boliwiai jak Oliwka, nie zamarzła na dworze przez tyle czasu? ;-)
aneczkaaa zdrówka dla dzieciaczków!
jola superowa fotka
akkm gratuluję kolejnych ząbków
mnie dzisiaj teściowa wkurzyła, a raczej było mi po prostu smutno...
wróciłam wcześniej (tzn o 17), bo dostałam na dwa dni na zastępstwo pracownika z innej placówki (bo jutro mamy zebranie sprzedażowe- obowiązkowe). M. też już był, ale zajął się odgrzewaniem obiadu. Chciałam pobawić się z Tysią, a teściowa zaczeła jeść bułkę cynamonową i jej dawać (i w ten oto spoób Tysia garneła się oczywiście do niej). Siadłam obok na podlodze, ale oczywiście zostałam olana. Teściowa wzięła małą na swoje kolana i dawała tą bułkę. Przytulala, głaskała... Byłam zła, że zabiera mój czas z Tysią, zamiast pozwolić mi się z nia bawić... Dodatkowo zaczeła mówić, że ona ma trójke dzieci, ale nie czytała nigdy żadnych książek, a teraz czyta, żeby dobrze Martynkę wychować. I zaczeła mówić do Martynki: "a czyją Martynka jest gwiazdeczką? No czyją? Babciną!" Wreszcie nie wytrzymałam, bałam się, że zaraz wybuchnę i powiem coś, za co się obrazi. Powiedziałam, że muszę coś załatwić i wyszłam. Na klatce schodowej się rozpłakałam: ze smutku, zazdrości... zeszłam na dół koło garazu podziemnego i czekałam aż teść po nią przyjedzie i wyjdą. Siedziałam tak z 40 minut. Wróciłam i powiedziałam M., że mam tego dość, że wkurza mnie jego matka na maksa, że nie moge wytrzymac jej zachowania i że zamierzam wysłac Tysię do żłobka.
I tym oto sposobem M. się do mnie nie odzywa...
Nawet nie wiecie, jakie to trudne, jak mi przykro... Ale dusze w sobie złość i czuję, że niedługo wybuchnę. Czuję, że jak tak będzie dalej, to nasze rodzinne stosunki na tym ucierpią.... zaczynam naprawdę nie znosic tej baby! Co mam zrobic?
aneczkaaa zdrówka dla dzieciaczków!
jola superowa fotka
akkm gratuluję kolejnych ząbków
mnie dzisiaj teściowa wkurzyła, a raczej było mi po prostu smutno...
wróciłam wcześniej (tzn o 17), bo dostałam na dwa dni na zastępstwo pracownika z innej placówki (bo jutro mamy zebranie sprzedażowe- obowiązkowe). M. też już był, ale zajął się odgrzewaniem obiadu. Chciałam pobawić się z Tysią, a teściowa zaczeła jeść bułkę cynamonową i jej dawać (i w ten oto spoób Tysia garneła się oczywiście do niej). Siadłam obok na podlodze, ale oczywiście zostałam olana. Teściowa wzięła małą na swoje kolana i dawała tą bułkę. Przytulala, głaskała... Byłam zła, że zabiera mój czas z Tysią, zamiast pozwolić mi się z nia bawić... Dodatkowo zaczeła mówić, że ona ma trójke dzieci, ale nie czytała nigdy żadnych książek, a teraz czyta, żeby dobrze Martynkę wychować. I zaczeła mówić do Martynki: "a czyją Martynka jest gwiazdeczką? No czyją? Babciną!" Wreszcie nie wytrzymałam, bałam się, że zaraz wybuchnę i powiem coś, za co się obrazi. Powiedziałam, że muszę coś załatwić i wyszłam. Na klatce schodowej się rozpłakałam: ze smutku, zazdrości... zeszłam na dół koło garazu podziemnego i czekałam aż teść po nią przyjedzie i wyjdą. Siedziałam tak z 40 minut. Wróciłam i powiedziałam M., że mam tego dość, że wkurza mnie jego matka na maksa, że nie moge wytrzymac jej zachowania i że zamierzam wysłac Tysię do żłobka.
I tym oto sposobem M. się do mnie nie odzywa...
Nawet nie wiecie, jakie to trudne, jak mi przykro... Ale dusze w sobie złość i czuję, że niedługo wybuchnę. Czuję, że jak tak będzie dalej, to nasze rodzinne stosunki na tym ucierpią.... zaczynam naprawdę nie znosic tej baby! Co mam zrobic?