reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Kto po in vitro?

Nie tylko Ty masz takie odczucia. Parę dni temu siedziałam, szlochałam przez kilka godzin w niebogłosy i pytałam dlaczego to ja muszę być tak karana? Za jakie grzechy muszę to wszystko przechodzić i cierpieć, że nie mogę mieć dziecka? Jakaś jeb***ana patologia, pijaki, ćpuny, a co gorsza taki co bije i zabija bo się pastwi może mieć dziecko. Gdzie tu jest sprawiedliwość? Na dodatek chciałam wrócić do pracy na 2-3 miesiące i podchodzić do kolejnego transferu, ale moja kierowniczka nie wykazuje zrozumienia i usłyszałam, że albo wracam na stałe do pracy albo ona postara się o moje przeniesienie.
Ooo co za sucza podła! Wracaj do pracy i nic jej nie mów. To nie jej sprawa. Masz prawo do zwolnień lekarskich, nieplodnosc to też choroba.
Moja szefowa mi kibicuje, jak po pierwszym transferze wzięłam zwolnienie do III weryfikacji to trzymała za mnie kciuki. Często muszę wyjść z pracy kilka godzin szybciej żeby zdążyć do lekarza, ale innego dnia to odpracowuje. Jak poronilam płakała ze mna. Taki powinien być pracodawca. Jaki masz rodzaj umowy? Nie powinna Ci tak grozic
 
reklama
Nie tylko Ty masz takie odczucia. Parę dni temu siedziałam, szlochałam przez kilka godzin w niebogłosy i pytałam dlaczego to ja muszę być tak karana? Za jakie grzechy muszę to wszystko przechodzić i cierpieć, że nie mogę mieć dziecka? Jakaś jeb***ana patologia, pijaki, ćpuny, a co gorsza taki co bije i zabija bo się pastwi może mieć dziecko. Gdzie tu jest sprawiedliwość? Na dodatek chciałam wrócić do pracy na 2-3 miesiące i podchodzić do kolejnego transferu, ale moja kierowniczka nie wykazuje zrozumienia i usłyszałam, że albo wracam na stałe do pracy albo ona postara się o moje przeniesienie.
U nas „oczekuje” się na 4-te dziecko mojej siostrzenicy. Lat 22. Utrzymują się z zasiłków, on wiecznie na dozorze lub w więzieniu. Jak tylko wyjdzie na dzień to bach … dziecko.
Dzieci często brudne, karmione zupkami chińskimi. Maja kuratora.
Znam to, zerwalam kontakt. Nie jestem w stanie na to patrzeć.

Co do pracy, nie wiem co robisz, co to za kierowniczka, co to za przeniesienie. Może trzeba pójść ciut wyżej? Porozmawiać z kimś „nad nią”. U mnie to dziala.
 
Cześć dziewczyny, wczoraj ostatnia weryfikacja bety 15dpt - 1413 progesteron 36. W poniedziałek jadę do Łodzi do profesora bo muszę się doszczepić i wizyta żeby zmienić/zaktualizować leki. Nie wiem czy on tez bada na miejscu wiec jak coś to czekam do 13 na mojego lekarza. Dziwnie spokojna jestem - będzie co ma być. Dobrze że mam to forum bo nikt z moich znajomych i rodziny nie wie czy się udało. Dzięki dziewczyny że jesteście
Będzie wszystko dobrze, nie na innej opcji 💪😀
 
Dziękuję za odpowiedzi. Ja coraz bardziej skłaniam się w kierunku szczepienia i dopiero chyba zaczniemy leczenie. Boję jak tak jak i te pięć lat temu kiedy zaczynaliśmy, ale teraz chociaż wiem jak to wszystko wygląda, jak przebiega i na co się nastawiać. Mój mąż bardzo chce mieć drugie dziecko, ale jednocześnie przerażają go te wyjazdy (do kliniki mamy 120 km) no i to jednak sporo czasu zajmuje, dlatego dołączyłam do forum bo tu jakoś milej się wygadać.
 
