reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Kto po in vitro?

W srode bede pytac ale tez bym wolala chyba jednak icsi jesli bede miala wybor bo z tego co rozmawialam z moja diabetolog to przy hiperinsulinemii komorka jajowa tworzy taki ala pancerz który utrudnia w ogóle zapłodnienie. Nie wiem jak ma sie to w zaplodnieniu in vitro ale chyba w zasadzie przy ivf byłoby jak przy naturalnym a na pewno podobnie. Przy icsi plemnik wkładają do środka więc jednak nie musi tej bariery pokonywać.

Jeszcze 2 miesiace temu kompletnie nie zdawałam sobie sprawy, że in vitro będzie kiedykolwiek mnie dotyczyło...
Chyba to dodatkowo napędza mi strachu, że wszystko tak szybko się potoczyło.
Jak to określiła nasza ginekolog, przy klasycznej metodzie generalnie dzieje się to samo co w wersji naturalnej: umieszcza się plemniki obok komórki jajowej i "mają sobie radzić". Ale np.w przypadku naszych znajomych w pierwszej próbie plemniki w ogóle nie były zainteresowane ;) , więc za drugim razem było to już icsi.
Ja ze swojej strony czułam gdzieś tam, że niepłodność będzie nas dotyczyć... ale jeszcze z rok-dwa temu nie myślałam, że zmotywuję się do in vitro...
U mnie strach wywołuje raczej to, że wszystko toczy się tak wolno :-(
 
reklama
We Francji :-)
Właśnie, może już gdzieś opowiadałaś, ale mimo to zapytam: jak u Was wygląda leczenie niepłodności? Jak jest z zasadami, dostępem, kosztami...?
U nas jest 70% dofinansowania do in vitro w przypadku *endometriozy, *pcos, *niedrożnych jajowodów *problemów z nasieniem. Ja ze względu na endometriozę się właśnie łapię. Czyli zapłacimy te 30%. Lekarz nam wyliczył na koszt max 1500 €. Terminy wszędzie błyskawiczne i generalnie wszystko dzieje się mega szybko. Jak zadzwoniłam do kliniki o 1 wizyte to miałam ją już 2 dni później. Jak piszę email do kliniki z jakimś pytaniem to odpowiedź jest od razu albo z samego rana jeśli napiszę już po zamknięciu kliniki. Leki do stymulacji i progesteron dostaję od nich wliczone już w to dofinansowanie natomiast heparynę muszę płacić już sobie sama. My właściwie nie leczyliąmy się wcześniej tylko od razu in vitro po diagnozie endometriozy ale jeśli chodzi o moją klinikę to póki co bardzo sobie chwalę wszystko. Akceptują też moje zalecenia od lekarzy z polski czyli od hematologa w kwestii heparyny, a nawet lepiej bo dali mi ją już od stymulacji a nie samego transferu a mam "tylko" mutację pai która dla nich właściwie nie istnieje. Od endokrymologa metforminę, dla nich tutaj nie ma czegoś takiego jak hiperinsulinemia. Oni leczą tylko cukrzycę. W ciąży miałam hipoglikemię na czczo a w 2h zamiast cukier spadac to rósł a lekarz to olał bo nie ma cukrzycy...nie powiem jakie miałam samopoczucie...😔 na wizyty chodzimy z naszym synkiem, każdy z personelu i lekarze są okropnie mili. Nie po prostu mili oni są OKROPNIE mili 😂😂😂 sama klinika bardzo elegancka i na wysokim poziomie. A u was jak to wygląda?
 
