reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Kwiecień 2011

Co do facetów, to ja mam już od długiego czasu wrażenie,że trzeba sie nastawić,że dzieci, dom to wszystko jest na naszej głowie, nie można na nich liczyć. Jestem za tym (niestety) żeby mieć własne życie, które będzie nam dawało dużo satysfakcji. Z mężem/facetem spotykać się, być w domu wieczorem, mieć do kogo się przytulić w nocy, wspólnie spędzić wakacje, pokochać się. Reszta jest tylko moja. Piszę niestety, bo fajnie byłoby razem funkcjonowac na co dzień, ale oni właśnie uciekają we własne życie, mają pasje, a potem kobita się budzi i się okazuje,że jej "pasją" było gotowanie, pranie i sprzątanie. Są kobitki, którym to odpowiada i wtedy jest ekstra. Ja jednak jakiś czas temu doszłam do takiego wniosku,ze ja się w tym nie odnajduję.

Joll może nie powinnam, jesteś w stanie w takim jakim jesteś, ale dla mnie za dużo tych szans, porażek, potknięć do tego kłamstwa, flirty. Nie, za dużo. Potem będzie jeszcze ciężej, jak pojawi się córcia, Ty zajeta maluszkiem, swoimi stresami, kłopotami a on...będzie Cię wspierał? Zastanów się poważnie kochana...Ja liczyłam,że będzie dobrze z tatą Mai,że dam koleją szansę....że doceni. Dobrze,że powiedziałam nie. Poważnie to przemyśl.
 
reklama
Kilka godzin mnie nie było, a tu tyle smutnych postów. Nawet nie wiem, co Wam napisać i jak Was pocieszyć...

joll współczuję bardzo całej tej sytuacji. Szczerze mówiąc, w ogóle nie dziwię się, że zaczęłaś coś podejrzewać, bo Qlf kasując smsy, pokazał tylko, że ma coś do ukrycia. Co i na ile to było poważne? Pewnie nigdy się nie dowiesz, bo jak sama mówisz wersje jego i sąsiadki w ogóle się nie pokrywają. Przyznam, że ja, podobnie jak Ty jestem osobą w 100% lojalną i tego samego oczekuję od mojego męża. Jesteśmy ze sobą już baaardzo długo, a mi ani razu nie zdarzyło się spojrzeć na innego, flirtować z kimkolwiek czy robić coś, o co sama mogłabym być zła. Tego samego oczekuję też od niego i mimo, iż mój mąż jest osobą o wiele bardziej otwartą w kontaktach osobistych ode mnie, to na szczęście szanuje moje zasady i nigdy pod tym względem mnie nie zawiódł (tfu, tfu). Co nie zmienia faktu, że nie zdarza mi się być zazdrosną, bo niestety należę do osób trochę bardziej zaborczych od Ciebie i raczej nie tolerowałabym wieczornego przesiadywania u sąsiadki. To niestety jedna z moich większych wad, ale staram się z nią walczyć. Przykro mi, że Qlf mimo wszystko nie poczuł się winny, że to on zdecydował o rozstaniu. Trudno powiedzieć czy rzeczywiście miał coś na sumieniu. Nie wiem. Ja jestem zdania, że jeśli ludzie się kochają, jeżeli obydwojgu zależy na związku, to warto walczyć o związek. Ale jeśli miłości nie ma, to nie robiłabym nic na siłę, bo w związku bez miłości dziecko nigdy nie będzie szczęśliwe. Ty na pewno sama wiesz czy go kochasz i czy jesteś gotowa zawalczyć o tę miłość. Życzę Ci, żebyś dokonała właściwego wyboru.

