reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kwiecień 2011

tak, mnie z przodu po prawej stronie. Nawet jak byłam na usg genetycznym i lekarz jeżdził mi przyrządem do usg w tamtym miejscu, to bolało...tak jak pisałam, ból nie jest stały, raczej takie uciski co jakiś czas
 
reklama
no tak, wszystko pasuje jak ulał.. kurcze, widoki to nie sa a dobre bo nic przeciwbólowego wziąć nie moge..a boliiiiii naprawdę bardzo, co chwila muszę sie przekręcić a jak to robie to az sycze.. Jutro idę do lekarza, może coś poradzi. dobrze że starsza córka zajmie się sobą i książkami bo bym teraz przy maluszku padła..
mitaginka a Tobie lekarz coś na te bóle poradził? powiedział do czego boli??
 
ja sama nie bardzo potrafiłam mu wytłumaczyć, jaki to ból. Powiedział, że jak kłucie, to ok, ale jak ból to może być wyrostek. Ale jak czytałam o wyrostku, to tamten ból jest bardzo silny i stały. Ale to co mi dolega, kłucia też nie przypomina chyba... tylko uciski. Do swojego lekarza idę dopiero 2 listopada....
 
kurcze, kobieta w ciąży to nie tylko piekny brzuszek ale kupa cierpienia i niepewności.. mój mąż nigdy nie wierzy mi że coś mnie bardzo boli, dlatego chociaż tu mogę się wygadać i wyżalić.. On, kiedyś pisałam, miał nowotwór, przechodził operacje, naświetlania i chemię i wydaje mu się że ma monopol na ból, że tylko on wie co to znaczy jak cos bardzo boli i dlatego już ja przetałam mówić że coś mi dolega.. Jak teraz dzwonił, powiedzialam o tym bólu, ucisku to zaraz zmienił temat i juz... echhhhh...... taki już jest
 
Witajcie kochane,
u mnie leniwa niedziela, wieczorkiem zrobię obiadek na jutro.
Z tymi waszymi bólami, to nie mam pojęcia, ale skoro to takie uciążliwe, to warto chociaż do ogólnego lekarza skoczyć, żeby zobaczył co i jak.
Co do facetów, to wiadomo jak jest. Mój teraz aktualnie znów cudowny, ale ostatnio też było różnie...ciążą jednak jakoś średnio się interesuje...to mnie martwi.
 
dziewczyny, a propos facetow naszych.. no moj naprawde niewiele sie interesowal ciazami poprzednimi, traktowal mnie normalnie, oczywiscie, jak brzuszek rosl czy cos to czasem poglaskal, pogadal z nim - ale rzadko; i naprawde jakby zapominal ciagle o tym, ze w ciazy jestem. ja tam emocjonowalam sie opisami w necie, co dzidzia ma juz, co umie, ze paluszki, ze nosek, ze ssie kciuka itepe, a on tak? naprawde? i dalej swoje. bolalo mnie to bardzo. ale w sumie olalam, jak sie urodzili chlopcy to szalal za nimi totalnie, wiec nie mialam powodow do marudzenia (oprocz tego, ze najpierw ciagle studiowal, a potem ciagle pracowal - ale wracal jakos do domu i byl tylko z nami). no a teraz jakby naprawde dojrzal troche do tego, jest jakis inny, bardziej czuly, bardziej wyrozumialy. nie wiem, z czego to wynika, moze po prostu dorosl? dlatego wydaje mi sie, ze to, co piszecie o facetach swoich, to normalne takie w sumie..

anawoj, musisz za to pogadac z mezem.. pogadac o tym, ze potrzebujesz bliskosci, ze brakuje ci go w lozku, ze brakuje ci wczesniejszych 'porywow'. moze on ma to samo, co ty? czuje, ze nie masz ochoty, skoro nic nie robisz w tym kierunku? moze on sie czuje mniej kochany, niz kiedys? nie wiem, wydaje mi sie, ze w takich sytuacjach trudnych finansowo to faceci czuja sie za to odpowiedzialni i moga miec poczucie, ze jestesmy na nich zle, bo sobie nie radza.. no nie wiem, moj tak mial w kazdym razie na pewno. a nie mozesz pozwolic, by problemy z pieniedzmi popsuly wiez miedzy wami... badz madrzejsza i ty sie przytulaj :-)

jola - dzieki, na pewno w nastepnym tygodniu powrzucam :-)

