jak dzień wyżalania to ja też się dopiszę...
zaczęło się o 6 rano biegunką i wymiotami., potem było trochę lepiej ,więc zdecydowałam się jechać na te zakupy, tam napiłam się wody i znowu to samo.. jakoś dałam radę trochę się obkupić, no i malutką z tej puli, a co;-) ale ciężko było, słabo, niedobrze bleeee no ale generalnie humor fajny, dzięki zakupom, no a potem w domu masakra...najpierw niunia jak u babci była jak anioł, to u nas w domu milion stopni, parówa, płacz ciągły...przysnęła to zadzwoniłam do swojej babci podziękować za ciuszki,bo kupiła małej, a ona z pretensjami,że mogłaby "zdechnąć" a ja się nie zainteresuje nią, a rozmawiałam z nią w poniedziałek, wczoraj jakoś nawet głowy nie miałam dzwonić, a mama bywa u niej codziennie i mi mówi co tam u niej...no ale luz, jestem wyrodną wnuczką....no i w tym humorze poszłam robić sernik na zimno ( z tą rewolucją żołądkową nie byłam w stanie się wysilić bardziej, a potzrebuje na jutro cosik bom też bliźniak
) no i zrobiłam , potem zalałam galaretką i mi gnida wyciekła cała, jakaś szpara w tortownicy była chyba, nie muszę chyba mówić,że nie dość,że nie mam żadnego ciasta na jutro to cała podłoga i meble się kleją a ja nie mam siły tego ogarnąć.... no i skończyło się rykiem,moim tym razem, no ale do akcji wkroczył mąż, rano pojade i kupię kawałek ciasta w sklepie, kazał mi przyjrzeć się jeszcze raz nowym ciuchom , zajął się trochę płaczącą małą i jakoś lepiej...ale zaraz walne się spać , może jutro będzie lepiej
przepraszam,że tak o sobie
dziewczynki sto lat wam życzę
z waszymi mężuchami i dzieciaczkami cudownymi
baby, ayene...super relacje z mężami, mój sobie kupuje ps3 teraz, nie będę wieczorami tv miała jak oglądać...aaaaaa;-)
morgaine to zawsze ciężka decyzja, ja mam o tyle kłopot,że do starej pracy nie mogę wrócić z jednej strony, i tak była kiepska pensja baaaardzo jak za 8h w moim zawodzie(przedszkole) to jeszcze mega duży koszt dojazdów i niania...pracowałabym za...400zł??więc na koniec umowy nie podpiszę nowej, pójdę na kuroniówkę o zgrozo i będę wiosną szukała pracy na miejscu, a strasznie się boję,że nie znajdę...no ale my nie wyżyjemy z jednej pensji kurcze , za mało mężu zarabia, heh...