Tak sobie myślę dziewczyny, że nasz stan też nie wpływa korzystnie na wszystkie związki. My z mężem przed ciążą raczej się nie kłóciliśmy, a teraz często zdarza mi się, że wybucham bez powodu. Tęsknię za nim ch_lernie przez cały tydzień, czekam za nim jak głupia, a mimo wszystko jak wraca, to zdarza mi się go zranić. Po chwili głupio się z tym czuję i go przepraszam. Na szczęście on nauczył się już, że to "wina" ciąży, a nie moje prawdziwe odczucia. Czasami już od rana czuję, że jakaś wredota mnie dopada, to wtedy uprzedzam go, że mogę być nieznośna i proszę, żeby się nie gniewał. Kobiecie w ciąży ciężko dogodzić, bynajmniej mi od połowy II trymestru- mam nadzieję, że w III będzie lepiej ;-) Dlatego czasami też zdarza mi się pomarudzić na mojego męża, mimo, iż wiem, że bardzo się stara i jest najkochańszy na świecie. Po takim dniu często nie mogę zasnąć, bo czuję się głupio, że się na nim wyżywam, a przecież nikt inny nie dał mi aż tyle miłości i nikt inny nie był dla mnie aż taki dobry. Mam nadzieję, że w III trymestrze nasze humorki się uspokoją i wtedy będzie nam łatwiej znosić wszystkie nieprzyjemności :-)
 
Co do facetów, to ja mam już od długiego czasu wrażenie,że trzeba sie nastawić,że dzieci, dom to wszystko jest na naszej głowie, nie można na nich liczyć. Jestem za tym (niestety) żeby mieć własne życie, które będzie nam dawało dużo satysfakcji. Z mężem/facetem spotykać się, być w domu wieczorem, mieć do kogo się przytulić w nocy, wspólnie spędzić wakacje, pokochać się. Reszta jest tylko moja. Piszę niestety, bo fajnie byłoby razem funkcjonowac na co dzień, ale oni właśnie uciekają we własne życie, mają pasje, a potem kobita się budzi i się okazuje,że jej "pasją" było gotowanie, pranie i sprzątanie. Są kobitki, którym to odpowiada i wtedy jest ekstra. Ja jednak jakiś czas temu doszłam do takiego wniosku,ze ja się w tym nie odnajduję.

Ja akurat jestem typem osoby, która nie potrafiłaby żyć niby razem, a jednak osobno. Dla mnie pojęcie bycia razem oznacza bycie razem we wszystkich dziedzinach życia. Wiadomo, że nie mówię tu o pracy, bo te z reguły są inne. Ale ja lubię spędzać wolny czas z mężem, lubię dzielić z nim swoje radości i smutki i życie w sposób opisany przez Ciebie nie byłoby dla mnie. Oczywiście ja nie neguję takich układów, nie mówię, że są złe, tylko po prostu nie każda kobieta się w tym odnajdzie. Na szczęście przez 10 lat związku poważne kryzysy nas ominęły, więc może dlatego myślę jeszcze w ten sposób. Choć mam nadzieję, że nie będę miała okazji się o tym przekonać... Wiadomo, zdarzały się gorsze dni czy tygodnie, kiedy np. mieliśmy problemy finansowe i obydwoje przeżywaliśmy całą sytuację, przez co chodziliśmy poddenerwowani i kłóciliśmy się o pierdołki, ale nigdy nie myło to nic poważniejszego. No i tak, jak mówię, jeśli ludzie się kochają, to myślę, że porozumienie prędzej czy później nadejdzie, a wspólne kłopoty mogą jeszcze umocnić wiele związków.

hatorska mnie dzisiaj nad ranem złapał pierwszy raz skurcz w łydce. Ból był okropny, nigdy wcześniej czegoś takiego nie miałam. Na szczęście po kilku minutach ból puścił, ale popołudniu jak chodziłam, to jeszcze czułam ból w nodze.
 
Mitaginka, Nati - "stare" z Was wyżeraczki :) podziwiam Was za poczucie humoru mimo tych wszystkich ograniczeń ciążowych

kłopotów z facetami ciąg dalszy.....szkoda mi Joll
u mnie podobnie jak u Was (Morgaine jak Ciebie czytam to mam ochotę uścisnąć Ci dłoń) teraz jesteśmy po mega kryzysie (trwającym jakieś półtora roku)....wg mnie nadal trwa, choć wydawało mi się, że wychodzimy z tego (stąd też decyzja o kolejnym dziecku). Teraz te małe kryzisiki pogłębiają moje wątpliwości (a jakoś nie chce mi się zwalać wszystko na hormony) i nadal mam mieszane uczucia co do sensu naszego związku (11 lat razem). Może za dużo kiedyś czytałam "Ani z Zielonego Wzgórza" ;)

złapał Was kiedyś skurcz w stopę? mnie dwie noce temu, myślałam że padnę (a łykam tyle magnezu)

