Ja to bym mogla elaborat napisac o tekstach rodziny mojego meza (mojej czasem tez, ale wiadomo, ze od swoich sie latwiej znosi...).
Zaczynajac od komentarzy o tym, ze nie mamy dzieci, ale to juz dawne czasy, myslalam, ze jak w koncu zajde w ciaze to bedzie lepiej. Tesciowie nawet spoko, pomijajac tylko, ze jak tesciowa sie dowiedziala, ze to chlopiec, to powiedziala "o, a ja mialam nadzieje, ze dziewczynka...". Na szczescie to nie twoje dziecko, ale spoko, skoro nie pasuje, to moze oddamy i postaramy sie o nastepne :/
Ale wszystkich i tak przebil brat meza, ktory jak sie dowiedzial ze bedzie wujkiem to powiedzial: "no wreszcie! Tyle lat po slubie, a wy bez dzieci. Juz myslelismy ze nie bedziecie miec...". Szkoda, ze nie powiedzial tego do mnie, bo bym mu odpowiedziala, ze oni tyle lat po slubie, a wciaz mieszkaja z dzieckiem u rodzicow, my wolelismy najpierw zapewnic dziecku wlasny dom...
Na szczescie po smierci mojej mamy, ktora zawsze robila wszystko, bo "tak wypada", mam na duzo rzeczy, za przeproszeniem, wy***ane i po prostu nie utrzymuje z nimi kontaktow prawie w ogole, bo szkoda sie denerwowac. Staram sie otaczac ludzmi zyczliwymi, ktorzy mi daja dobra energie, a nie ja zabieraja.