hej hej.. u mnie tez pogoda do d., i jakos checi na wyjscie brak. ale siedziec caly dzien z chlopakami sama w domu (maz w pracy do 16) - oszalec mozna! no nic, zobaczymy.
ja sie fajnie wyspalam, do 10 :-) wstalam tylko rano, zrobic chlopakom sniadanko i piciu, wlaczylam bajki i poszlam spac dalej ;-)
a tak a propos naszego superszczescia w kwietniu... to tez troszke podrzuce temat baby bluesa, zeby kazda byla swiadoma. u mnie i za pierwszym, i za drugim razem nie bylo rozowo na poczatku. cala obolala, cycki, pipka, dupka ;-) uziemienie w domu, strasznie schizujace hormony - na zmiane smiech i placz, wstretne i dlugotrwale uczucie, ze wszystko mnie przerasta, ze nie mam do niczego sily.. i ze maz mnie nie kocha i nie rozumie, ze dzieci sa niegrzeczne i robia mi to na zlosc.. ze nie radze sobie z dzieckiem, plus potworne zmeczenie calodniowe.
zazdrosna bylam o dziecko, jak je ktos bral na rece, draznilo mnie, jak ktos dawal mi rady, pouczal, najbardziej niee znosilam wtedy wlasnej mamy ;-)
irracjonalne mysli, ktore pewnie beda towarzyszyc kazdej z nas na poczatku.. :-) to normalne, musimy miec tylko swiadomosc, ze minie i ze to wina hormonow :-)
pomyslcie o tym i przygotujcie siebie i swojego meza do tego :-) na poczatku moze byc ciezko. u mnie z Fiolem trwalo to ok 5 tyg, z Maksiem kilka dni ;-) ale bylo. ryczalam co chwile i momentami czulam sie wcale nie szczesliwa.. a raczej - gleboko nieszczesliwa.. :-)