Acronka - zazdroszczę basenu, ja do grudnia chodziłam 2 razy w tygodniu, od kiedy jestem podziębiona nie chodzę....no i ciekawe czy mój strój ciągle byłby ok., a swoją drogą wychodzenie 2 razy siu podczas 40 min pływania jest wesoło-upierdliwe

ta, ja też nie mam ochoty zwalać na hormony... ale wniosek jeden, nigdy nie będzie kolorowo, kryzysy w związkach są potrzebne, ale jeśli rany się nie zagoją? jeśli nie będzie prawdziwego przebaczenia? wtedy zawsze będzie wracać to samo. i myślę w tym tkwi mój problem i M. gdiześ tam w środku głęboko są zadry, niewyleczone, nieprzebaczone i jak to wraca to się wszystko sypie. dzisiaj było dobrze, a jak będzie jutro/? ja jestem dobrej myśli jeśli chodzi o mnie i M. w sumie nie mam innego wyjście, 3cie dziecko w drodze, ukochana córeczka!
a jeśli chodzi o Joll. to mądra kobieta, można to łatwo wywnioskować z jej postów. nie zmienia to faktu że cierpi i wiem co teraz czuje. i dlatego tak mi przykro i słów mi brakuje.
mam nadzieję że wszystko się ułoży. Joll modlę się za Ciebie, za baby i za Twój związek z Qlfem. Nic więcej zrobić nie mogę.
 
Joll, kochana.. przykro mi, ale dla mnie to tez bylby koniec. klamstwa, oszustwa? na pytania postawione wprost - "nie pamietam"? co to jest za odpowiedz!.. jeny.. jesli zmadrzeje - pogadajcie, ale z tego, co pisalas, nie raz cie zawiodl, nie raz cie oszukal.. sama musisz wiedziec, ile mozesz zniesc i na ile mozesz mu zaufac - ale taka akcja, jak u ciebie wczoraj, dla mnie bylaby finalem.. ja zdrady - w jakiejkolwiek formie - nie znioslabym, never ever, dla mnie to bylby totalny koniec..
nie wiem, moze sa faceci, ktorym naprawde nie wystarczy jedna kobieta, po prostu musza szukac ekscytacji, chocby w slowach, gdzie indziej.. ale dla mnie to niedopuszczalne, totalnie.. popieram ciebie w stu procentach, zaslugujesz na wylacznosc, totalna milosc, szczerosc i wiernosc - nie daj mu myslec, ze jest inaczej!!!

moj tez RAZ dal taki popis, ze moj swiat runal. nie chodzilo o romans czy flirt nawet, bo tego nie umialabym wybaczyc, ale o klamstwo innego typu - okropne, wstretne klamstwo w bardzo dla mnie waznej kwestii. pytalam, twierdzil, ze nie, absolutnie - ale okazalo sie (po DWOCH latach, zupelnie przypadkiem) dowiedzialam, ze jednak - tak.. koszmar przezylam, chcialam sie rozwodzic, chcialam, zeby sie wyniosl, jego rodzicow chcialam uswiadamiac, jakiego maja wspanialego syna, jak mnie potraktowal - klocilismy sie potwornie!.. najgorszy okres w naszym zyciu. gdyby nie dzieci, nie byloby juz nas - na pewno. chociaz on, zapytany wprost - przyznal sie do wszystkiego, przepraszal, twierdzil, ze nigdy mnie nie oklamal, nigdy, tylko ten jeden raz, bo wiedzial, ze jakby sie przyznal - byloby po nas. mial racje, byloby - nie mialabym z nim dzieci, nie bralabym slubu.. oszukal mnie potwornie.
coz, wybaczylam mu, nie moglabym zyc bez niego, mam nadzieje tylko, ze od tamtej pory wie, co moze - i jak latwo - stracic. od poltora roku - ponad - jest do rany przyloz, nie mam cienia podejrzen o nic, naprawde.. ufam mu - ale juz nie w stu procentach, nestety, daje sobie te kilka procent watpliwosci, zeby juz nigdy, nigdy nie wyjsc na glupia, pierwsza naiwna.. niestety.. jak o tym mysle to mi zimno w sercu, naprawde, takie uczucie zmrozenia, ale to prawda. bardzo duzo zniszczyl ten jeden, idiotyczny, wstretny wyskok - i to klamstwo..
trzymam za ciebie kciuki, musisz byc silna i dzielna.. dobrze, ze jasno postawilas sprawe.. wyjasnilas, co i jak.. szkoda, ze on nie sprostal twojej szczerosci. mozna snuc domysly, czy byl na tyle glupi, zeby ukrywac cos bez znaczenia, bo sie uniosl duma, czy fatycznie bylo co ukrywac? - ale to juz bez znaczenia.. ejjku.. strasznie mi przykro.
 
