Mi już dużo nie brakowało, by wylądować w psychiatryku. 2 lata temu, pamiętam jak dziś, jak nie potrafiłam przyjąć do siebie niepowodzenia pierwszej procedury. Wcześniej dostałam z liścia od mojego lekarza, który mi oznajmił po 2 latach prób, że trzeba byłoby się zastanawiać nad in vitro. Strzał w kolano. Jak to? Ja??? Nie dochodziło to do mnie. Nigdy nawet nie brałam takiej opcji pod uwagę. Po pierwszej nie udanej próbie in vitro wszystko odbiło się niestety na mężu, który tak naprawdę wspierał mnie jak tylko mógł. Na wszystkie brzuchate dziewczyny patrzyłam z zazdrością i z obrzydzeniem. Naprawdę. Wstyd mi aż. Nawet zdażyło mi się, że jednej kobiecie nie pomoglam wózka wnieść po schodach, perfidnie przeszłam obok, choć wiedziałam, że oczekuje ode mnie pomocy... Temat dziecka stał się u nas w domu tematem tabu. Pewnie macie mnie teraz za jakąś trzepniętą, ale takie są realia, nie każdy potrafi poradzić sobie z porażką.
Napisane na SM-J710F w aplikacji Forum BabyBoom