Ooo no to gratulacje! :-)
A jak z alkoholem? Pilas wtedy?
Mieliśmy bezalkoholowy obiad ślubny, więc na szczęście nie.
Zdarzyło mi wcześniej wypić 0% radlera, ale to był chyba jeszcze czas przed zafasolkowaniem. Teraz oczywiście nie ma mowy o żadnych napojach, nawet tych niby z 0%. W sumie to teraz nie planowaliśmy ciąży, ale najwidoczniej w upały rozregulowały mi się cykle i tu bach.
Byłam pewna, że te "pierwsze objawy" wynikają z przygotowań do ślubu i sprawdziłam dopiero testem, jak się awaria spóźniała.
Co do doświadczeń z porodu. To mój był też ciężki. Męczyłam się połowę doby, położną w nocy miałam nieludzką. Narzekała na mnie, że ją zbudziłam w środku nocy i ciągle marudziła, że musi wstawać do mnie. Niestety trafiłam do rzeźni, a nie na porodówkę. Dużo tu opowiadać... Uratował mnie mój chrzestny, który zarazem jest ginekologiem-położnikiem. Pracował w tym szpitalu. Przyjechał na mój telefon, bo tamta położna powiedziała, że mam pełne rozwarcie, ale "nie wie, kiedy jakiś lekarz przybędzie". Wzruszyła ramionami i olała mnie totalnie.
Jak przybył, to synek zaraz się urodził.
Też zmieniła się położna nad ranem i miałam już superwsparcie. Teraz będę rodzić w innym mieście. Oczywiście, że złe doświadczenia siedzą w głowie, jednak mam nadzieję, że trafię teraz do dobrego szpitala.