Joll kochana widzę, że strasznie cierpisz, pamietaj, ze najważniejsza jest teraz dla Ciebie Twoja niunia i myśl przezde wszystkim o niej i o sobie, nie bardzo wiem jak Ci doradzić, myślę, że po prostu kieruj się sercem, ono zawsze prawdę Ci powie, tulę Cię mocno, jakbyś potrzebowała sie komuś na żywo wyżalić to napisz, możemy się wybrać na kawę
Acronka zazdroszczę Ci basenu, też bym chętnie poszła ale niestety nie mogę :(
Mitaginka, Hatorska, Laurka Ja odkad biorę magnez nie miewam na szczęście skurczów, kiedyś jak piłam 5 kaw dziennie czesto mnie łapało, bo kawa wypłukuje magnez, teraz nie zapeszając mam spokój
Co do kryzysów, to my mieliśmy taki dość poważny kilka lat temu, doszło prawie do ropzwodu, ale powoli sie to jakoś ułożyło, ja poszłam na studia, mniej bywałam w domu i nie mieliśmy czasu na kłótnie, teraz przy dzidziku w brzuszku dogadujemy się świetnie (odpukać w niemalowane), mój K. jest jak nigdy czuły opiekuńczy, chętnie siedzimy razem w domu, oczywiście czasem sprzeczki sie zdarzają ale to przez moje szalejące hormony, on to rozumie i puszcza to mimo uszu, wiec ogólnie układa nam sie fajnie, życzę Wam, żeby też się wszystko ułożyło po Waszej myśli
Przytulam mocno wszystkie smutne mamuśki, buziolki dla Was i dzidzików od cioci z BB :)
 
Dzięki KOCHANIEŃKIE, przykro mi, że to już KLUB się nam robi, współczuję i przytulam.

ale jeszcze jedno, MOŻE NAIWNE PYTANIE, Uważacie, że coś ten teges? Coś jest na rzeczy?
CO O TYM MYŚLICIE?

Z mężczyznami nigdy nie wiadomo. Są tacy, którzy mówią, że nigdy nic i można im wierzyć itacy,którym wierzyc nie można. To już samemu trzeba ocenić.
Mój mówi, że nie i wierzę mu. Akurat pod tym względem mu wierzę.

Kilka godzin mnie nie było, a tu tyle smutnych postów. Nawet nie wiem, co Wam napisać i jak Was pocieszyć...