Działaj, działaj Kochana jak najszybciej, nie ma na co czekać💪.. Ja po tamtym poronieniu, miałam odczekać 2 cykle i zabierać kolejną blastkę, ale nie zrobiłam tego. 2 transfery i 2 poronienia dały mi do myślenia, czy oby kolejna 3 blastka nie będzie też wadliwa genetycznie.. Zostawiłam ją i przeszłam kolejną stymulację z pięknym wynikiem i mialam 3 z 5 zdrowe blastki. Tamta, pozostawiona blastka też została przebadana, okazała się jednak chora. Szczęście w nieszczęściu, że jej nie brałam.. Obecnie jestem w 9 tygodniu ciąży. Czas pokarze, jak się wszystko zakończy. W tamtych 2 ciążach panikowałam, jak czułam, że mi się coś tam dołem wydziela😊, biegałam co chwilę do toalety, jak brzuch zabolał i sprawdzałam czy nie krwawie. W tej ciąży jest wszystko inaczej, nie ma paniki, nie biegam do toalety sprawdzić czy to krew mi się wydziela, czy z tabletki dopoch.. nie umiem powiedzieć, dlaczego, ale jest jakiś spokój, może obojętność🤷‍♀️. Postanowiłam z mężem, że jak teraz się nie uda, to dajemy sobie spokój, idziemy dalej razem przez świat... i wiem, że będziemy szczesliwi. Trzymam kciuki za Ciebie ✊✊✊✊✊✊
Jeśli tak czujesz to znaczy że to jest ten moment. To znaczy że się udało i będzie już dobrze. Jak w ciąży którą poroniłam też ciągle czułam się źle ciągle panikowałam i w ogóle. No i stało się...chyba kobieca intuicja tak działa.
 
Nie tylko Ty masz takie odczucia. Parę dni temu siedziałam, szlochałam przez kilka godzin w niebogłosy i pytałam dlaczego to ja muszę być tak karana? Za jakie grzechy muszę to wszystko przechodzić i cierpieć, że nie mogę mieć dziecka? Jakaś jeb***ana patologia, pijaki, ćpuny, a co gorsza taki co bije i zabija bo się pastwi może mieć dziecko. Gdzie tu jest sprawiedliwość? Na dodatek chciałam wrócić do pracy na 2-3 miesiące i podchodzić do kolejnego transferu, ale moja kierowniczka nie wykazuje zrozumienia i usłyszałam, że albo wracam na stałe do pracy albo ona postara się o moje przeniesienie.
Przykro mi... Jest ciężko. Wiem. Też nie mogę tego zrozumieć. Ktoś ma fanaberie zachodzi w ciążę bez problemu a ktoś pragnie dziecka prawdziwej rodziny wie że będzie je kochał całym sercem i nic z tego... 😭
 
