reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Kto po in vitro?

Ja do kościoła chodzę naprawdę sporadycznie. I to tylko na Jasną Górę jak jestem przejazdem. Jednak muszę przyznać, że u mnie w mieście proboszczem jest CZŁOWIEK, który mówi otwarcie, że dziecko to największy dar jaki można dostać od Boga i że jego siostra cały czas walczy o ten cud wszystkimi metodami znanymi w medycynie.
 
reklama
Asiu dziwne z tą kartką, jestem chrzestną dwóch dziewczynek i mój mąż jeszcze jednej i ani razy nie dostaliśmy żadnej kartki do podpisania, to musiałbyć wymóg tego właśnie pseudo księdza
 
oletka raczej trafiłam na taki test :zawstydzona/y:, bo od rana mam już silne bóle okresowe i tylko luteina powstrzymuje okres. Miałam tak samo pierwszym razem. Z resztą to już 11 dzień i to zarodków, które już w dniu podania zaczęły się zlewać w blastocystę. Na kolejny transfer nie mam już sił, jestem wrakiem człowieka. Taką chodzącą bombą atomową, która pod byle pretekstem wybucha. Kiedyś taka nie byłam, ten stres zjadł mnie. Na poważnie zaczynam się zastanawiać nad psychoterapią, bo jestem w dość dużym dołku. I niestety jestem zbyt nerwową osobą, by podejść "co ma być to będzie". Już poprzednim razem tak sobie obiecywałam, a wyszło jak zwykle, bardzo emocjonalnie. I najważniejsze jak wykorzystam te zarodki, to będę musiała podejść do nowego in vitro, bo nie będzie nic dla siostry. A mi jakos kolejna stymulacja nie w głowie.

Gotadora kiedyś może. Ta nierówna walka trwa już 4,5 roku. Dla jednych dość dużo, dla innych malutko. Dla mnie to było pasmo nieszczęść, które troszkę na mnie wpłynęły. Jednak nic nie zniszczyło mnie psychicznie jak in vitro. Ta świadomość, że mam zarodki, że jest już to dziecko i modlitwy o to aby zostało....a potem czuję się jakby mi ktoś wyrwał kawałek serca przy odbieraniu wyniku z kolejnego niepowodzenia...Ale komu ja tłumaczę, większość z nas to przeszła. Dla mnie kolejne niepowodzenia z in vitro są o wiele bardziej przeżywane niż negatywny test po stymulacji klomifenem, czy cokolwiek innego.

To był ciężki rok dla mnie. Właśnie w maju 2012 byłam na pierwszej wizycie do in vitro w novum. Rok czasu a ja stoję w tym samym miejscu, bogatsza o kolejne doświadczenie życiowe, ale za to uboższa w nadzieję. Jakby istniała szansa na inne poczęcie u mnie to bardzo chętnie zafundowałabym sobie taki przerywnik by nie tracić czasu. I pewnie potem wróciłabym do in vitro. Jednak ja takiej szansy nie mam, a sama pamięć o niepowodzeniach skutecznie mnie już zablokowała na kolejne próby. Ale nikt nie powiedział, że za rok, dwa....przecież kobieta zmienną jest :cool2:
 
Ostatnia edycja:
Kinga ja jutro biorę ostatnią tabletke anty, od srody zaczynam cetrotide przez 3 dni, a od soboty jak hormony będą oki to gonal i merional, więc lada chwila ruszam.
Trochę się obawiam bo przez cały czas od @ mam lekkie plamienia, ale lekarz twierdzi , że to od pigułkek czasami tak jest i to nie problem. Od ostatniej stymulacji minie równo 3 miesiące.

Nika85 - plamieniami się nie przejmuj ( czasami faktycznie tak jest, że od pigułek mogą być). To wobec tego zaczynam już trzymać kciuki za owocną stymulację &&&&&&&&&&&&& :-)
 
Sylwia, myślę, że się nie poddasz w walce o swój największy skarb. Teraz tak mówisz, bo jesteś rozgoryczona.
Ale wierzę, że ból "prze-boli" i nabierzesz sił do następnej walki. Oby te siły powróciły jak najszybciej.
Wiesz co, może Oletka ma rację z tą powtórką bety. Przecież na teście wyszedł Ci prawie różowy słoń:-)
Bądź dzielna. Ściskam Cię mocno. I bardzo słuszna decyzja, że tu zostajesz. Bo przecież z kim miałabym prowadzić nocne Polaków rozmowy?! No z kim?! :-)
 
Sylwia pisze Tobie o podejściu " co ma być to będzie" a sama nie potrafiłam się zdystansować. Przerwa to bardzo dobry pomysł. Trzeba się jakoś poskładać od nowa. Dużo siły kochana!
 
sylwia-cieszy mnie Twoje ostatnie zdanie, daje nadzieję, że jeszcze spróbujesz. A teraz zregeneruj się i korzystaj z życia!!!! Trzymaj się Kochana!!!

