Hej Kobietty!
Moja niedziela wyjątkowo udana. Kuba chyba przeczytał posta (tego o kwiatach, romantycznych kolacjach i prezentach) i wczoraj o godz.22 zaprosił mnie na spacer i późną kolację. Baardzo miałam sobie za złe, że po prostu nie chciało mi się wychodzić z cieplutkiego wyrka, zwłaszcza, że wczoraj w Kraku niebo mocno przeciekało, a w ciąży zimno i wilgoć nie należą do ulubionych i romantycznych atrakcji, więc dopiero dzisiaj od południa szwędaliśmy się po plantach i starym mieście. No dzisiaj to naprawdę romantycznie, tłumy z sercyma w dłoniach, tysiące rąk wyciąganych po datki, ciężkie pieniądze brzęczące w kartonach, kartony opustoszałe w ramach najazdu na galerię krakowską. Kuba poszedł po mamę na dworzec, a ja spędziłam 30min na ławce z panią, która również wyciągała ręce, jednak nie miała żadnego kartonu na monety. Przez ten czas nie dostała ani jednej dobrej monety, widocznie w tym dniu papierowe serduszka biją wszystkie inne...
Całą trójką udaliśmy się na obiad, dawno nie jadłam tak dobrych placków ziemniaczanych, do tego sos grzybowy z ogromnymi grzybami, a nie tylko aromatem z kostki, istne niebo w gębie. A za obiad zapłaciła teściowa, więc tym bardziej smaczny (wiem, straszna ostatnio ze mnie sknera, wszystko prócz baby-zakupów i zakupów niezbędnych wydaje mi się zbędne)
Odprowadziliśmy babcię z powrotem na dworzec, a potem pognałam do wc, gdzie ogromniastej kolejce babeczek oznajmiłam, że natychmiast muszę skorzystać bez kolejki. Na zadawanie pytań i wdawanie się z zbędną polemikę po prostu nie było czasu. Ostatnio nawet nie zdążyłam dojść z łóżka do łazienki, zawory przestały działać

a pojemność pęcherza trudno nazwać pojemnością, wystarczy z pozycji horyzontalnej zmienić na wertykalną i od razu parcie przeciek i hejah
przyłączam się do Baby i ja także przesyłam świeżą krakowską energię prosto z wawelskiego czakramu