Ooo co za sucza podła! Wracaj do pracy i nic jej nie mów. To nie jej sprawa. Masz prawo do zwolnień lekarskich, nieplodnosc to też choroba.
Moja szefowa mi kibicuje, jak po pierwszym transferze wzięłam zwolnienie do III weryfikacji to trzymała za mnie kciuki. Często muszę wyjść z pracy kilka godzin szybciej żeby zdążyć do lekarza, ale innego dnia to odpracowuje. Jak poronilam płakała ze mna. Taki powinien być pracodawca. Jaki masz rodzaj umowy? Nie powinna Ci tak grozic
Wiesz co żałuję że nie nagrałam tej rozmowy bo ona była by zwolniona a firma zapłaciła by mi niezłe odszkodowanie. To co wygadywała to jest nie do pomyślenia, że mam zrezygnować z in vitro, że mogę stracić pracę🙄 Ja mam umowę stałą bezterminową, w systemie równoważnym ale przypisaną do miejscowości i mają prawo przenieść mnie bez mojej zgody gdzie chcą albo oddelegować na 3 miesiące. Jakbym miała dziecko do 4lat to nie mogli by mnie ruszyć ani nocek czy nadgodzin. Ogólnie to się zdziwiłam bo ona sama długo się starała o dziecko, kilka razy poroniła aż w końcu się udało. Nie ukrywam w pracy że biorę zl bo idę na transfer i zawsze ostrzegałam wcześniej żeby nie zostawiać ich na lodzie bo jestem zastępcą owej kierowniczki i pierwsza lepsza osoba z pracy nie przejmie moich obowiązków. Wcześniej przez ponad 7 lat pracowałam w innym mieście i tam nie robili mi problemów, niestety dostałam propozycje nie do odrzucenia i przenieśli mnie tu bo mam teraz tylko kilometr od domu a były braki w etatach. Poza tym osoba która mnie teraz tu zastępuje nie dogaduje się z kierowniczką i się jej bardzo stawia, więc ta za wszelką cenę nawet jak nie wrócę to ją wyrzuci albo przeniesie jak będzie gdzieś wolne miejsce. Ech... 😔 Szkoda gadać co niektórzy wyprawiają i przez takie osoby nie mam ochoty pracować w tej firmie. Ale podjęłam decyzję że wracam i ona myśli że na stałe, a ja w tajemnicy podejdę do transferu i pójdę na l4 bez uprzedzenia. Nie jestem z tego zadowolona ale nie będę się litować skoro tak mnie traktuje, a mąż stwierdził że jak mnie zwolnią to trudno i na pewno z moim doświadczeniem nie będę miała problemu znaleźć lepszą.
 
Wiesz co żałuję że nie nagrałam tej rozmowy bo ona była by zwolniona a firma zapłaciła by mi niezłe odszkodowanie. To co wygadywała to jest nie do pomyślenia, że mam zrezygnować z in vitro, że mogę stracić pracę🙄 Ja mam umowę stałą bezterminową, w systemie równoważnym ale przypisaną do miejscowości i mają prawo przenieść mnie bez mojej zgody gdzie chcą albo oddelegować na 3 miesiące. Jakbym miała dziecko do 4lat to nie mogli by mnie ruszyć ani nocek czy nadgodzin. Ogólnie to się zdziwiłam bo ona sama długo się starała o dziecko, kilka razy poroniła aż w końcu się udało. Nie ukrywam w pracy że biorę zl bo idę na transfer i zawsze ostrzegałam wcześniej żeby nie zostawiać ich na lodzie bo jestem zastępcą owej kierowniczki i pierwsza lepsza osoba z pracy nie przejmie moich obowiązków. Wcześniej przez ponad 7 lat pracowałam w innym mieście i tam nie robili mi problemów, niestety dostałam propozycje nie do odrzucenia i przenieśli mnie tu bo mam teraz tylko kilometr od domu a były braki w etatach. Poza tym osoba która mnie teraz tu zastępuje nie dogaduje się z kierowniczką i się jej bardzo stawia, więc ta za wszelką cenę nawet jak nie wrócę to ją wyrzuci albo przeniesie jak będzie gdzieś wolne miejsce. Ech... 😔 Szkoda gadać co niektórzy wyprawiają i przez takie osoby nie mam ochoty pracować w tej firmie. Ale podjęłam decyzję że wracam i ona myśli że na stałe, a ja w tajemnicy podejdę do transferu i pójdę na l4 bez uprzedzenia. Nie jestem z tego zadowolona ale nie będę się litować skoro tak mnie traktuje, a mąż stwierdził że jak mnie zwolnią to trudno i na pewno z moim doświadczeniem nie będę miała problemu znaleźć lepszą.
Jak czytam takie historie, to serio zaczynam doceniać swoją sytuacje.
Ja jestem na etapie szukania zastępstwa dla siebie, bo chciałabym skupić się na domu, studiach, ciąży (oby).
W poniedziałek mam rozmowę z kandydatka :)
No i nie muszę brać L4 :)

