reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

reklama
annemarie to się teraz będzie działo, szkoda gadać... najlepsze jest to ze dziecko to "gift" i w obecnej sytuacji sprzeciwiamy się stwórcy który stworzył realia inaczej a w d.... z ta wiarą. Tak jak mówiłam, ja wiadomie to drzucam ale większych bzdur niż to nie słyszałam i nie odnosi się to bezpośrednio do wiary tylko do etyki: "fabryka dzieci", "eksperymenty na ludziach" ...Wiesz co jest najlepsze ze znam mnóstwo ludzi z takich środowisk, i Ci którzy maja zdanie wyrobione na temat ivf to osoby które okradają to państwo, zdradzają na potege swoich partnerów itp. a potem w domu w każdym pokoju krzyżyk. Dla mnie osobiście osoba która podchodzi do ivf i mówi ze jest wierząca to chyba nie zna swojej wiary. tutaj zawsze będzie problem....

Co do chorych dzieci, ja niestety mam inne zdanie badania prenatalne są po to żeby podjąć świadomą decyzje co chce się dalej ze swoim życiem robić. Bo na co dzień to nie jest opowieść o heroizmie. Mówi się o godności życia tych dzieci, moim zdaniem ta "godność" kończy się od razu po przekroczeniu granicy "brzucha". To dziecko będzie niepełnosprawne i w niektórych przypadkach przeżyje rodziców wiec kto się później nim zajmie? następna rzecz jedno z rodziców musi zostać w domu i chowac dziecko i siebie za 1200zła gdzie leki, opieka. Często rezygnuje się z "najmniej" potrzebnych leków a mianowicie "przeciwbólowych", już nie mówię o opiece medycznej tej matki i leki dla niej bo siada kręgosłup, psychika itp. Jeżeli masz męża który z chęcią będzie łożył na Ciebie i dziecko które kosztuje 3x razy tyle co "zdrowe dziecko. To masz szczęście, bo w większości wygląda to tak. Matka przywiązana do dziecka wraca do rodzinnego domu o ile go ma, a jak nie oglądasz o niej program gdy żebra o pomoc dla siebie i swojego dziecka. I żeby nie było, te kobiety próbują pójść do pracy, ale w domach opieki dziennych traktowanie tych dzieci jest straszne, bo sobie nie radzą i personel i dziecko w nowym środowisku. Więc po ciężkim dniu pracy wracasz po dziecko, które ma siniaka na ręku czy brak mu zęba i oddychasz z ulgą że stać Cię na opłacenie rachunków. Podziwiam kobiety które chcą tak żyć "zgodnie ze swoim sumieniem" i takie które mają odwagę przyznać się do tego ze nie będą w stanie tak żyć i że nie takie życie chciały podarować swojemu dziecku, więc dokonują wyboru...Zobacz ile dzieci czeka na adopcje z ZD i innymi chorobami genetycznymi, przecież to było widać w 12tc o ile matka poszła na usg, a potem było już za późno, albo po prostu nie dali rady...
Znam takie historie gdzie ludzie oddają swoje zdrowe dzieci, po 6-8 latach bo ich to przerasta.
 
Ostatnia edycja:
annemarie to się teraz będzie działo, szkoda gadać... najlepsze jest to ze dziecko to "gift" i w obecnej sytuacji sprzeciwiamy się stwórcy który stworzył realia inaczej a w d.... z ta wiarą. Tak jak mówiłam, ja wiadomie to drzucam ale większych bzdur niż to nie słyszałam i nie odnosi się to bezpośrednio do wiary tylko do etyki: "fabryka dzieci", "eksperymenty na ludziach" ...Wiesz co jest najlepsze ze znam mnóstwo ludzi z takich środowisk, i Ci którzy maja zdanie wyrobione na temat ivf to osoby które okradają to państwo, zdradzają na potege swoich partnerów itp. a potem w domu w każdym pokoju krzyżyk. Dla mnie osobiście osoba która podchodzi do ivf i mówi ze jest wierząca to chyba nie zna swojej wiary. tutaj zawsze będzie problem....

Co do chorych dzieci, ja niestety mam inne zdanie badania prenatalne są po to żeby podjąć świadomą decyzje co chce się dalej ze swoim życiem robić. Bo na co dzień to nie jest opowieść o heroizmie. Mówi się o godności życia tych dzieci, moim zdaniem ta "godność" kończy się od razu po przekroczeniu granicy "brzucha". To dziecko będzie niepełnosprawne i w niektórych przypadkach przeżyje rodziców wiec kto się później nim zajmie? następna rzecz jedno z rodziców musi zostać w domu i chowac dziecko i siebie za 1200zła gdzie leki, opieka. Często rezygnuje się z "najmniej" potrzebnych leków a mianowicie "przeciwbólowych", już nie mówię o opiece medycznej tej matki i leki dla niej bo siada kręgosłup, psychika itp. Jeżeli masz męża który z chęcią będzie łożył na Ciebie i dziecko które kosztuje 3x razy tyle co "zdrowe dziecko. To masz szczęście, bo w większości wygląda to tak. Matka przywiązana do dziecka wraca do rodzinnego domu o ile go ma, a jak nie oglądasz o niej program gdy żebra o pomoc dla siebie i swojego dziecka. I żeby nie było, te kobiety próbują pójść do pracy, ale w domach opieki dziennych traktowanie tych dzieci jest straszne, bo sobie nie radzą i personel i dziecko w nowym środowisku. Więc po ciężkim dniu pracy wracasz po dziecko, które ma siniaka na ręku czy brak mu zęba i oddychasz z ulgą że stać Cię na opłacenie rachunków. Podziwiam kobiety które chcą tak żyć "zgodnie ze swoim sumieniem" i takie które mają odwagę przyznać się do tego ze nie będą w stanie tak żyć i że nie takie życie chciały podarować swojemu dziecku, więc dokonują wyboru...Zobacz ile dzieci czeka na adopcje z ZD i innymi chorobami genetycznymi, przecież to było widać w 12tc o ile matka poszła na usg, a potem było już za późno, albo po prostu nie dali rady...
Znam takie historie gdzie ludzie oddają swoje zdrowe dzieci, po 6-8 latach bo ich to przerasta.