U nas jest 70% dofinansowania do in vitro w przypadku *endometriozy, *pcos, *niedrożnych jajowodów *problemów z nasieniem. Ja ze względu na endometriozę się właśnie łapię. Czyli zapłacimy te 30%. Lekarz nam wyliczył na koszt max 1500 €. Terminy wszędzie błyskawiczne i generalnie wszystko dzieje się mega szybko. Jak zadzwoniłam do kliniki o 1 wizyte to miałam ją już 2 dni później. Jak piszę email do kliniki z jakimś pytaniem to odpowiedź jest od razu albo z samego rana jeśli napiszę już po zamknięciu kliniki. Leki do stymulacji i progesteron dostaję od nich wliczone już w to dofinansowanie natomiast heparynę muszę płacić już sobie sama. My właściwie nie leczyliąmy się wcześniej tylko od razu in vitro po diagnozie endometriozy ale jeśli chodzi o moją klinikę to póki co bardzo sobie chwalę wszystko. Akceptują też moje zalecenia od lekarzy z polski czyli od hematologa w kwestii heparyny, a nawet lepiej bo dali mi ją już od stymulacji a nie samego transferu a mam "tylko" mutację pai która dla nich właściwie nie istnieje. Od endokrymologa metforminę, dla nich tutaj nie ma czegoś takiego jak hiperinsulinemia. Oni leczą tylko cukrzycę. W ciąży miałam hipoglikemię na czczo a w 2h zamiast cukier spadac to rósł a lekarz to olał bo nie ma cukrzycy...nie powiem jakie miałam samopoczucie...😔 na wizyty chodzimy z naszym synkiem, każdy z personelu i lekarze są okropnie mili. Nie po prostu mili oni są OKROPNIE mili 😂😂😂 sama klinika bardzo elegancka i na wysokim poziomie. A u was jak to wygląda?
Rrrany, zazdroszczę tego tempa... naprawdę! Tutaj najgorszy jest czas oczekiwania...
Pierwsza wizyta w porządku: czeka się może 2-3 tygodnie, jak do wielu innych specjalistów. Ale sama procedura, badania... masakra. Więc najpierw badania krwi, nasienia, drożność - to zajęło 2 miesiące. W czasie HSG wykryto mi polipa i musiałam usunąć go "na własną rękę", bo w klinice oczekiwanie na zabieg to ponad 3 miesiące...
To w ogóle nie jest klinika niepłodności tylko po prostu dział szpitala, ginekologiczno-położniczy.
Potem trzeba zebrać dokumenty, łącznie z pełnymi aktami urodzenia. Następnie oczekiwanie na zatwierdzenie, później wizyta u embriologa, od której mija ok. 6 MIESIĘCY (!!!) do spotkania z położną, podczas którego dostaje się leki na stymulację. Ta ostatnia wizyta jeszcze przed nami (za ok. 2 tygodnie). ALE - to wszystko jest praktycznie w 100% bezpłatne...
Miałam jeszcze po drodze inseminacje, ale to już w gabinecie u mojego lekarza, leki do stymulacji są w 100% refundowane bez względu na przyczyny zdrowotne; z tego wszystkiego płacę jedynie jakieś kilka procent za każdą wizytę. Największy i właściwie jedyny koszt jak dotąd to 90 euro za piankę do HSG, którą musiałam kupić. Natomiast kobiety po 43 r.ż. nie mają już prawa do leczenia - chodzi w ogóle o procedurę, nie tylko w kwestii finansów. No to nie zostało mi już dużo czasu, biorąc pod uwagę, że każdy kolejny transfer może odbyć się dopiero po odstaniu swojej kolejki, czyli co 6 miesięcy!
 
Rrrany, zazdroszczę tego tempa... naprawdę! Tutaj najgorszy jest czas oczekiwania...
Pierwsza wizyta w porządku: czeka się może 2-3 tygodnie, jak do wielu innych specjalistów. Ale sama procedura, badania... masakra. Więc najpierw badania krwi, nasienia, drożność - to zajęło 2 miesiące. W czasie HSG wykryto mi polipa i musiałam usunąć go "na własną rękę", bo w klinice oczekiwanie na zabieg to ponad 3 miesiące...
To w ogóle nie jest klinika niepłodności tylko po prostu dział szpitala, ginekologiczno-położniczy.
Potem trzeba zebrać dokumenty, łącznie z pełnymi aktami urodzenia. Następnie oczekiwanie na zatwierdzenie, później wizyta u embriologa, od której mija ok. 6 MIESIĘCY (!!!) do spotkania z położną, podczas którego dostaje się leki na stymulację. Ta ostatnia wizyta jeszcze przed nami (za ok. 2 tygodnie). ALE - to wszystko jest praktycznie w 100% bezpłatne...
Miałam jeszcze po drodze inseminacje, ale to już w gabinecie u mojego lekarza, leki do stymulacji są w 100% refundowane bez względu na przyczyny zdrowotne; z tego wszystkiego płacę jedynie jakieś kilka procent za każdą wizytę. Największy i właściwie jedyny koszt jak dotąd to 90 euro za piankę do HSG, którą musiałam kupić. Natomiast kobiety po 43 r.ż. nie mają już prawa do leczenia - chodzi w ogóle o procedurę, nie tylko w kwestii finansów. No to nie zostało mi już dużo czasu, biorąc pod uwagę, że każdy kolejny transfer może odbyć się dopiero po odstaniu swojej kolejki, czyli co 6 miesięcy!
O matko ile czekania. No sporo. Chyba wole zaplacic te 30% i miec wszystko mega szybko. Koncem kwietnia po laparoskopii mialam 1 wizyte, w miedzyczasie 3 tygodniowy urlop w polsce potem w ciagu tygodnia zrobilam wszystkie zalecone badania no a mój nasienie a teraz już stymulacja. Wiec 1.5 miesiaca zajelo nam w sumie wszystko. Tu terminy do lekarzy czy prywatnie czy na ubezpieczenie są mega szybkie. Ja mam 23 lata wiec czas na szczescie mam jesli nie wypali. Nie wiem w sumie do jakiego wieku u nas wykonują in vitro. Z ciekawosci się nawet zapytam na wizycie.
 
