Jestem załamana po wizycie u giny ;(
Normalnie mnie ochrzaniła. Miała rację. Czuję się jak zła matka. Jeszcze nie urodziłam a już jestem złą matką.
Zobaczyła wyniki moczu i powiedziała, że kwalifikują się do szpitala :/ Jutro mam robić posiew i jeszcze raz anlizę moczu. Bakterie mogły wyjść od źle pobranej próbki, ale leukocyty i nabłonki nie. Oberwało mi się za to, że jak miałam anginę to chodziłam do pracy a jak tylko wyzdrowiałam to złapałam przeziębienie. Powiedziała, że niepokoi się o ciążę, ponieważ w 1 trym jest organogeneza i wtedy powinno się uważać na wszelkie szkodliwe czynniki a ja przeszłam już dwie infekcje i trzecią mam w moczu. Powiedziała, żebym wreszcie zaczęła o siebie dbać i najlepiej jakbym już poszła na zwolnienie od zaraz.
Tylko ja nie mogę pójść na zwolnienie. Jestem na miesięcznym okresie próbnym i muszę pracować, bo się szefowa wkurza jak mnie nie ma. Ma wiele chętnych na moje miejsce, takich, które są dyspozycyjne. Nie podpisze od pazdziernika ze mną umowy jeśli będzie wiedziała, że od razu pójdę jej na zwolnienie.
Chce mi się płakać. Ale wiem, że teraz nie mogę się denerwować, bo moje Maleństwo już dostało potężną dawkę szkodliwych czynników a stres mu dokopie.
W ogóle pani doktor powiedziała, że wesele to niezbyt dobry pomysł. Że to też bęzie stres i zmęczenie. Po prostu nie będę na całym weselu i już.
A usg mam 4 października. Po ślubie. Żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku po tych wszystkich nerwach.
Faktycznie jest tak, że jak tylko lepiej się poczuję to od razu załatwiam sprawy i sprzątam i latam po dworze i do pracy. Czasem nawet jak jestem zmęczona i bez sił to do pracy idę i zmuszam mój organizm do wysiłku. Nawet mi się zdarzy dzwignąć dziecko jakieś w przedszkolu, bo nie chcę ciągle prosić o to kogoś innego. Wycieram noski z kataru, zmieniam pieluszki. A wiem, że nie powinnam, bo już od dawna lekarka ostrzegała, żeby tego nie robić.