Hej Dziewczyny!
Ależ tu cisza ... A kiedyś tyle się działo ...
Ja miałam lekki zamęt w pracy. Moja Pani Dyr ma przechodzi albo klimakterium, albo gaz uderzył do głowy
.
Miałam ostatnio małą kolizję autem (pan zaparkował w moim tyłku
), i zrobił się lżejszy o parę stówek. W czwartek oddałam samochód do blacharza i teraz jeżdżę komunikacją miejska - to dopiero przeżycie. Chyba mam chorobę lokomocyjną, albo zrobiłam się nadwrażliwa na zapachy tak różne i skumulowane na tak małej przestrzeni
.
Zmieniam ostatnio - tak wiosennie swój styl. Postanowiłam sprawić sobie nowe ciuszki, bo mi się wydało, że poprzednie jakieś sprane się zrobiły. Objeździła 3 galerie i odkryłam, że znacznie przekroczyłam rozm. S
. Wzięłam do przymierzalni spódnicę w rozmiarze S i M. S nie przeszła linii powyżej kolan. M wlazła, ale nie zapięłam
i powiedziałam sobie, że po L nawet nie sięgnę
. Będę chodzić w leginsach, póki coś z tym nie zrobię.
Więc zamiast ubrań uzbroiłam się w jedzonko niskokaloryczne, opracowałam zestaw ćwiczeń i na chwilę obecną walczę z zakwasami
. Nie wiem, kiedy to się tak stało, ale sądzę, że podjadanie po dzieciach tak mi zaszkodziło (klasyczny syndrom śmietnika)
Jutro idę na sztukę Klimakterium a potem na aft er party. :-)
Diabliczko, szczęśliwa i pozostałe ze starej paczki co tam u was? Odezwijcie tu się czasem
Lecę. Pa