Sylwia1985
Mamusia Sierściuszka
Lilia♥ - szczerze to nie ogarniam . Moja pierwsza kondygnacja nigdy nie była kończona i nie mam nawet tam tynków, instalacji i wylewek. Ale tak to jest z mieszczuchem projektującym dom. Mieszkaliśmy razem (ja, rodzice, siostra z mężem) w jednym mieszaniu 37,6 m2. 2 pokoje - w dodatku w jednym mieściła się pracownia siostry, a drugi był właściwym pokojem mieszkalnym . W dodatku maszyny siostry nie stały tylko w tym mniejszym pokoju, ale po całym domu - łazienka, kuchnia, czy nawet pokój w którym żyliśmy. Koło mojego łóżka stał piec do porcelany i nigdy nie zapomnę jak siostra z rana napalała porcelanę, nie powiem w zimie było to nawet miłe i sympatyczne, ale latem .
Jednego nie zapomnę do dzisiaj - kuchenka do gotowania też była na "spółkę" - na jednym palniku gotowała się pomidorówka, na drugim gotowały się protezy . Tak, tak moja siostra to technik dentystyczny . A protezy faktycznie się gotuje we wrzątku po zaakrylowaniu.
Przechodząc do meritum - jak tatko projektował dom, to my byliśmy złaknieni przestrzeni. Ja chciałam jeszcze 2 garaże (mimo że byłam nastolatką, męża nie znałam, to tak przewidywałam że będę go miała i też on będzie miał samochód), nad garażami jeszcze strych, tu jeszcze łapacz, tam jeszcze klatka schodowa....i tak wyszło :-):-):-).
Przypomniał mi się pewien żart....tak a propos mojej zachłanności.
Przychodzi pacjent do lekarza:
- Panie doktorze, poproszę lek na zachłanność, tylko dużo, dużooo, dużooooo....
Kolejny suchar w moim wykonaniu
Jednego nie zapomnę do dzisiaj - kuchenka do gotowania też była na "spółkę" - na jednym palniku gotowała się pomidorówka, na drugim gotowały się protezy . Tak, tak moja siostra to technik dentystyczny . A protezy faktycznie się gotuje we wrzątku po zaakrylowaniu.
Przechodząc do meritum - jak tatko projektował dom, to my byliśmy złaknieni przestrzeni. Ja chciałam jeszcze 2 garaże (mimo że byłam nastolatką, męża nie znałam, to tak przewidywałam że będę go miała i też on będzie miał samochód), nad garażami jeszcze strych, tu jeszcze łapacz, tam jeszcze klatka schodowa....i tak wyszło :-):-):-).
Przypomniał mi się pewien żart....tak a propos mojej zachłanności.
Przychodzi pacjent do lekarza:
- Panie doktorze, poproszę lek na zachłanność, tylko dużo, dużooo, dużooooo....
Kolejny suchar w moim wykonaniu