Bachucha, mowisz, ze depresja? cos w tym jest...

ja wczoraj mialam jakis zjazd emocjonalny, plakac mi sie chcialo od rana - a przeciez zadnego powodu, odwrotnie wrecz, wszystko mi sie udalo, co sobie zaplanowalam - i nie moglam sie ruszyc do niczego.. sama bylam z mlodymi w domu, luz totalny, tylko obiad do zrobienia - cokolwiek, co w lodowce. i w koncu dzieci doprowadzily mnie do takiego stanu, ze przestalam nad soba panowac. nic nie zrobily nadzwyczajnego, ot, nie jadly obiadu, bawili sie jedzeniem, zartowali, chichrali sie przy stole. prosilam, by byli cicho, by jedli, a oni nic, smiechy chichy.. i tak wybuchlam... wydarlam sie na nich, wywalilam od stolu, zabralam talerze.. a patrze, Fiolek mial wszystko zjedzone, po prostu smial sie i bawil przy stole..
strasznie sie poczulam.. jak najgorsza, wyrodna, ohydna matka.. myslalam, po co mi to trzecie dziecko? po co chce mu rujnowac zycie? dobre sobie, ja i czworka dzieci, po co ja tak gadam w ogole, skoro taka beznadziejna jestem.. dre sie na nich, nie chce sie z nimi bawic, nudzi mnie to.. nie mam cierpliwosci, ciagle krzycze, zostawiam ich po ciotkach i babciach, w przedszkolu siedza, bo mecza mnie w domu (no tak sobie myslalam wczoraj, troche przejaskrawiam, ale w gruncie rzeczy to prawda..).
a tu nagle przyszedl moj tata, musialam na dol zejsc po cos do niego, i wchodzac z powrotem po schodach potknelam sie, rozwalila mi sie siatka z ziemniakami, ktore m.in. mi przywiozl na obiad (kochany) musialam na kolanach zbierac. no i dostalam histerii.. wylam, tak wylam, jak chyba poltora roku temu ostatnio, jak chcialam sie z D. rozwodzic. no masakra..
masakra, nie chce siebie takiej, nienawidze siebie takiej... nie chce byc taka matka, nie wiem, co z tym zrobic. nie wiem, na codzien tak nie mam, ale naprawde brakuje mi cierpliwosci i nie lubie bawic sie z dziecmi, wole je zabrac gdzies na spacer czy gdzie indziej, zeby sie nie bawic.. beznadziejna jestem :-(

no i chce isc ze soba do psychologa, nie wiem, moze cos mi poradzi, bo przeciez wczoraj to byl koszmar :-( nigdy sie tak zle nie czulam. dzis wiem, ze nie jestem taka najgorsza, ze strasznie ich kocham, ze na codzien jestem dobra mama, duzo rozmawiamy, chodzimy na spacery, w rozne miejsca je zabieram i troche sie malo bawie, ale w sumie tez nie tak, ze w ogole. uwazam, ze za malo, powinnam gdzies chociaz godzine dziennie, tak mysle. ale naprawde slabo z czasem - odbieram ich o 15.30-16, zanim zjemy obiad, ktory wczesniej min. trzeba podgrzac, o ile to zupa, jak drugie, to zrobic, zeby bylo swieze, no i juz po 5, nieraz 6.. i sama zmeczona jestem, spac mi sie chce o tej porze codziennie (taka godzina zero dla mnie, musialabym sie kawy napic, a z tym slabo teraz, wiec zamulam troche, nie spie, bo nie lubie, ale odpoczywam jakos po obzarstwie i nie chce mi sie bawic wtedy). no i nieraz pozniej dopiero troche porysujemy albo klocki jakies.. ale to za malo na nich, oni maja tyle energii, tyle pomyslow.. ciagle im malo naszego czasu i towarzystwa.. a mnie to nieraz drazni. wiecie, o co kaman: "mamo, pobaw sie ze mna, mamo, chodz porysowac, mamo, chodz pobudujemy z klockow, mamo, chodz zrobimy namiot" i ciagle w kolko to samo..

