Bardzo intensywnie o tym myślałam, o Paśniaku ale postanowiłam ze nie czas na to jeszcze. Tzn. I tak podchodzę już z wlewamy intralipidu 200ml i na heparynie. Do tego acard, encorton i duzo progesteronu rożnego rodzaju. I na godzinę przed transferem zastrzyk prolutexu.
A mam trochę ambiwalentny stosunek do brania się tak szybko za immunologię ponieważ jeśli wychodzi cokolwiek pierwsze podejścia robi się na właśnie heparynie i intralipidzie. Grubsze sprawy typu szczepienia tak naprawdę pomagają tylko ułamkowi osób starających się. Ja nie jestem do nich przekonana, żaden z lekarzy z którymi na ten temat rozmawiałam nie ma dobrego zdania o szczepieniach. Myślę ze u mnie duzo bardziej prawdopodobne jest, ze moje poprzednie zarodki były osłabione tą całą biopsją. Dlatego tym razem nie decydowaliśmy się na PGS. Nie mówiąc o tym ze wszystkie były z jednej hodowli, jednej stymulacji i może zwyczajnie nie miały potencjału, może coś poszło nie tak ostatnio.
Teraz dodatkowo zarodki (a właściwie ich cześć z tego co się dowiedziałam, embriolog zrobiła dwie odrębne ścieżki hodowli) były hodowane na embriogenie - medium z cytokinami stosowanym przy poronieniach i biochemicznych w wywiadzie.
Nie wykluczam immunologii ale jeszcze nie teraz. I raczej immunosupresja wchodziła by w grę bo do szczepienia - ich skuteczność nie przemawiają do mnie za bardzo. Każdy w coś wierzy, ma swoją drogę, ja na razie postanowiłam immunologii nie ruszać