reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Ja zaczynam w wieku 36 lat. Jestem teraz w pierwszej ciąży i umowa z mężem jest taka od początku że wracamy po wszystkie zarodki a mamy ich jeszcze 3🤣 mają prawo żyć skoro już istnieją.
Ja też zaczynałam w wieku 36 lat... Teraz mam 41 jeden i tylko mnóstwo porażek za sobą... 😢...
 
reklama
Adoptowane dzieci to też dzieci. Moim zdaniem ludziom, którzy podchodzą do adopcji i ja przechodzą należy się wielki szacunek. Ja też mogłabym to zrobić. Nawet bardzo bym chciała... Niestety mój mąż nie chce...
Ja tez tak uważam aczkolwiek jeżeli adoptujesz 6 tygodniowego bobasa to super. Często jednak są to dzieci starsze a jak Ci się trafi dziecko 2-3latek po traumie dziecięcej to już jest bardzo wyboista droga.
 
Zazdroszczę Ci... rozumiem że niepowodzenie zostawia pustkę i niedosyt, ale masz wszystko o czym ja mogę tylko marzyć.... Z drugiej strony też rozumiem... Moje życie jest takie proste teraz.. Myślę tylko o sobie, totalna wolność... Tak czy inaczej, oby Ci się udało... ✊✊✊
Teraz to ja się zamykam bo z takimi argumentami nawet nie mam jak dyskutować:-) Czas pokaże jak to będzie.
 
Ja zaczynałam w wieku 35 lat. Teraz w grudniu stuknie 39 i też tylko porażki:( staramy się o pierwsze dziecko.
U mnie było łatwiej ja wiedziałam przed ślubem ze będzie tylko in vitro. O ile będzie szansa na in vitro :-( miałam 29 lat jak pierwszy raz poszliśmy do kliniki. Potem stchórzyłam :p i po paru miesiącach zaczęliśmy procedurę to wszystko trwało badania, transfery. Zaszłam w ciąże mając 31l. Niby diagnoza mojego męża była jak nieszczęście,ale on był już zdiagnozowany.
 
Hej dziewczyny ! Masakra jakaś miałam się nie stresować a tu proszę dopadł mnie!!! Cycki nie bolą za to bóle jak na okres !!! Pięknie nie ma co. Ani senna, ani zmiany smaków, kawę bym Piła hektolitrami 😞😭
Są kobiety które nawet nie wiedza ze są w ciąży dopóki nie wylądują na porodówce :p
 
Ja miałam zaszczytne pierwsze miejsce!!! [emoji3590][emoji3590][emoji3590] Kocham czytać.
A my dzieci z dworca zoo pokonałam w kilka godzin! Mój chłop kupił mi odkurzacz samojeżdżący i to był strzal w 10! W sobotę pije kawę, a on odkurza. Po roku zespul się niestety jechał tylko do tyłu, ale oddałam na reklamację i kaskę dostałam z powrotem. Zainwestowalam w rooombe, nie ta najdroższa. Ale mój pierwszy robot był jednak lepszy. W tygodniu w ogóle nie trzeba odkurzać! [emoji4][emoji4][emoji4] Mega wygoda. Nasz ma na imię wally [emoji4] Moja pani ginekolog mi powiedziała, że ta w Berlinie to ponoć najlepsza w Niemczech ale nie będzie mnie tam wysyłać bo mam chyba z 500 km. Jestem we Frankfurcie i narazie nic nie mogę powiedzieć, bo miałam rozmowe telefoniczna i badania robię. Ale jeśli chodzi o badania to zrobiłam wszystko na kasę chorych. Nie zapłaciłam ani grosika, więc jestem zadowolona strasznie, będzie więcej kasy na ewentualne in vitro, ale po waszych wpisach rozważam Czechy... Jeśli rozmawiają po niemiecku, żeby partner mógł rozumieć, to zainteresuje się bardziej tematem. Zrobimy urlop w Pradze[emoji3590][emoji3590] i wrócimy w ciąży [emoji3590]Masakra, a co robią z zarodkami, jeśli im zostają?


EDIT: jest klinika w Darmstadt, która hoduje do 5 doby, podobno ma największą skuteczność in vitro w Niemczech, ale strasznie nam się nie spodobała. Panie recepcjonistki, laboranci od nasienia i lekarze bardzo zadufani, dlatego poszliśmy do innej.
Ja bylam w Pan Klinik Köln i tez trzymaja do 5 doby . Bylam tez na rozmowie w dwóch innych i one rowniez chodowaly do 5 doby
 
reklama
Ja wracam po ostatnie zarodki bo procedurę zaczęłam 1,5 roku temu. Chodzi o to czy brnąc w to dalej skoro efektów nie ma. Ogółem za pierwszym razem uszanowałem poglądy męża - bo wierzący. I zapładnialiśmy tylko dwie komórki nie 6 czy wszystkie. To bardzo redukuje skuteczność metody. Moje 3 podejscia to jak jedno normalne in vitro. Do zapłodnienia poszło w sumie 10 komórek z 3 procedur- ludzie zapładniają tyle w jednej procedurze. Bo nie chcieliśmy mrozić zarodków. Ponieśliśmy ogromne koszty i 3 procedura już była normalna - 6 zapłodnionych komórek. No ale teraz się nie udaje i pytanie o sens tego wszystkiego dalej. A nie o to czy wracać po zarodki.
Edit: chodziło o rozpoczęcie kolejnej procedury żeby mieć drugie dziecko. Ja tak zrobiłam i ja teraz kończę.
Ja się bardzo cieszę że u mnie nie było problemu światopoglądowego... Straszne, że młodsze dziewczyny też mogą zapłodnić tylko 6 komórek... Im więcej zarodkow, tym większa szansa że się uda.. Niestety z doświadczenia wiemy że co z nimi zrobić jeśli zostaną, to naprawdę najrzadszy problem 😢
 
Do góry