Cześć Wszystkim!
Melduję się po wizycie po sierpniowym poronieniu. Obraz usg mói, że wszystko jest ok, nie będzie potrzebny zabieg bo oczyściłam się sama. I to jest chyba jedyny + tej całej sytuacji. Dzisiaj mija 25 dni od poronienia i wygląda na to, że nie miałam owulacji. Tzn siedzi w moim lewym jajniku jakiś pęcherzyk ale raczej nic z tego nie będzie. Poza tym od 5 dni biorę Duphaston więc mam cichą nadzieję, że okres już niedługo mnie nawiedzi.
Odczekam jeszcze jeden cykl i w następnym zamierzam podchodzić do kolejnego 3 transferu.
Zostały mi na zimowisku jeszcze 2 blastocysty (2BB i 1BB) ale jaką kwalifikację dostaną po rozmrożeniu to się okaże bo ostatnio jeden z zarodków po rozmrożeniu trochę zmarniał.
W każdym bądź razie czuję się źle, prawdę mówiąc jestem załamana. Nie potrafię pogodzić się z tym, że poroniłąm tak dobrze rozwijającą się ciążę o którą staraliśmy się tyle lat. To jakiś żart... kpina od losu. Jestem zła na wszystko i wszystkich, wiem że to minie choć teraz wydaje mi się, że będę obrażona na cały świat do końca moich dni.
Nic mi się nie chce, nie widzę sensu, nie mam żadnego celu... Wiem, że czeka mnie jeszcze jeden transfer ale teraz czuję, że jeśli znów miałoby udać się tylko na chwilę to wolę, żeby wcale się nie udało.
Zaczęliśmy rozmawiać z mężem o adopcji... ale ten temat okazuje się być milion razy trudniejszym niż decyzja o in vitro.
Mój mąż chciałby próbować dalej z in vitro o ile ja jestem w stanie psychicznie wytrzymać to wszystko, a ja zupełnie nie wiem co mam robić dalej. Czuję, że to wszystko jest już ponad moje siły.
Planujemy zapisać się na konsultacje do innego, poleconego lekarza w konkurencyjnej klinice. Czekają mnie jeszcze badania... bo wiecie chciałam trochę zaoszczędzić po tym jak przekroczyliśmy już 2 z przodu odnośnie wydatków na leczenie i poszłąm do prywatnej opieki medycznej jaką mam z pracy z listą badań jakie zlecił mi mój lekarz z Kliniki. I wiecie co... opadłam z sił bo pomimo tego, że wszystkie te badania mam w pakiecie to lekarz nie dał mi na nie skierowania bo stwierdził, że nie widzi takiej potrzeby. Z natury jestem wybuchowa i pyskata, tym razem popłynęły tylko łzy bezsilności. Dlatego w środę po wypłącie jadę do diagnostyki i zrobię wszystkie badania jak leci, bo mogę... bo płącę... chore jest to wszystko.
Nie mam siły... (nie gniewajcie się, że wylewam tutaj tylko swoje żale...)
Dorotko możesz mnie dopisać na Listopad - tak mniej więcej przewiduję kolejny transfer.
Wszystkim życzę miłego dnia!
Olusia tak się cieszę że Tobie i Kasik wszystko się udało! Byłabym teraz w tym samym tc co Wy... a tak znów się cofam...
Wszystkim Dziewczynom serdecznie gratuluję pozytywnej bety i trzymam kciuki za szczęśliwe i bezproblemowe 9 miesięcy!