Jeśli o mnie chodzi, to jestem osobą wierzącą i zaprzyjaźniony ksiądź cały czas modli się za nas i nasze dzieciaczki. A mój Tata stanowisko rydzykowatych podsumował, że przeszczepy organów kiedyś też były zakazane przez Kościół. Żeby jeszcze było jasne, nie popieram o. Dyrektora i jego otoczki. W Kościele też są rozsądni ludzie, mający życiowe poglądy, niestety zakrzyczani przez rydzykowatych.
 
Witajcie dziewczyny, ja się tak nie udzielam na forum, w następnym cyklu przygotowuję się do inv.Duże produkujecie tych postów dziennie;-).

Sylwia - bardzo mi przykro, że się nie udało. Pewnie nawet nie wiem co czujesz. Miałam 5 IUI nieudanych, a Ty byłaś po inv - mnie to b.bolało, a Ty pewnie się czujesz okropnie. Odpocznij. Nabierz dystansu. Próbuj.

Czytałam posty "Dlaczego" - myślę, że jest to osoba, która nigdy nie miała problemów z zajściem w ciążę, dlatego nie wie co sie czuje, co trzeba przejść żeby podjąć taką decyzję - porażka.

Trzymam za Was kciuki - na razie Was nie ogarniam ;-)
 
Martka, lawendowy, masia – ja też myślę, że wszystko musi mieć swoje miejsce i czas. Póki co wiem, że wątroba mi szwankuje, psychika nawala, a kręgosłup woła o pomoc. Sypię się jak stary samochód....tylko patrzeć jak mi zaraz noga albo ręka odpadnie:cool2:. Poddać pewnie się nie poddam, jednak różne są rodzaje dróg do osiągnięcia sukcesu, ja bardzo liczę na moją siostrę i ufam że chociaż tak mi się uda. A kto wie, może i mi się kiedyś coś uda jak się znów namyślę....:shocked2:

Spirala to jeden z lepszych kawałków. Były jeszcze „Bóg daje tyle dzieci ile potrzebujemy” – to tez a propos antykoncepcji, albo że „stosunek przerywany powoduje zeza u dzieci”. Normalnie wesolutko mi jak wspominam. Pamiętam jak mój mąż mnie uspokajał, bo z nerwów chodziłam i chciałam wejść w dyskusję na ten temat, a mój mąż chciał jak najszybciej dostać pieczątkę i uciec. Dziewczyny, ja , Wy wiecie że to bzdury, ale ile młodziutkich par uwierzy? Już sobie wyobrażam dialog podczas seksu...
- Kochanie, dochodzę, dochodzę......
- Nie wyjmuj, bo jak wpadnę to wolę dziecko bez zeza....

Asia – ja nawiedzonych księży spotkałam wielu na drodze, ostatniego pamiętam przy pogrzebie ojca – proboszcza w mojej wsi. Tak złapałam się z nim za „warunki pogrzebu” za zęby, że już poleciałam po klucz do samochodu i jeszcze jedno słowo księdza i doszłoby do rękoczynów. Wiem wiem, ja zawsze wyrywna byłam. Powstrzymał mnie mój kuzyn – i nie wiedzieć dlaczego do dzisiaj rozpowiada w rodzinie, że nie chciałby nigdy wejść ze mną w konflikt:rofl2:.
A księdza do domu nigdy nie zaproszę, jak przylezie to mam 6 piesków z kompletem ślącego uzębienia co chętnie przywitają mężczyznę w sukience. :-D:-D Jakby straciły na czarnej wronie jakiś ząbek to nawet im implanta wkręcę :tak:
 
reklama
Ja ze swoich nauk przedmałżeńskim pamiętam tekst, że zmiana partnerów powoduje raka szyjki macicy.
No i boski kalendarzyk, gdzie na marginesie widniały zapiski o snach, które miała pani nauczająca. Jeden był o Smoleńsku, o biednym prezydencie Kaczyńskim, a drugi o garbusie. A na zakończenie nauk dostałam ów kalendarzyk z jakaś płytą
i termometrem. Oczywiście kalendarzyk i płyta wylądowały w koszu. Termometr również, bo nie działał :-)
 
Do góry