joll współczuję bardzo całej tej sytuacji. Szczerze mówiąc, w ogóle nie dziwię się, że zaczęłaś coś podejrzewać, bo Qlf kasując smsy, pokazał tylko, że ma coś do ukrycia. Co i na ile to było poważne? Pewnie nigdy się nie dowiesz, bo jak sama mówisz wersje jego i sąsiadki w ogóle się nie pokrywają. Przyznam, że ja, podobnie jak Ty jestem osobą w 100% lojalną i tego samego oczekuję od mojego męża. Jesteśmy ze sobą już baaardzo długo, a mi ani razu nie zdarzyło się spojrzeć na innego, flirtować z kimkolwiek czy robić coś, o co sama mogłabym być zła. Tego samego oczekuję też od niego i mimo, iż mój mąż jest osobą o wiele bardziej otwartą w kontaktach osobistych ode mnie, to na szczęście szanuje moje zasady i nigdy pod tym względem mnie nie zawiódł (tfu, tfu). Co nie zmienia faktu, że nie zdarza mi się być zazdrosną, bo niestety należę do osób trochę bardziej zaborczych od Ciebie i raczej nie tolerowałabym wieczornego przesiadywania u sąsiadki. To niestety jedna z moich większych wad, ale staram się z nią walczyć. Przykro mi, że Qlf mimo wszystko nie poczuł się winny, że to on zdecydował o rozstaniu. Trudno powiedzieć czy rzeczywiście miał coś na sumieniu. Nie wiem. Ja jestem zdania, że jeśli ludzie się kochają, jeżeli obydwojgu zależy na związku, to warto walczyć o związek. Ale jeśli miłości nie ma, to nie robiłabym nic na siłę, bo w związku bez miłości dziecko nigdy nie będzie szczęśliwe. Ty na pewno sama wiesz czy go kochasz i czy jesteś gotowa zawalczyć o tę miłość. Życzę Ci, żebyś dokonała właściwego wyboru.

Tak sobie myślę dziewczyny, że nasz stan też nie wpływa korzystnie na wszystkie związki. My z mężem przed ciążą raczej się nie kłóciliśmy, a teraz często zdarza mi się, że wybucham bez powodu. Tęsknię za nim ch_lernie przez cały tydzień, czekam za nim jak głupia, a mimo wszystko jak wraca, to zdarza mi się go zranić. Po chwili głupio się z tym czuję i go przepraszam. Na szczęście on nauczył się już, że to "wina" ciąży, a nie moje prawdziwe odczucia. Czasami już od rana czuję, że jakaś wredota mnie dopada, to wtedy uprzedzam go, że mogę być nieznośna i proszę, żeby się nie gniewał. Kobiecie w ciąży ciężko dogodzić, bynajmniej mi od połowy II trymestru- mam nadzieję, że w III będzie lepiej ;-) Dlatego czasami też zdarza mi się pomarudzić na mojego męża, mimo, iż wiem, że bardzo się stara i jest najkochańszy na świecie. Po takim dniu często nie mogę zasnąć, bo czuję się głupio, że się na nim wyżywam, a przecież nikt inny nie dał mi aż tyle miłości i nikt inny nie był dla mnie aż taki dobry. Mam nadzieję, że w III trymestrze nasze humorki się uspokoją i wtedy będzie nam łatwiej znosić wszystkie nieprzyjemności :-)

Laurko, ja też z tych zazdrosnych i trochę zaborczych, ale skrycie. Dopiero w zaciszu domowym mówię i tłumaczę, co zrobił nie tak i że takie zachowanie jest nie fair przy mnie. Ten temat już omówiony i można przyjąć zamknięty, dotarło.
Wątpię by w moim przypadku 3 trymestr zmienił emocjonalnośc. Obawiam się, niestety nie.

Rany, laski co się wyrabia. Joll jesteś mądrą i poukładaną kobietą i wierzę, że sobie poradzisz.
Kryzysowe - musimy się trzymać, dla naszych dzieci.

Ja mam teraz wqrw maksymalny. Wróciliśmy od znajomych. Mój się napruł jak szpadel. Jak ja go nie znoszę w takim stanie. Najgorsze, że mi teraz lata co 5 minut do kilbla bo go wywraca na lewą stronę. Z jednej strony się cieszę, dobrze mu tak, a z drugiej zła jestem, bo, same wiecie jak to jest....
 
aenye, joll. może aenye ma rację. ale dla mnie jakoś dziecko bez ojca, kobieta bez mężczyzny, to nie to. ja też byłam krok od rozwodu i często wydaje mi się że bez facetów byłoby łatwiej, prościej, szczęśliwiej. ale tak w gruncie rzeczy tak ten świat poukładany, że chyba by nie było.
tak naprawdę nie znamy sytuacji, nie znamy Joll, Qlfa, kurde Joll Ty go znasz, może to zwykły flirt który chciał ukryć bo bał się Twojej reakcji? na pewno mu zależy na Tobie, na dziecku, tylko czemu się tak zachował.... nie kumam tego. oczywiście decyzja należy do Ciebie, do Was. ja nie jestem za tym, żeby wiecznie wybaczać i wiecznie być tą drugą. ale sama flirtowałam, nie raz i jak sobie pomyślę, że miałby mnie skreślić ktoś bez kogo żyć nie mogę, to widzę jaka byłam głupia i jestem wdzięczna że nie skreślił!!
ale z drugiej strony aenye może Ty masz rację. bo co innego raz wybaczyć, dać szansę, ale jeśli to kolejna szansa z rzędu, to pewnie i następna będzie potrzebna... a dziecko potrzebuje spokoju, spokojnej matki, ojca na pełnym etacie, a nie takiego co to myślami i nie tylko jest gdzie indziej... samemu też można żyć.

