Malailoncia – nie da się porównać objawów. Za każdym razem jest inaczej. Jak udało mi się w lutym to po kilku dniach od testu pojawiły się malutkie skrzepy, których stopniowo było coraz więcej. Lekarz pocieszał, że mogę plamić i najważniejsze że nie ma żywej krwi. W dzień naszej rocznicy ślubu cywilnego gdy zakładałam luteinę wyjęłam cały palec w brudnej krwi. Męża nie było, poszłam do siostry i całą noc płakałam i co chwilę sprawdzałam co się dzieje w majtkach. To był koniec – na następny dzień o 7 rano byliśmy już w novum. HCG spadło i tylko powtórzyłam za 48 h czy dalej spada by odstawić leki.
Teraz...cóż też było. Wpierw pojawiły się identyczne skrzepiki w tym samym czasie (14 dpt) co poprzednio. 18 dpt zabolał mnie silnie brzuch – poszłam do łazienki i była żywa czerwona krew, którą widział mój mąż. Szybko na IP, pęcherzyk był i bez cech odwarstwiania. 2 dni później wyjmowałam już wielkie skrzepu o średnicy 1 cm. Znów IP, pęcherzyk był większy i wszystko ok. 4 dni po drugiej wizycie byłam już w Novum i zobaczyłam serce dziecka.
Także nigdy nie porównuj, bo może być całkiem na odwrót i warto wierzyć do końca.
Dzidzius118 – blednąca kreska nic nie znaczy. Mi po pozytywnych testach też jeden wyszedł negatywny. Nie przyrównywałam zbytnio wysycenia kolorem drugiego paska, bo u mnie było na odwrót. Z porannego moczu wychodziły kiepskie testy, ale z wymuszonego wychodziły bardzo ładne.
Jeśli chodzi o in vitro – kochana jeżeli dobrze czytam to Twoje pierwsze podejście. Wierz mi z czasem Twoje nastawienie będzie się zmieniać. Dziewczyny na forum dobrze wiedzą jakie jazdy ja miałam. Za każdym nieudanym transferem mówiłam to koniec. Przed ostatnią próbą chciałam zrzec się zarodków i dać sobie spokój. Żal narastał we mnie. Też byłam pewna że in vitro to 100% sukces, a ja byłam już po 3 nieudanych transferach. Jednak zaryzykowałam. Nie wierzyłam że się uda, endometrium w dniu transferu spadło do 6 mm w najgrubszym miejscu, z 4 rozmrożonych zarodków przeżył jeden. Czekałam do testu by tylko odstawić leki. W 6 dpt zrobiłam z ciekawości test i nawet na forum wklejałam bo wydawało mi się że mam przewidzenia. Mój mąż z wrażenia utopił test w kawie – tak oglądał go.
Wiem, że każda porażka boli, niepewność także. Ale nawet jeżeli tym razem się nie uda, to kochana zobaczysz, że mimo bólu będziesz czekała do kolejnej próby. Ja wiem, że jak wrócę po rodzeństwo dla mojego szkrabka to nie przerazi mnie nawet ilość całych procedur ( nie tylko transferów), bo wiem że in vitro się udaje.
A propos – mojej siostrze właśnie też się udało. Za pierwszym razem dziecko obumarło jej w 18 tyg. Drugi transfer okazał się klapą. Teraz miała 3 i ma już pozytywny wynik testu 8dpt. Także będziemy obie w zimie obijać się brzuchami.
Cierpliwości dziewczynki. Wiem że każda by chciała żeby od razu się udało. Jednak czasami trzeba troszkę poczekać na swoje maleństwo.