wiem, ze mam po prostu gorsze dni jak kazdy, ze hormony ciazowe, ze to i tamto.. ale nie chce, by to sie odbijalo na dzieciach, a nie umiem nad soba zapanowac :-( no i moze to depresja jakas..?

sorry, ze tak nieskladnie napisalam, ale nie mam juz weny ogarniac tego stylistycznie.. musialam sie wygadac. ech. naprawde beznadziejna jestem..?
 
ja czasem myślę, że faceci po prostu nigdy nas nie zrozumieją. Co oni tam mogą wiedzieć o ciąży, czy naszych bólach itd. Zwłaszcza jak nie jest to zaawansowana ciąża i tak naprawdę niewiele po nas widać, to im się chyba wydaje, że po prostu przesadzamy, że chcemy, aby ktoś się nad nami litował itd. Może są zazdrośni, że wiekszość uwagi skupia się na nas albo źli, że przybyło im obowiązków. Ciąża to dla nich chyba abstrakcja...zwłaszcza ta nie zaawansowana.
 
Ja myślę, że oni się tak zachowują, bo po prostu sami nie czują tego dziecka w środku, nie widzą go cały czas, nie mogą dotknąć, wziąć na ręce. My nosimy w sobie te dzieciaczki, jesteśmy z nimi cały czas, mamy mnóstwo hormonów, które powodują tą opiekuńczość, mamy instynkt. Oni dopiero jak zobaczą urodzonego dzidziusia to dociera do nich, że to dziecko istnieje. Poza tym na pewno przeżywają, tylko im jest trudniej to uzewnętrznić, wierzcie mi.

aenye, myślę, że nic złego się z Tobą nie dzieje, nie jesteś złą mamą i nią nie będziesz. Ja bym obwiniała za te nastroje hormony. Dzieci, nawet takie małe potrafią zrozumieć jeśli im wytłumaczysz, że mamusia się źle czuje, że ją coś boli i dlatego czasami krzyknie i się złości. Warto po każdej awanturze podejść i przeprosić dzieciaczka, wytlumaczyć, co się stało. Moja ciocia jakiś czas temu przeszła operację usunięcia macicy i jajników (rak). Miała po tym straszne wahania nastrojów, krzyczała na swoje małe dzieci bez powodu. Doszło do tego, że wysyłała dzieci z mężem do teściowej i zostawała sama w domu, nie chciała ich widywać, żeby ich nie krzywdzić, twierdziła, że jest złą matką. Potem poszła do psychologa, zaczęła brać hormonalną terapię zastępczą i jest zupełnie inna. A jej dzieci wcale nie mają jej za złe, że przez jakiś czas ciągle na nie krzyczała, kochają ją tak samo i nawet same się pytają codziennie jak się czuje. Więc widzisz, co by się nie działo to zawsze można coś poradzić a dzieci naprawdę są mądre i potrafią bardzo dużo zrozumieć. Główka do góry :)
 
Margola - wszystkiego najlepszego :-)
aenye
głowa do góry - u mnie też hormony/lekarstwa/ciąża dają sie we znaki właśnie teraz, od kilku dni jestem fontanną płaczu, gotową lać strumienie łez zupełnie bez powodu, lub przy byle wzruszeniu. Nigdy tak nie miałam, od początku ciąży też, żadnych huśtawek emocjonalnych, nudności czy czegokolwiek, normalnie okaz zdrowia fizycznego i psychicznego... do czasu, teraz zupełnie nie poznaję w sobie tego mazgaja, mąż też nie, ale cudownie to na razie znosi, i oboje mamy nadzieję, że to rychło przejdzie. Oby *trzyma kciuki*
 
reklama
Margola - wszystkiego naj naj najlepszego :biggrin2:
aenye- nie martw sie, pewnie jestes przemeczona. Studia, dzieci, ciaza itp. Mysle, ze mozesz wytlumaczyc dzieciom ze sie zle czujesz. Na poczatku ciazy, zajmowalam sie przez 3 tyg moim 2 letnim siostrzencem i byly dni ze naprawde zle sie czulam. Lezalam i mowilam mu ze ciocia sie zle czuje i rozumial to i jakos sie sam soba zajmowal. Dzieci sa wbrew pozorom pojetne i madre :)
 
Ostatnia edycja:
Do góry