reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Niestety to nie była kwestia dróg oddechowych, skracała mi się szyjka, musiałam być w szpitalu i dopiero drugi antybiotyk dożylny, a piąty łącznie mi pomógł. W zasadzie jestem im wdzięczna, bo przez infekcję mogłam stracić ciążę. A infekcje miałam najpewniej od początku ciąży i miałam superzłośliwą bakterię. A skąd, nie wiadomo 🤷 Bo przecież przed procedurą były zrobione wszystkie badania, a ja żyłam sterylnie wręcz wtedy, żeby się przypadkiem niczym nie zarazić. Także myślę, że trzeba zrobić co się da, żeby nie chorować, ale czasem mimo wszystko coś się złapie 🤷 z covid było podobnie. Całą ciążę miałam leżącą w domu,nigdzie nie chodziłam, tylko lekarz i laboratorium, a i tak zaraziłam się od męża, który zarazil się w pracy, taka ironia losu 🙈 także jakby się coś przydarzyło to nie ma się co bac leków. Czasem są potrzebne, a lekarz wie, które będą bezpieczne. A czosnek to faktycznie naturalny antybiotyk, więc jak dasz radę to jedz 😁
Dobrze ,że wszystko się dobrze skończyło.
A jak Ci wykryli infekcję ?
 
reklama
Dobrze ,że wszystko się dobrze skończyło.
A jak Ci wykryli infekcję ?
Sama sobie wykrylam. Miałam dolegliwości i zrobiłam badanie moczu. Od początku ciąży mi źle wychodziły, ale wtedy nic nie wolno było brać, tylko żurawinę. A tu już byłam po 12 TC. Najpierw objawowo dostałam leki, pierwszy antybiotyk, ale jak mi po 4 dniach nie pomogło to zrobiłam po prostu badanie. I potem był kolejny antybiotyk i kolejny i nic, potem wizyta i okazało się, że skraca się szyjka i szpital. W szpitalu miałam jeszcze wymaz i wyszła złośliwa bakteria- trudna do wyleczenia. No i kolejny antybiotyk z antybiogramu (swoją drogą poprzednie też były zgodne z antybiogramem i nie pomogły), tym razem dożylnie i dalej nic i dopiero drugi, silniejszy zadziałał.
 
A rozważacie adopcję zarodka?
Skoro nie mogę zajść w ciążę z najlepszym zarodkiem jaki może być, to jaki sens adoptować zarodek skoro problem pewnie tkwi we mnie. Może być też tak, że mój organizm nigdy nie pozwoli sobie na ciążę... 😔
Chyba już nie chcę tracić pieniędzy na coś co i tak się nie udaje...
11 lat starań i w końcu mówię STOP 😔
 
Ostatnia edycja:
Skoro nie mogę zajść w ciążę z najlepszym zarodkiem jaki może być, to jaki sens adoptować zarodek skoro problem pewnie tkwi we mnie. Może być też tak, że mój organizm nigdy nie pozwoli sobie na ciążę... 😔
Chyba już nie chcę tracić pieniędzy na coś co i tak się nie udaje...
11 lat starań i w końcu mówię STOP 😔
A co na to lekarz? Nie ma już pomysłu w czym może tkwić problem?
 
Na miejscu.
5dc ( ale czytałam, że to obojętnie kiedy można zrobić )
No właśnie kiedyś mi lekarz mówił, że mam trochę w jednym jajniku za dużo pęcherzyków 🥴 ale jakoś 100% stwierdzonego nie miałam.
Dobre AMH będzie duzo komórek. Moim zdaniem powinnaś ładnie zareagować na leki. Jest podwyższone i może świadczyć o PCOS, ale przy IVF wysoka rezerwa to strzał w 10. O ile nie jest za wysoka powyżej 10, albo nie ma oporności na leki. Ja miałam AMH wyższe od Ciebie i mi to posłużyło :p U nas czynnik męski trzeba było duzo komórek.
 
A co na to lekarz? Nie ma już pomysłu w czym może tkwić problem?
4 procedury i 3 lekarzy i od każdego słyszałam, że: "Musi Pani powalczyć o dobry zarodek" I co?! I jestem przykładem, że to nie wystarczy...
Jak zobaczyłam zarodek 5.1.1. to byłam cała w skowronkach, pewna, że teraz musi się udać. No niestety takie życie i trzeba iść naprzód, poszukać innej drogi do szczęścia lub macierzyństwa.
 
4 procedury i 3 lekarzy i od każdego słyszałam, że: "Musi Pani powalczyć o dobry zarodek" I co?! I jestem przykładem, że to nie wystarczy...
Jak zobaczyłam zarodek 5.1.1. to byłam cała w skowronkach, pewna, że teraz musi się udać. No niestety takie życie i trzeba iść naprzód, poszukać innej drogi do szczęścia lub macierzyństwa.
A badalas ten zarodek?
 
Skoro nie mogę zajść w ciążę z najlepszym zarodkiem jaki może być, to jaki sens adoptować zarodek skoro problem pewnie tkwi we mnie. Może być też tak, że mój organizm nigdy nie pozwoli sobie na ciążę... 😔
Chyba już nie chcę tracić pieniędzy na coś co i tak się nie udaje...
11 lat starań i w końcu mówię STOP 😔
Tutaj nic nie jest proste. To nie matematyka. Tyle tu historii na tym forum.. 6 IVF udane u jednej z dziewczyn wcześniej nic. Powrót po drugie dziecko w sumie drugi transfer a 8 procedura.
Lepiej procedura z przebadanym zarodkami - 4 zdrowe po PGS.- nic Żadne badania nic nie pomogły i nie wyjaśniły. Ostatnie podejście bez PGS i jest dziecko. Mogę elaboraty pisać.. ze warto próbować.
Ale jeżeli nakłady finansowe już się skonczyly, psychika tez. To rozumiem decyzje.
Były tu pary, które zrezygnowały z IVF i podeszły do adopcji społecznej. Były pary, które zaczęły żyć bez myślenia o staraniach i żyją szczęśliwie w świadomej bezdzietności. Każdy ms swoją drogę 😉
 
reklama
Tak dla rozluźnienia na koniec dnia 😂😂😂
Screenshot_20220821-221608.png
 
Do góry