Ostatnio sporo kwestii pracowniczych konsultuje z prawnikiem. Masz stabilna pozycję, oddelegować Cię faktycznie mogą, póki co incydentalna rozmowa nie może być nazwana mobbingiem.
O swoich planach nie informuj nikogo, idź na transfer, weź zwolnienie, nie odbieraj telefonów. Skup się na swoich priorytetach. Jeśli potrzebujesz wsparcia, ja zawsze polecam psychologa.
 
Nie tylko Ty masz takie odczucia. Parę dni temu siedziałam, szlochałam przez kilka godzin w niebogłosy i pytałam dlaczego to ja muszę być tak karana? Za jakie grzechy muszę to wszystko przechodzić i cierpieć, że nie mogę mieć dziecka? Jakaś jeb***ana patologia, pijaki, ćpuny, a co gorsza taki co bije i zabija bo się pastwi może mieć dziecko. Gdzie tu jest sprawiedliwość? Na dodatek chciałam wrócić do pracy na 2-3 miesiące i podchodzić do kolejnego transferu, ale moja kierowniczka nie wykazuje zrozumienia i usłyszałam, że albo wracam na stałe do pracy albo ona postara się o moje przeniesienie.
Niestety takie doczucia są wielu z nas. W naszym przypadku in vitro jest jesdyną
Wiesz co żałuję że nie nagrałam tej rozmowy bo ona była by zwolniona a firma zapłaciła by mi niezłe odszkodowanie. To co wygadywała to jest nie do pomyślenia, że mam zrezygnować z in vitro, że mogę stracić pracę🙄 Ja mam umowę stałą bezterminową, w systemie równoważnym ale przypisaną do miejscowości i mają prawo przenieść mnie bez mojej zgody gdzie chcą albo oddelegować na 3 miesiące. Jakbym miała dziecko do 4lat to nie mogli by mnie ruszyć ani nocek czy nadgodzin. Ogólnie to się zdziwiłam bo ona sama długo się starała o dziecko, kilka razy poroniła aż w końcu się udało. Nie ukrywam w pracy że biorę zl bo idę na transfer i zawsze ostrzegałam wcześniej żeby nie zostawiać ich na lodzie bo jestem zastępcą owej kierowniczki i pierwsza lepsza osoba z pracy nie przejmie moich obowiązków. Wcześniej przez ponad 7 lat pracowałam w innym mieście i tam nie robili mi problemów, niestety dostałam propozycje nie do odrzucenia i przenieśli mnie tu bo mam teraz tylko kilometr od domu a były braki w etatach. Poza tym osoba która mnie teraz tu zastępuje nie dogaduje się z kierowniczką i się jej bardzo stawia, więc ta za wszelką cenę nawet jak nie wrócę to ją wyrzuci albo przeniesie jak będzie gdzieś wolne miejsce. Ech... 😔 Szkoda gadać co niektórzy wyprawiają i przez takie osoby nie mam ochoty pracować w tej firmie. Ale podjęłam decyzję że wracam i ona myśli że na stałe, a ja w tajemnicy podejdę do transferu i pójdę na l4 bez uprzedzenia. Nie jestem z tego zadowolona ale nie będę się litować skoro tak mnie traktuje, a mąż stwierdził że jak mnie zwolnią to trudno i na pewno z moim doświadczeniem nie będę miała problemu znaleźć lepszą.
Przykro się czyta takie historie. Nie dość, że leczenie jest bardzo stresujące to jeszcze dobijają w pracy. Bardzo współczuję i życzę wytrwałości. Niestety, ale nie raz warto żyć swoim życiem i nie informować pracodawcy o swoich planach. Tak naprawdę to zawsze dodatkowy stres a to nie pomaga. Ja niestety nie mam porównania jeśli chodzi o pracę, bo ja mam własną działalność, ale kiedy 5 lat temu staraliśmy się o dziecko i niestety pierwsze podejście zakończyło się poronieniem to zdecydowałam się na wyjazd za granicę i całkowitą zmianę otoczenia i klimatu. Pół roku w Anglii odcięta od rodziny i znajomych - koleżanek, które kolejno zachodziły w ciążę. Tutaj bym chyba zwariowała :( wróciliśmy i od razu transfer mrożaka i sukces :)
 