Ja widze i takie i gorsze historie u mnie w pracy,codziennie spotykam sie z potwornym cierpieniem i mysle wtedy. "co ty bys zrobila???" i kurna naprawde nie wiem...:no::no::no:.
 
annemarie to ty straszną prace masz:-( a jakaś taka pozytywna jesteś, patrząc po mojej mamie i jej koleżankach to ludzie robią się zgorzkniali..w sumie nie każdy:-p
 
kate_p7 podziwiam Cię, że tak otwarcie o tym powiedziałaś, nie bacząc że zaraz ktoś rzuci kamieniem, bo to nie chrześcijańskie. Szacunek, chapeau bas.

Mnie dziś mąż po usg zapytał - ok, test NIFTY ale co dalej, czy on coś wniesie? - a ja się go wtedy zapytałam - a czy jesteś gotowy by wychować chore dziecko? Piszesz się na to z pełną świadomością? Nie musiał odpowiadać, bo to by nas przerosło - jestem pewna, że po latach wyniszczenia zrujnowałoby to moją rodzinę i zniweczyło możliwości dla starszego syna...

Nie myślę o tym bo nie chcę, nie wyobrażam sobie nawet musieć już z pełną świadomością podejść do tego wyboru... szczególnie już na tym etapie... zresztą i tak pewnie trzeba będzie wyjechać za granicę w razie czego, bo przez klauzulę sumienia w Polsce jest nikła szansa na uszanowanie najcięższej decyzji w życiu człowieka... nawet nie wiem czy test który źle wyjdzie uprawnia do przerwania ciąży? I do którego tygodnia jest to w ogóle możliwe...? Nic nie wiem, bo w sumie nie dopuszczam do siebie myśli, że to może i mnie dotyczyć...
 
szkrabek nie myśl o tym teraz, ja doskonale Cię rozumiem moje przemyślenia są identyczne. Poza tym to my kobitki musimy podjąć te decyzje bo każdy facet boi się żyć z tymi konsekwencjami. Takie życie...
Ale do rzeczy rozmawiamy hipotetycznie, ale chyba za bardzo Ci to nie służy, więc nie ma co dalej tworzyć wywodów na ten temat. Skupmy się na faktach, nie masz wyniku testu PAPPA który by potwierdzał obawy doktorka, bo to są obawy a nie złe wyniki. Ja myślę że on/ona chce być tak samo pewna jak ty że wszystko jest git więc stąd pomysł na PAPPA. Za parę dni wynik, potem będziemy się martwić razem z tobą o ile coś wyjdzie źle. Bo sam test PAPPA (zły) tez gucio nam powie. Ponieważ pappa jest testem przesiewowym, "zatrzymuje" pacjentów gdzie cos może odbiega od mediany, według statystyk na 9 " potrzebnych"amniopunkcji 8 było zbędnych. Zatem faktej jest że nic jeszcze nie wiemy i nie mamy o co się martwić a jak już zacząć się martwic to dopiero po amnio jak wyjdzie zła!! i nie pisałabym tego tyle żeby Cię pocieszyć:-p
 
no bo jestem pozytywana i tyle...inaczej nie moglabym pracowac tam gdzie pracuje,w hospicjum dla dzieci.Kocham te prace,sprawia mi duzo satysfakcji i radosci.Dzieciaki sa wspaniale,kochane podchodza tak dorosle do smierci jak malo ktory dorosly.Ciezka psychiczna praca,nie zawsze potrafie zamknac drzwi i jechac do domu.Czasami siedze w aucie,mam oczy pelne lez i pytanie bez odpowiedzi...dlaczego???
 
AnneMarie - chyba nie Znsm trudniejszego miejsca do pracy ... Podziwiam i zycze siły - a czy to prawda co mowia niektórzy ze od takich dzieci mozna sie wiele nauczyć ?
 
reklama
AnneMarie - chyba nie Znsm trudniejszego miejsca do pracy ... Podziwiam i zycze siły - a czy to prawda co mowia niektórzy ze od takich dzieci mozna sie wiele nauczyć ?

Te dzieci ucza mnie pokory do zycia,pokazuja jakie piekne jest slonce i jak wazny jest snieg w zyciu:-)zwlaszcza jesli jest ostatnim zyczeniem.Sprowadzaja nas na ziemie i chyba za kazdym razem widzimy co tak naprawde jest w zyciu wazne.

Moglabym Wam duzo opowiadac ,ale to wg.mnie nie odpowiednie forum.My idziemy w strone zycia:tak::tak::tak::tak:
 
Do góry