cześć dziewczyny!
Przeczytałam tylko kilka ostatnich stron, bo za długo mnie nie było, żebym dała rade nadrobić wszystko. Szczęśliwym mamusiom gratuluję szczęśliwych dzidziusiów. A niespokojnym życzę zdrówka i spokoju, bo nam to najbardziej potrzebne.
Mi się niestety tyle ostatnio zwaliło na głowę, że nie wyrobiłam. Na wszystko zaczęło brakować czasu. Nie będę się rozpisywać, bo szkoda gadać. Dość, że finansowo stanęliśmy na skraju przepaści - mężowi opóźniły się płatności za kilka ostatnich robót, a sporo poinwestował i tez ma duże zobowiązania teraz. U mnie w szkole też - biologiczkę musiałam wyrzucić, bo zaczęła przeginać i okłamywała mnie do tego, a znalezienie nowego, dobrego biologa nie jest proste. A kursy muszą trwać.
Z Hanka mamy kłopot i chyba się do psychologa wybiorę - przez zaparcia wywołane nadmiarem syropków i antybiotykami w czasie przeziębienia trwającego od września - boi się sedesu. Przeziębienie skończyło się, jak wywaliłam wszystkie zasrane syropki do śmieci i przeszłam na syrop z cebuli i sok malinowy (przestałam chodzić z nią do lekarza - sami debile), wypróżnienia uregulowałam jej wodą z suszonych śliwek, ale i ta boi się toalety. Jak chce kupę, to chowa się gdzie może, byleby do łazienki nie iść. No a jak trzyma kupe w pupie na siłę, to ma humor posrany - proste. Ciężko z nią wytrzymać. Już kilka razy byłam proszona do przedszkola na rozmowę na temat Hani zachowań.
Ja z tego wszystkiego nie przybieram na wadze - no i anemia. Cisnienie mam około 105/55 i czuje się jakbym młotkiem dostała. Mąż zabronił mi samej z domu wychodzić, bo dwa razy już zemdlałam w sklepie. Na szczęście maluch ma sie dobrze - boje się tylko, ze nerwowe dziecko urodzę. Ale zaczyna się wyrównywać, przynajmniej po części. Jest światełko w tunelu
No i tyle. Mam nadzieję, że będę miała więcej czasu i będę tu zaglądać regularnie.