No to i ja się melduję.
asiunia, współczuję, wiem co czujesz. Ja przez to cholerstwo nawet schudłam dwa kilo od ostatniej wizyty u gina.
mitaginka, super że jesteś w domu. Mimo, że się martwisz i w szpitalu czułaś się bezpieczniej, nie może być aż tak źle skoro Cię wypuścili. A w domku może te cholerne ciążowe dolegliwości będą troche mniej dokuczliwe. W końcu w domu to w domu...
Witaj z powrotem Kochana i trzymajcie się cieplutko dziewuchy, w końcu to już niedługo do bezpiecznego - dacie radę
:-).
aenye, a propos tej pościeli, którą Ci odradziłam. Po praniu była masakra żeby ja rozprasować, no po prostu tragedia. Trzeba się koniecznie rozejrzeć za czymś innym.
morgaine, widzę, że troszku lepiej z humorkiem i dobrze!!! Przede wszystkim pozytywnie myśleć!!! ja tam też wierzę, że wszystko będzie w porządku.
Fajnie, że u
nati lepiej, niech ona tez szybko wraca do domku i tam czeka na właściwy moment.
Ja na słodycze patrzeć nie mogę ale wcale mnie to nie martwi bo od tych słodyczy i coli cellulit mi sie zrobił, a tu idzie wiosna, potem lato - trzeba zadbać o to i tamto :-).
Jeśli chodzi o prasowanie, ja już mam wszystko poprane i poprasowane, została mi tylko koszulka do porodu, staniki do karmienia (których jeszcze nie zakupiłam) i trzy pary pajaców do szpitala (ostatnio zakupionych). I powiem Wam, że prasowanie mnie ominęlo praktycznie całkowicie bo prawie wszystko poprasował Groszkowy tato
. Szczerze, to ja tez nienawidzę prasowania i to maskymalnie, do tego ten bol pleców w pozycji przy desce. ja załapałam się dosłownie na wyprasowanie kilki bluz i spodenek, reszta się upiekła. Co do używek, ja tez mnóstwo ciuszków dostałam. Naprawdę mało dokupowaliśmy, w sumie głównie to co do szpitala i na wyjście, reszta komody dostane
, a powiem szczerze, że tyle tego, że juz sie powoli nie mieści w komodzie, a to tylke te na początek, te większe w kartonach leżą jeszcze nie ruszone, je będę prała na bieżąco.
W ogóle nie mogę złapać smaka po tej grypie :-(.
Jutro lecę na badania krwi, moczu i takich tam (o kurde!!!!! zpomniałam, że nie mam pojemniczka na mocz, AAAAAAaaaaa!!!) dobra, zadzwoniłam do brata, jest blisko apteki to mi kupi, uffff :-) No więc ide na badania, a samochód mój wypożyczył brat, bo ma nową pracę a musi dojeżdżać, więc czeka mnie poranny spacerek do przychodni i to taki niekrótki. Mam nadzieję, że jakoś wrócę z tej przychodni w dwupaku. Żeby tylko nie padało bo dzisiaj z rana coś tam z nieba siąpiło.
Ale sie napisałam, ale jakos trzeba bylo nadrobić tyle nieobecności :-).
Aaaa, jeszcze -
anawoj, Michaś uparty bo to w końcu baran zodiakalny będzie, to niby jak ma być :-).