A no widzisz dobrze, że zwiększył. Zresztą on nie wychodzi we krwi także w sumie nawet trochę bez sensu badać. Jeszcze chwilkę i pojawi się łożysko które będzie ten progesteron produkować 😊
A co do tego lekarza to u mnie jest tak (mieszkam w austrii), że nie można od tak zmienić sobie lekarza który jest na ubezpieczenie tylko trzeba dzwonić do "ubezpieczalni" z powodem i oni decydują czy można zmienić czy nie. Dzwoniłam i wyjaśniłam sprawę, z miejsca powiedzieli że mogę zmienić. Ten owy "lekarz" miał jeszcze do mnie czelność z gębą dzwonić (do ciężarnej kobiety !!!l). Krzyczał, że jestem nie poważna, co ja w ogóle tam powirdziałam itp. Ja sie zdenerwowałam, mąż wyrwał mi słuchawkę i opier**lił tego lekarza za takie zachowanie. Masakra...gbur a nie lekarz. Gdybym wtedy znała na tyle niemiecki i miała na tyle pewności siebie to bym złożyła jakąś skargę ale ważniejsze było w tamtym momencie dla mnie zdrowie moje i synka. A do takich karma wraca....
Bezczelny gnój …. Najważniejsze ze wszystko dobrze się skończyło - a ty jesteś bogatsza o doświadczenie którym teraz możesz się podzielić 🥰
 
Rrrany, zazdroszczę tego tempa... naprawdę! Tutaj najgorszy jest czas oczekiwania...
Pierwsza wizyta w porządku: czeka się może 2-3 tygodnie, jak do wielu innych specjalistów. Ale sama procedura, badania... masakra. Więc najpierw badania krwi, nasienia, drożność - to zajęło 2 miesiące. W czasie HSG wykryto mi polipa i musiałam usunąć go "na własną rękę", bo w klinice oczekiwanie na zabieg to ponad 3 miesiące...
To w ogóle nie jest klinika niepłodności tylko po prostu dział szpitala, ginekologiczno-położniczy.
Potem trzeba zebrać dokumenty, łącznie z pełnymi aktami urodzenia. Następnie oczekiwanie na zatwierdzenie, później wizyta u embriologa, od której mija ok. 6 MIESIĘCY (!!!) do spotkania z położną, podczas którego dostaje się leki na stymulację. Ta ostatnia wizyta jeszcze przed nami (za ok. 2 tygodnie). ALE - to wszystko jest praktycznie w 100% bezpłatne...
Miałam jeszcze po drodze inseminacje, ale to już w gabinecie u mojego lekarza, leki do stymulacji są w 100% refundowane bez względu na przyczyny zdrowotne; z tego wszystkiego płacę jedynie jakieś kilka procent za każdą wizytę. Największy i właściwie jedyny koszt jak dotąd to 90 euro za piankę do HSG, którą musiałam kupić. Natomiast kobiety po 43 r.ż. nie mają już prawa do leczenia - chodzi w ogóle o procedurę, nie tylko w kwestii finansów. No to nie zostało mi już dużo czasu, biorąc pod uwagę, że każdy kolejny transfer może odbyć się dopiero po odstaniu swojej kolejki, czyli co 6 miesięcy!
A są we Francji w ogóle prywatne kliniki gdzie po prostu płacisz za całą procedurę i wtedy odbywa się to w normalnym tempie? Orientujesz się jakie to są koszty?