reklama
Jak czytam takie historie, to serio zaczynam doceniać swoją sytuacje.
Ja jestem na etapie szukania zastępstwa dla siebie, bo chciałabym skupić się na domu, studiach, ciąży (oby).
W poniedziałek mam rozmowę z kandydatka :)
No i nie muszę brać L4 :)

Ostatnio sporo kwestii pracowniczych konsultuje z prawnikiem. Masz stabilna pozycję, oddelegować Cię faktycznie mogą, póki co incydentalna rozmowa nie może być nazwana mobbingiem.
O swoich planach nie informuj nikogo, idź na transfer, weź zwolnienie, nie odbieraj telefonów. Skup się na swoich priorytetach. Jeśli potrzebujesz wsparcia, ja zawsze polecam psychologa.
Tylko że to nie pierwsza sytuacja. Pracuję z nią od marca bo poprzednia zastępczyni sama się przeniosła, więc dali mnie po mimo, że wiedzieli w firmie o mojej sytuacji czyli rejon. Ta była od początku niezadowolona z tego powodu bo w maju poszłam na laparoskopię i nie dali jej nikogo za mnie. Chciałam wrócić od lipca do pracy i był wielki problem bo ona nie chce takiego pracownika (wtedy już jasno wyrażała swoją opinię) więc przeniosła mnie na dwa tygodnie gdzie indziej a po tym znów do siebie, zacisnęłam zęby żeby tylko wytrzymać do września bo transfer. W lipcu kazała mi podać konkretną datę kiedy pójdę na zwolnienie bo ona musi wiedzieć, ja jej mówię że to się tak nie da bo to zależy od cyklu, to chodziła za mną i pytała kiedy w końcu dostanę okres. We wrześniu niestety była ciąża biochemiczna, postanowiłam nie wracać do pracy bo w wakacje rejon znalazł osobę za mnie tylko od razu podchodzić do kolejnego transferu. W październiku zmarła mama koleżanki z pracy więc poszłam dać składkę na kwiaty i oczywiście wtedy też się nasłuchałam że powinnam wybić sobie z głowy in vitro i różne tym podobne. Kolejny transfer się udał ale niestety poroniłam, postanowiłam wrócić do pracy i poszłam o tym powiedzieć oraz wziąść papiery żeby zrobić badania. Oczywiście papierów nie dostałam, za to był pół godzinny wykład co ona sądzi o moich usilnych staraniach bycia w ciąży, grozeniem stratą pracy albo przeniesieniem mnie, a nawet degradacją na niższe stanowisko. Tym razem pojechała mocno po bandzie i nie jestem pewna ale jako mój przełożony na oficjalnej rozmowie o pracy chyba nie ma prawa ze mną rozmawiać o tak osobistych sprawach oraz straszyć. Ja prawie w ogóle się nie odzywałam, bo chcę przetrwać do kolejnego transferu i nie chcę jeszcze większego kwasu tylko w miarę spokoju. Poprosiłam tylko żeby zadzwoniła do rejona co on na to że wracam na trochę, to usłyszałam że ona tu rządzi i to jej decyzja z kim i jak będzie pracować. Niestety w mojej firmie nie raz były skargi na kierowników i nic to nie dało, a osoby które powinny być anonimowe po tym były usunięte.
 
Do góry