Joll daj znać jak minęła noc. mam nadzieję, że chociaż przespałaś... pozdrawiam Cię ciepło
 
witam
Ja tez bym nie potrafila zyc razem a jednak osobno- ale moze to wynioslam z domu. Pamietam jak mialam ok 15 lat uslyszalam rozmowe mojej mamy z kolezanka. Chodzilo o to ze co w ich wieku mozna robic z mezem jak nie ma pradu. Moja mama siedziala jak wryta i nie rozumiala o co kolezance chodzi- czyta sie, rozmawia, idzie na spacer co kolwiek. I pozniej rozmawiala z tata i mowi ze tak to jest jak sie jest z kims dla dzieci sexu itp. Tak mi to zostalo w pamieci, ze moj najlepszy przyjaciel od lat zostal w koncu moim mezem. Oczywiscie po drodze zarowno On jak i ja bylismy w jakis nieudanych zwiazkach. Wiec blagam dziewczyny zastanowcie sie co bedziecie robic majac te 40-50 lat jak nie bedzie pradu?? a tak na marginesie kolezanka mamy jak sie dzieci wyprowadzily z domu rozstala sie z mezem, niby mieszkaja razem ale na imprezy chodza osobno albo on albo ona, ona wyjezdza na spotaknia z kolegami z pracy, szkoly itp wiec taki zwiazek dla dzieci i dla malzenstwa nie ma szans. Oczywiscie zeb nie bylo ze u rodzicow sielanka tez mieli mega kryzysy, szczegolnie jak zostali sami bez corek ale sobie poradzili i jest super.
milej niedzieli i nie klocic sie, nie miec glupich mysli.
Zeby nic nie bolalo, zadnych skorczy itp
 
reklama
witam
Ja tez bym nie potrafila zyc razem a jednak osobno- ale moze to wynioslam z domu. Pamietam jak mialam ok 15 lat uslyszalam rozmowe mojej mamy z kolezanka. Chodzilo o to ze co w ich wieku mozna robic z mezem jak nie ma pradu. Moja mama siedziala jak wryta i nie rozumiala o co kolezance chodzi- czyta sie, rozmawia, idzie na spacer co kolwiek. I pozniej rozmawiala z tata i mowi ze tak to jest jak sie jest z kims dla dzieci sexu itp. Tak mi to zostalo w pamieci, ze moj najlepszy przyjaciel od lat zostal w koncu moim mezem. Oczywiscie po drodze zarowno On jak i ja bylismy w jakis nieudanych zwiazkach. Wiec blagam dziewczyny zastanowcie sie co bedziecie robic majac te 40-50 lat jak nie bedzie pradu?? a tak na marginesie kolezanka mamy jak sie dzieci wyprowadzily z domu rozstala sie z mezem, niby mieszkaja razem ale na imprezy chodza osobno albo on albo ona, ona wyjezdza na spotaknia z kolegami z pracy, szkoly itp wiec taki zwiazek dla dzieci i dla malzenstwa nie ma szans. Oczywiscie zeb nie bylo ze u rodzicow sielanka tez mieli mega kryzysy, szczegolnie jak zostali sami bez corek ale sobie poradzili i jest super.
milej niedzieli i nie klocic sie, nie miec glupich mysli.
Zeby nic nie bolalo, zadnych skorczy itp

to fakt, trzeba się zastanowic jak to nasze życie z TYM człowiekiem bedzie wygladalo za 20lat. jednak trzeba mieć odwagę żeby powiedzieć koniec.
 
Do góry