ode mnie właśnie wyjechała karetka
ja to zawsze muszę się jakoś załatwić... ech... taki dziś mój piątek 13-go, bo przecież wtedy nic się nie stało, więc musiało się wyrównać...
poszłam zdjąć pranie i sięgałam po skarpetkę bo mi upadła i nadziałam się z impetem na wystający drut- antenę z centralki ochrony... wbiła mi się pół centymetra od oka
rozerwała mi skórę przy samym kąciku oka. Na początku szok, bo w sumie nic nie czuję - po chwili przebłysk - OKO! Biorę ręką, krew - i oczywiście panika - lecę do lustra - oko całe - ufff, ale obok oka DZIURA i krew się leje
nie wiedziałam co robić - nie chciałam by mnie zobaczył synek by się nie przeraził, ja już i tak byłam mocno spanikowana sama. I nie wiem czy w samochód i na ostry czy do męża dzwonić... głupia myśl, bo autentycznie byłam w szoku jeszcze - adrenalina i panika - mix okropny. Telefon do męża - jedzie, telefon do Medicoveru - na szczęście wezwali karetkę. Przyjechali obejrzeli, przemyli, założyli opatrunek i już. Zostałam z dziurą przy oku, podobno nie będzie śladu, ale jakoś marnie to widzę
zobaczymy... w każdym razie siedzę teraz z bólem głowy i nie wierzę w swoje szczęście - pól centymetra dalej i byłabym bez oka... wszystko zawsze tak szybko chcę zrobić! jestem wściekła teraz na siebie!
tak się bezmyślnie załatwić!
Uważacie na siebie, o wypadek nie trudno