wyciągnęłam z auta, ucałowałam to beczałam jak bóbr.
Trwało to jakieś 20-25 min,ale strach był ogromny.
Dzięki bogu za telefony kom i zapasowe kluczyki.
Wyobraźcie sobie,że wcześniej przy przychodni pomyślałam o tym właśnie, że tak mogłoby się stać To było chyba jakieś przeczucie, ostrzeżenie.
A co by było gdyby to się stało poza Koszalinem, nawet nie chcę o tym myśleć.
Teraz malutka śpi i od czasu do czasu jedno oczko otworzy aby sprawdzić czy jestem obok.
Tak bardzo Bogu dziękuję,że mam ją przy sobie.
3majcie się cieplutko
Daga porąbało tego babsztyla w przychodni. Moja mała przez żółtaczkę miała w szpitalu razem ze szczepieniem jakieś 10 wkłuć.
Ja szczepię skojarzone bo nasza pediatra od razu nam takie na recepcie wypisała, a że jest dobrym lekarzem to nie chciałam dystkutować. Dodatkowo bierzemy pneumokoki,ale zastanawiam się kiedy.
Buziamy ))
Zaglądam do was codziennie,ale odpisać codziennie jakoś nie daję rady. Mimo,że pogoda do dooopy to staram się z małą na spacerki maszerować. Maja w weekend zaczęła się uśmiechać i ostatnio tak pięknie się zaczęła do nas uśmiechać jak do niej mówimy, ale na w pełni świadome uśmiechy chyba przyjdzie jeszcze czas.
My dziś na kontroli bioderek byłyśmy i ja po lekarzach ostatnio jeżdżę,ale o tym na odpowiednich wątkach.
Dziewczyny dziś przeżyłam coś strasznego. Byłam z małą w przychodni,a później pojechałyśmy do castoramy po kwiatka i jakiś upominek dla mojej mamy. Malutką wzięłam w nosidełku, który później do wózka przypięłąm. Jak wróciłyśmy, to popakowałam zakupy, malutką włożyłam do auta,a kluczyki aby mi nie przeszkadzały rzuciłam na siedzenie kierowcy. Zapięłam małą, zamknęłam drzwi i poszłam do drzwi od strony kierowcy. Nie mam pojęcia jak to się stało,ale chyba gdy trzymałam kluczyki w ręce razem z nosidełkiem przycisnął się guzik zamykający auto.
Wyobrażacie sobie, zatrzasnęłam dzieckow samochodzie. Pierwszym odruchem było wezwanie kogoś do wybicia szyby. Zaczepiłam szybko przechodzącą panią, zadzwoniłam szybko do męża który był w pracy (bo mój tel został w aucie). Mąż powiedział,że natychmiast przyjedzie z kluczykami.
Malutka zbudziła się w aucie, zaczęła strasznie płakać, ja razem z nią, prawie waliłam głową o maskę. Do tego bujałam auto aby ją uspokoić. Ludzie patrzyli się na mnie dziwnie. Pan który przechodził pomógł mi trochę i uspokajał. Maja usnęła, po chwili przyjechał mąż.
Dziewczyny jak ją wyciągnęłam z auta, ucałowałam to beczałam jak bóbr.
Trwało to jakieś 20-25 min,ale strach był ogromny.
Dzięki bogu za telefony kom i zapasowe kluczyki.
Wyobraźcie sobie,że wcześniej przy przychodni pomyślałam o tym właśnie, że tak mogłoby się stać To było chyba jakieś przeczucie, ostrzeżenie.
A co by było gdyby to się stało poza Koszalinem, nawet nie chcę o tym myśleć.
Teraz malutka śpi i od czasu do czasu jedno oczko otworzy aby sprawdzić czy jestem obok.
Tak bardzo Bogu dziękuję,że mam ją przy sobie.
3majcie się cieplutko
Daga porąbało tego babsztyla w przychodni. Moja mała przez żółtaczkę miała w szpitalu razem ze szczepieniem jakieś 10 wkłuć.
Ja szczepię skojarzone bo nasza pediatra od razu nam takie na recepcie wypisała, a że jest dobrym lekarzem to nie chciałam dystkutować. Dodatkowo bierzemy pneumokoki,ale zastanawiam się kiedy.
Buziamy ))