Tak z ciekawości pytam.
 
A są we Francji w ogóle prywatne kliniki gdzie po prostu płacisz za całą procedurę i wtedy odbywa się to w normalnym tempie? Orientujesz się jakie to są koszty?

Tak z ciekawości pytam.
Zapewne są, ale szczerze mówiąc o żadnej nie słyszałam, nawet trudno jakąś konkretną znaleźć... Lekarze nigdy o takiej opcji nie mówią. Jeżeli ktoś się leczy prywatnie to jakby z założenia za granicą, najczęściej w Czechach. Koszty chyba są podobne - w sensie teoretycznym, tylko że inaczej wygląda kwestia opłaty ze strony pacjenta. Nie ma w każdym razie opcji, żeby zapłacić i ominąć kolejkę.
Mój "codzienny" ginekolog przyjmuje w prywatnej przychodni. On wykonywał mi inseminacje. I to był w pewnym sensie sposób na ominięcie kolejki, bo udało mi się podejść do 3 prób podczas gdy cały czas czekam na wizytę IVF w szpitalu państwowym. Za wszystko zapłaciłam jak za normalne wizyty ginekologiczne.
Tutejszy system jest dla mnie w ogóle dość skomplikowany... Są np. szpitale państwowe i prywatne, ale w obu wypadkach ubezpieczenie zwraca koszty leczenia. Każdy gabinet lekarski jest praktycznie prywatny, ale ma umowę z "NFZ". Od lekarza zależy, jaką przyjmuje konwencję i pułap cen. Bazową kwotę zwraca podstawowe ubezpieczenie, a resztę dodatkowe, które zazwyczaj wszyscy mają z pracy. I tak np. gdy idę do zwykłego internisty, nie ma tam żadnych opłat z mojej strony. Ale gdy idę do swojego ginekologa w prywatnej przychodni, płacę najpierw 80 euro z własnej kieszeni, a po kilku dniach pierwsze ubezpieczenie zwraca mi kwotę bazową, a potem dodatkowe - resztę.
Przepraszam, że się tak rozpisałam :-D
 
reklama
Zapewne są, ale szczerze mówiąc o żadnej nie słyszałam, nawet trudno jakąś konkretną znaleźć... Lekarze nigdy o takiej opcji nie mówią. Jeżeli ktoś się leczy prywatnie to jakby z założenia za granicą, najczęściej w Czechach. Koszty chyba są podobne - w sensie teoretycznym, tylko że inaczej wygląda kwestia opłaty ze strony pacjenta. Nie ma w każdym razie opcji, żeby zapłacić i ominąć kolejkę.
Mój "codzienny" ginekolog przyjmuje w prywatnej przychodni. On wykonywał mi inseminacje. I to był w pewnym sensie sposób na ominięcie kolejki, bo udało mi się podejść do 3 prób podczas gdy cały czas czekam na wizytę IVF w szpitalu państwowym. Za wszystko zapłaciłam jak za normalne wizyty ginekologiczne.
Tutejszy system jest dla mnie w ogóle dość skomplikowany... Są np. szpitale państwowe i prywatne, ale w obu wypadkach ubezpieczenie zwraca koszty leczenia. Każdy gabinet lekarski jest praktycznie prywatny, ale ma umowę z "NFZ". Od lekarza zależy, jaką przyjmuje konwencję i pułap cen. Bazową kwotę zwraca podstawowe ubezpieczenie, a resztę dodatkowe, które zazwyczaj wszyscy mają z pracy. I tak np. gdy idę do zwykłego internisty, nie ma tam żadnych opłat z mojej strony. Ale gdy idę do swojego ginekologa w prywatnej przychodni, płacę najpierw 80 euro z własnej kieszeni, a po kilku dniach pierwsze ubezpieczenie zwraca mi kwotę bazową, a potem dodatkowe - resztę.
Przepraszam, że się tak rozpisałam :-D
Nie no super, przecież właśnie o to pytałam :D. Właśnie widziałam na grupach, że dziewczyny jeżdżą do Czech albo do Polski na in vitro, bo wtedy to jest praktycznie od ręki ale zastanawiało mnie czy we Francji się nie da prywatnie czy jest po prostu do strasznie drogo. Z tego co piszesz to się nie da...
 
Do góry